niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 16

Jest pani w ciąży. Ciąża. Dziecko. Jest pani w ciąży. Ciąża. Dziecko. Jest pani w ciąży.
To zdanie ciągle krążyło mi po głowie. Jakby kaseta w starym radiu się zacięła i tekst ciągle, w kółko się powtarzał.
Poczułam, że uścisk Alexa na mojej dłoni zaczął się stopniowo zmniejszać. Spojrzałam na niego smutnym i przepraszającym wzorkiem, bo wiem, że go zawiodłam.
Nawet na mnie nie spojrzał, tylko wyszedł bez słowa.
- Wszystko w porządku? - zapytała ta sama pulchna kobieta, co przywiozła mnie tu na wózku.
- Tak, w jak najlepszym - uśmiechnęłam się sztucznie, naciągając bluzkę na mój goły brzuch. Czyli we mnie rodzi się nowy człowiek?
Interesujące.
Czułam się tak dziwnie. Było mi wszystko obojętne. Pewnie jakbym teraz wyszła na dwór, potrąciłby mnie pierwszy lepszy samochód. Jakbym straciła w sobie życie.
Chwileczkę... A czy właśnie tak nie jest? Zniszczyłam sobie życie jak i życie Justina. Właśnie...Justin!!!
Wybiegłam jak poparzona z sali, kierując się z powrotem do poczekalni.
- Przepraszam! A co z następną wizytą? Co z rozmową o dziecku? Proszę wrócić.. - krzyknęła. Olałam ją, podchodząc do Cleo.
- M, nic ci nie jest? - chwyciła moją twarz w ręce i patrzyła z przerażeniem w oczach.
- Tak, to tylko z nerwów.. - wzruszyłam ramionami - Mówili coś?
- Jest właśnie przeprowadzana operacja. Tylko to - westchnęła z poirytowaniem - A Alex?
- Um, musiał wyjść na chwilę - mrugnęłam w jej stronę i zajęłam miejsce na niebieskim krzesełku. Zapewne wyszedł zapalić, albo nie chce mnie widzieć?
Położyłam instynktownie dłoń na brzuchu, gładząc delikatnie jego wierzch.
Co ja robie!?

~.~

- Tracimy go! - krzyknął lekarz prowadzący, uciskając klatkę piersiową Justina, a następnie przykładając do niej dwie, przypominające żelazko, elektrody. 
- No dalej chłopie! Jesteś silny, nie poddawaj się...

~.~

Spojrzałam na drzwi od sali 311, kiedy się otworzyły. Ludzie, których było z pięciu, wypchali stamtąd ogromne łóżko, na którym leżał szatyn.
- Justin! - pisnęłam, podbiegając do niego. Chwyciłam jego dłoń, uśmiechając się, że jego klatka piersiowa opada i się podnosi.
- Proszę się odsunąć.. - upomniał mnie lekarz, odsuwając mnie przy tym od łóżka.
- Gdzie go zabieracie? - zapytałam, odprowadzając Justina wzrokiem, póki nie zniknęli za rogiem. Usta miał lekko rozchylone i wychodziła z nich ogromna, żółta rurka. Wszędzie gdzie nie spojrzałam zawijały się różne przewody i małe rureczki.
- Na oddział intensywnej terapi. Operacja się udała, a jego stan jest stabilny, ale to nie znaczy, że już wszystko dobrze. Musi być pod stałą obserwacją - powiedział i poszedł śladami swoich kolegów.
- Kiedy mogę się z nim widzieć? - krzyknęłam z desperacją w głosie. Ręce trzęsły mi się niemiłosiernie, a serce waliło jak opętane.
- Zaraz podejdzie do pani pielęgniarka. Ona o wszystkim poinformuję
- Dobrze - usiadłam, klaszcząc dłońmi w uda.
- Bardzo się cieszę - Claudia przytuliła się do mnie.
- Yhm - mruknęłam cicho.
- Justin Bieber? - zaczepiła nas wysoka kobieta, o lśniących blond włosach.
- Tak? - spytałam cicho. Kobieta patrzyła cały czas w swój notes.
- W takim razie proszę za mną - podniosła na nas wzrok. Ruszyłyśmy do sali gdzie leżał Justin. Cleo nie poszła ze mną, bo mogła tylko jedna osoba.
Zatrzymałyśmy się przed wielkimi metalowymi drzwiami. Nabrałam powietrza w płuca, a potem głosno je wypuściłam. Nogi miałam jak z waty. Czego ty się kurwa tak denerwujesz? Uciekłaś z tym chujem do Toronto..a ty się martwisz takim gównem?
Kobieta otworzyła drzwi, a ja szybko weszłam do środka. przed moimi oczami ukazał sie Justin jebany Bieber. Serce zaczęło walić mi coraz mocniej. czułam, że zaraz eksploduje. Uduszę go kiedyś, przysięgam.
Podeszłam do niego bliżej i usiadłam na krześle przy łóżku.
- Jakby coś się działo, to proszę mnie wołać. Ja zaraz wrócę sprawdzić co u niego - uśmiechnęła się i opuściła pomieszczenie.
- Co ty znowu zrobiłeś idioto? Wiesz, że z trudem cię odratowali? Przepraszam, ale ja nie mam zamiaru zostać sama z małym problemem - położyłam ręke na brzuchu - Gdybyś nas zostawił, nie wytrzymałabym tego, rozumiesz? - pisnęłam, gładząc jego tatuaże opuszkami palców.
- Proszę ciszej.. - skarciła mnie kobieta. Kiedy ona wróciła?
Siedziałam tak, patrząc na jego klatkę piersiową, chociaż dzięki temu naprawdę czułam jakby tu ze mną był, bo nic innego się nie ruszało, kiedy powieki stały się coraz cięższe, aż w końcu zasnęłam.

~.~

- Miley? - ktoś szturchnął mnie. Mruknęłam coś pod nosem, żeby się odczepił. - Ej, wstawaj - jego ręka błądziła w moich włosach, co mnie irytowało. Otworzyłam oczy, prostując się.
- Co?
- Kicia, podaj mi wody - zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić się do światła. W końcu ujrzałam Justina. On się obudził!!
- O matko boska. Ty... - zakryłam usta ręką. Wstałam, żeby nacisnąć ten zasrany guzik. Nie ważne, że zaplątałam się w jakieś gówno.
- Jezu, ogarnij się - warknął cicho, marszcząc czoło.
- Zaraz ktos tu przyjdzie, czekaj chwilę - poklepałam go po brzuchu.
- Ał, ał, ał. Kurwa. Mils, siadaj na dupie. Teraz!
- Sory - westchnęłam chwytając go za rękę - Tak się bałam - chwyciłam kubek z wodą i podałam mu go. Wypłukał buzię i wypluł wszystko do miseczki.
- Możesz coś dla mnie zrobić? - powiedział zachrypniętym głosem, opierając sie o łokieć. Kiwnęła twierdząco głową. - Daj mi papierosa.. - rozchyliłam lekko usta i podniosłam brwi.
- Chyba cie pojebało do ko.. - przerwał mi grozny męski głos.
- Spieprzyłeś robotę Bieber - warknął. Odwróciłam się w stonę drzwi. Stał tam potężny niggas, który miał mnóstwo tatuaży na rękach i kilka na twarzy. Gęsia skórka pojawiła mi się na rękach.
Boże, Max??!!
Ja mam jakieś pieprzone DEJA VU?!..


_______________________________________________________________________________
Cześć!
Na początku chcę wszystkich przeprosić za to, że tak długo nie dodawałam. Nie miałam latopa.
I jeszcze za to, że jest taki krótki, ale chciałam podzielić go trochę, bo byłby za długi.
Dzięki za 3000 wyświetleń i za każdy komentarz.
KOCHAM WAS! 

czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 15

Miley POV


- Jesteś niewdzięczną suką, Miley - krzyknął mi prosto w twarz - Zachowujesz się jak dziwka! - powiedział to z taką łatwością, a łzy cisnęły mi się do oczu.
Nie wytrzymałam.
Słona ciecz powoli spływała po moich policzkach.
Nie chcę się z nim kłócić, już i tak robimy to regularnie. To chyba będzie nasz zwyczaj.
Pewnie bym coś odszczeknęła, ale boje się..Boję się tego, że może mnie uderzyć. Po ostatnim razie mam siniaki na nadgarstkach.
Popchnął mnie, tak że plackiem upadłam na podłogę.
Chcę być jak najdalej niego.
Przeczołgałam się do rogu pokoju. Siedziałam i powoli szlochałam
No kurwa zajebiście rozkleiłam sie przy nim.
Głośno westchnął. Podszedł i kucnął przy mnie.
- Chodz tu - rozłożył ramiona, patrząc na mnie przeszywającym wzrokiem. Przez chwilę się wahałam, ale trwało to krótko. Owinęłam ciasno ręce wokół jego tułowia, wciągając przy tym zapach, którego nie zapomnę do końca życia -Przepraszam. To się więcej nie powtórzy, obiecuję- ułożył swoją szczękę na moim ramieniu, a rękoma gładził miejsca tuż nad moim tyłkiem.
Nie obiecuj czegoś, czego nie jesteś pewien.
- No właśnie.. - zaczął, a ja zainteresowana, odkleiłam głowę od jego klatki piersiowej. Obserwowałam jak grzebie po kieszeniach spodni i czegoś szuka. W końcu wyciągnął białą kopertę i podał mi ją.
- Co to? - zmarszczyłam brwi, patrząc uważnie na biały papier.
- Zaproszenie - wzruszył ramionami. Wstał z podłogi, siadając na niezaścielonym łóżku.
- A jaśniej można? - podniosłam się z miejsca, drepcząc ścieżką, którą przed chwilą sam szedł. Usiadłam po turecku na miękkim materacu, wyciągając różową karteczkę ze środka.
- Moja siostra, Carly, wychodzi za mąż. Będzie cała moja rodzina, więc my też jesteśmy zaproszeni - przyciągnął mnie bliżej. Jego ręka gładziła moje udo, kiedy ja oglądałam śliską karteczkę. No tak.. po środku były, obsypane złotym brokatem, dwie splecione ze sobą obrączki.
- Ty jesteś zaproszony - skwitowałam, chowając z powrotem zawartość do środka białej koperty.
- Z tego co wiem to jesteś moją dziewczyną i musisz iść ze mną.
- Nie Justin. To jest przyjęcie rodzinne, a ja nie chcę wam przeszkadzać. Poza tym co powiedzą wszyscy jeśli zauważą, że przyprowadziłeś ze sobą jakąś tam dziewczynę na tak bardzo ważną uroczystość dla twojej rodziny? I jeszcze coś.. po prostu będzie mi głupio no.. rozumiesz? - zapytałam choć nie czekałam na odpowiedz. Uniosłam wzrok na Justina, który wystukiwał coś na swoim IPhonie.
- Co ty robisz? - pisnęłam gdy zauważyłam ten jego głupi, cwany uśmieszek. Wiem, że coś kombinuje.. ten uśmiech zawsze go zdradza.
- Halo? Mamo? To ja Justin..
Spojrzał na mnie i przycisnął palec do ust. Próbowałam mu wyrwać telefon, ale za nic mi to nie wychodziło. Położył się na plecach, kładąc lewą rękę pod głowę. Wdrapałam się i położyłam na jego rozgrzanym ciele. Przybliżyłam ucho do miejsca, gdzie trzymał swój telefon.
- Na ten ślub Carly przyjdę z moją dziewczyną.
Z moją dziewczyną – dwa głupie słowa, a mi dalej robi się przez to gówno słabo.
- Masz dziewczynę Justin?
Usłyszałam piskliwy, kobiecy głos w słuchawce, a cichy chichot wyrwał mi się z ust. Wydawała się naprawdę tym zszokowana.
- Mamoo..- przeciągnął „o” jakby miał 5 lat, a mama postawiła go w kłopotliwej sytuacji.
- Tak, jasne…no, no tak - Justin z każdym wypowiedzianym słowem przewracał oczami, a ja uśmiechałam się jak głupia. Był tak bardzo uroczy.
- Cześć - rozłączając się, odłożył IPhona na skrawek łóżka - Jedziesz ze mną.
- Czyli załatwiłeś już wszystko?
- Jak widać - zaśmiał się, a na moje policzki wkradł się lekki rumieniec.
Nienawidzę go i życzę mu śmierci, a chwilę po tym, kocham go najmocniej na świecie. Jej..

~...~

Podreptałam w stronę kanapy w salonie i usiadłam po turecku, szczelnie przykrywając się kocem.
Przeskakiwałam z kanału na kanał, kiedy trafiłam na MTV. Właśnie leciało "Nastoletnie matki". Wypuściłam głośno powietrze, patrząc tępo w ekran.
- Chodz pośmiejemy się z tych idiotek - odwróciłam się w stronę Justina, który właśnie schodził po schodach z wielką, czarną torbą, która wisiała na jego ramieniu- Co ty kurwa robisz?- zmarszczyłam brwi tak, że teraz pewnie stanowiły jedność.
- Wyjeżdżam. Wrócę za kilka dni - uśmiechnął się lekko, zakładając swoje czarne Supry.
- Słucham?- zaśmiałam się gorzko- Jak to wyjeżdżasz? Gdzie?- wstałam i podeszłam do niego.
- Miley, po prostu odpuść- przeszedł koło mnie, trącając przy tym moje ramie.
- Nie, nie odpuszczę, a ty nigdzie nie jedziesz- stanęłam, opierając się plecami o drzwi wejściowe.
- Odsuń się.
- Nie.
- Odsuń się. Nie mam czasu na jakieś jebane cyrki- złapał mnie za ramię, odpychając na bok.
- Słuchaj, cały czas gdzieś wyjeżdżasz, albo wychodzisz nie wiem na ile godzin i masz mnie w dupie - syknęłam - Obiecałeś, że się zmienisz
- Eh..Pa - no i wyszedł.
Czy to zawsze tak będzie? Te ciągłe kłótnie, mam..Mam ich dość. Czemu on się nie zmieni?
Kurwa, zdałam sobie sprawę, że go..Kocham. Tak kocham go. Tego zasranego chuja, który mnie ciągle rani, ale no cóż miłość nie wybiera.
Porozmawiam z nim jak wróci...

~...~

Minęły dwa dni, odkąd Justin wyszedł. Ktoś pukał i to zapewne Cleo, ale jakoś się tym za bardzo nie przejęłam. Zdążyłam już spakować walizki i pociąć skórę na nadgarstku ze trzy razy.
Czy jestem z tego zadowolona?
Nie, kurwa. Obiecałam sobie, że już do tego nie wrócę, a jednak..
Dzisiaj wieczorem wyjadę, tylko kiedy wróci. Wyjaśnimy sobie kilka spraw i już mnie nie ma. Nie wiem gdzie się zatrzymam, pewnie u Van.
Leżałam na kanapie, oglądając jakiś serial w TV, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.  Kiedy je otworzyłam, doznałam szoku. Stał tam Justin.
Wyglądał...wyglądał, jakby...ja pierdole.
- Justin?- zmusiłam się, żeby coś powiedzieć. Przyłożyłam dłoń do ust, nie wierząc własnym oczom. Łzy piszczały, prosząc o wyjście. Patrząc na niego, myślałam, że zaraz zemdleje.
- Pomóż mi Miley...- tyle zdołał z siebie wydostać, zanim upadł przed moim nogami.

~...~

Siedziałam cała roztrzęsiona w poczekalni i czekałam, na co? Na jakiekolwiek informacje o jego stanie.
Wczoraj jak go zobaczyłam wyglądał jeszcze gorzej niż tego pamiętnego dnia, kiedy znalazłam go u mnie w domu. Słyszałam jak ktoś mnie woła, ale miałam wszystko w dupie, teraz liczył się tylko Justin.
- Miley! - ktoś kucnął przy mnie, pocierając dłońmi uda- Właśnie szłam do was, kiedy zauważyłam pogotowie przed domem. Co się stało? Gdzie Justin?- Cleo mówiła wszystko na jednym oddechu.
- On..Umiera, rozumiesz? - uniosłam głowę, patrząc jej prosto w oczy.
- Co ty pierdolisz to nie może być prawda - zaczęła machać energicznie głową, a w kącikach jej ogromnych oczy pojawiła się słona substancja- ...Nie Justin. Co się stało?
- Dwa dni temu powiedział, że wyjeżdża, nie wiem dokąd. Ktoś wczoraj zadzwonił do drzwi.. - z trudem powstrzymywałam łzy - Stał tam, cały blay. Ledwo co łapał oddech. Powiedział żebym mu pomogła i zemdlał - ryczałam. Nie miałam pojęcia co się z nim dzieje.
Idiotka! Chciałam wyjechać. A gdybym zrobiła to wcześniej? Co by się z nim stało?
Cleo stała przez chwilę jak wryta, ale po chwili usiadła obok mnie i mocno przytuliła. Płakała tak samo jak ja.
- Masz telefon? - spojrzałam się na nią i głośno westchnęłam
-Jasne, trzymaj - podała mi różowego Iphona. Wystukałam dobrze znany mi numer
- Tak? - w słuchawce zabrzmiał głos Alexa. A jeśli on nie chce ze mną gadać? Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa - Jest tam ktoś? - dopytywał
- Cześć braciszku - chrząknęłam, wycierając łzy
- Miley... - urwał, jakby nie wierzył, że to naprawdę ja - Gzie ty do cholery jesteś?! Mama..Kurwa, strasznie się o ciebie martwi. Wiem, że jej nienawidzisz, ale.. - nie dałam mu dokończyć
- Alex! Jestem w szpitalu św. Elżbiety* w Toronto - mój głos łamał się coraz bardziej
- Mils..Jeśli on ci coś zrobił..
- Nic mi nie jest. Przyjedz tu. Potrzebuję cię - westchnęłam - Ale bez mamy - rozłączyłam się. Nie potrzebowałam odpowiedzi. Wiem, ze i tak by ruszył dupę, nawet gdybym była na końcu świata.
Podałam dziewczynie telefon, kiedy drzwi od sali, w której leżał Justin, otworzyły się. Zerwałam się gwałtowanie, pochodząc do pielęgniarki.
- Co z nim?
- Jeszcze nic nie wiadomo - uśmiechnęła się do mnie - Proszę być dobrej myśli
- Jak to nic nie wiadomo?! - otworzyłam szeroko oczy
- Proszę trochę spokojnien. Wkrótce lekarz do pani podejdzie - powiedziała zciszonym głosem
- Ale..! Dobrze - zacisnęłam pięści i wróciłam na swoje miejsce. Nie mam zamiaru już się tak wkurzać, za dużo i tak mam na głowię
Siedzę na tyłku już grubo kilkanaście godzin. Chcecie usłyszeć coś śmiesznego? Uwaga.. dalej nic nie wiem. Pielęgniarki biegały przed nami, wchodząc i wychodząc z sali Justina. Pytając o niego, za każdym jebanym razem dostawałam tą samą odpowiedz
"Nic nie wiadomo, proszę być dobrej myśli". W dupie mam ich tą dobrą myśl.
Cleo siedziała cały czas przy mnie. Właśnie smacznie spała na moim ramieniu. Odchyliłam głowę. Chciało mi się płakać, ale nie mam czym. Mdliło mnie i kręciło się w głowie.
Odwróciłam głowę, kiedy szyja zaczęła mnie już boleć i zauważyłam mężczyznę prze recepcji. Jego blond włosy, które lśniły w świetle szpitalnych lamp.
- Alex! - wstałam szybko z siedzeniu, zwalając przy tym Claudie na siedzenie. Usłyszałam tylko krótkie "Co jest?". Odwrócił się na pięcie, a na jego twarzy pojawił się piękny, szeroki uśmiech. Rozłożyła ramiona, a ja idealnie się w nie wpasowałam, owijając ciasno nogi wokół jego tułowia.
- Braciszku..- rozpłakałam się z jednej strony ze szczęścia, że jest przy mnie, a z drugiej, bo nadal zero informacji na temat Jussa.
- No już dobrze. Księżniczko,powiedz mi co jest? Wszystko w porządku? - mówił wszystko na jednym wdechu, pocierając moje plecy opiekuńczo.
- Tak, wszystko okej. Właściwie nic nie jest okej - pisnęłam - Justin on..on..właściwie n-nie wiem. Nikt nie chcę mi powiedzieć. Tak strasznie się boję.. - kciukami pocierał moje policzki
- Już cii.... - zamknął mnie w uścisku - Oddychaj Kochanie. Wdech i wydech, pamiętaj- robiłam co mi kazał - Lepiej?
- Tak - odwróciłam się na pięcie. Złapałam go za rękę i prowadziłam w miejsce gdzie znajduję się Cleo
- Wiesz..Wyglądasz gorzej niż gówno - zaśmiał się
- Ty śmieciu - odwróciłam się i przyłożyłam mu z otwartej ręki w pierś.
- Ała
- Poznajcie się. To Alex, mój brat, a to Claudia - usiadł na krześle, a ja na jego kolanach, przytulając się do cieplutkiej klatki piersiowej.
Przypomniały mi się stare czasy, kiedy siedzieliśmy u babci. Cała rodzina. Ja, Alex, mama i tata. Ach..te czasy teraz nie wrócą.
- Cześć - posłał jej ten zalotny uśmieszek, przez który dziewczyny mdlały. Mam zajebiście przystojnego brata. Najlepszego na tym zasranym wiecie.
Spojrzałam na Cleo. Nie wierzę...zarumieniła się!!!
- Hej - założyła pasemko włosów za ucho
- Miley Johns? - usłyszałam jakiś męski głos. Wstałam i zobaczyłam mężczyznę w niebieskim ubraniu
- Um..To ja
- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście - zmarszczyłam brwi i stanęłam obok niej
- Zapraszam do mojego gabinetu - otworzył przede mną drzwi, a ja weszłam do środka. Ściany były koloru miętowego, a meble białe.
- Proszę usiąść - wskazał na krzesło przy biurku. Zrobiłam co kazał
- A więc tak.. Wyniki badań toksykologicznych potwierdziły, że w żołądku Pana Biebera znajdują się kapsułki z kokainą i jedna z nich pękła. Potrzebna jest natychmiastowa operacja. Mam nadzieje, że nie jest za późno.. 1 gram czystej substancji..
Obraz wokół mnie zaczął się rozmazywać i kompletnie nic nie słyszałam. Jakby ktoś wcisnął mi stopery w uszy. Oglądałam jak jej usta się poruszają, ale nic do mnie nie docierało. Wstałam ze swojego krzesła i wyszłam z gabinetu. Cała się trzęsłam, a kolory z mojej twarzy kompletnie znikły.
- Miley? Co jest? - blondyn stanął przede mną i złapał za ręce - Wszystko w porządku?
Momentalnie mnie zemdliło. Znalazłam wzrokiem drzwi od WC i szybko pobiegłam w tamtą stronę. Upadłam przy sedesie i opróżniłam zawartość mojego żołądka. Alex zaczesał moją grzywkę do góry. Chwyciłam się za brzuch gdy zaczął mnie w chuj boleć.
- Co ci do cholery jest? - patrzył na mnie przerażony. Czułam się jakby ktoś wrzucił mnie do wrzącej wody, a ze środka wyrwał żywcem wszystkie wnętrzności.
- Proszę jej pomóc - zaczepił jakąś pielęgniarkę, która kucnęła przy mnie
- Co panią boli?
- Brzuch.. Rozrywa mnie od środka - łapałam krótkie oddechy, kiedy ból się powiększył
- Może pani wstać?
- Nie dam rady...
- Siostro! Wózek poproszę - krzyknęła, a w drzwiach stała już pulchna kobiecina z wózkiem - Na trzy - zwróciła się do Alexa. Podnieśli mnie i posadzili na wózku.
Skręcałam się z bólu, kiedy leżałam na szpitalnym łóżku, a ta sama kobieta uciskała dłońmi różne miejsca na moim brzuchu. Alex stał przy mnie i mruczał mi do ucha słodkie słówka. I to ma niby ukoić ten cholerny ból.
- Myślę, że powinniśmy zajrzeć do środka i zobaczyć co tam się dzieje - wylała zimny płyn na mój brzuch i przyłożyła coś co wyglądało jak penis, automatycznie ekran się włączył.
- Mhm...
- Co? - mój brat zmarszczył brwi, patrząc na ekran
- Tak myślałam - uśmiechnęła się szeroko
- Co jest grane? - podniosłam głos nadal nie wiedząc o co jej chodzi.
- Gratuluję. Jest pani w ciąży - wyszczerzyła się jeszcze bardziej, wycierając lepką maz z mojego brzucha - Zaraz dostanie pani jakieś tabletki na uspokojenie i proszę się nie denerwować, nie powinna pani tego robić w tym stanie
- Zabije go. Uduszę chuja gołymi rekami. Jebany kutas.. - Alex mamrotał pod nosem, a ucisk jego dłoni na mojej się zwiększył
Kurwa!!!



________________________________________________________________________________
* wymyślona nazwa

No więc Bieber znowu w szpitalu. Alex się pojawił i najlepsze Miley w ciąży. To ma być przełom w ich życiu i pretekst do tego żeby przestali się kłócić.
Mam nadzieje, że się podoba.
Proszę komentarz, jeśli można.
Do zobaczenia !!!

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 14

Pod rozdziałem jest notka, może dla niektórych trochę długa, to przeczytajcie to co podkreślone :)


Miley POV

Obudziły mnie promienie słońca, które kurewsko raziły mnie w oczy. Zapomnieliśmy zasłonić rolet. Wstałam z łóżka, nie budząc Justina. To, że ja już nie spałam nie znaczy, że on też musi. Włożyłam rękę w moje gęste, brązowe loki i przeczesałam je lekko. Czy zapomniałam o wczorajszym ranku? Nie, kurwa. Nie spałam całą noc myśląc nad tym, czy będzie już tak zawsze? Czy ma zamiar się tak zachowywać, jeśli tak to ja już wolę wrócić do tego jebanego Stratford i zamieszkać, nie wiem z Vanessą.
 Wlazłam do łazienki i założyłam męska koszulkę z dekoltem w serek. Ochlapałam twarz woda i wytarłam w ręcznik, gdy wyszłam Justin już nie spał, tylko siedział i gapił się w tego swojego Iphona. Wskoczyłam na materac i zbliżyłam się do szatyna
- Co robisz? - spoglądałam ukratkiem na telefon, ale kompletnie nic nie widziałam
- A nie widzisz? - widziałam jak uśmiecha się, cały czas patrząc na ekran
- No właśnie nie - w końcu udało mi się zobaczyć, że z kimś pisze, ale skapnął się i zablokował komórkę - Ukrywasz coś przede mną?
- Nieee...- przeciągnął literę "e" i zmarszczył lekko czoło
- Niech ci będzie - sapnęłam - Tak sobie myślałam i... - no i przerwał mi
- Ty myślisz? - zaśmiał się głośno. Jakie z niego dziecko, jestem bardziej dojrzalsza niż on
- Kurwa...nie przerywaj mi - warknęłam - Na czym to ja?...A! Tak sobie myślałam i obiecałeś mi, że pójdziemy na plażę, no więc idziemy?
- Nie za zimno na kąpanie się w wodzie?
- Jesteś takim idiotą, czy naprawdę nie rozumiesz o co mi chodzi? Chodzi mi o piknik, na niego dzisiaj jest najlepsza pora, bo nie jest tak zimno - przewróciłam oczami i szturchnęłam go
- Dobra, to rusz dupsko i chodzmy
- Szybki jesteś - uśmiechnęłam się zalotnie i ruszyłam do "szafy", wyjęłam długie, czarne spodnie z dziurami na kolanach, białego crop topa i jeansową ramoneskę + czarne, krótkie conversy - Zeszłam na dół i wzięłam banana, którego jadłam bardzo powoli. W końcu wyrzuciłam skórkę do śmieci i stanęłam przed schodami.
Czekałam i czekałam, powoli się denerwując. Tupałam prawą nogą i skrzyżowałam ręce na piersi.
No wreszcie!
- Co jest? - zapytał mnie. No głupio się pyta
- Dłużej nie mogłeś?
- Dzięki ty też wspaniale wyglądasz - schodził powoli, zapinając koszulę po samą szyję. Był ubrany w beżowe spodnie z krokiem i jeansową koszulą. Na głowię miał tradycyjnie czarnego fullcapa z czerwonym daszkiem, na nogach żółte supry
- Rusz się! - krzyknęłam i ruszyłam w stronę samochodu. Chwyciłam za klamkę i usadowiłam sie wygodnie na siedzeniu pasażera. Po chwili chłopak dołączył do mnie i wyjechaliśmy

~...~

-Wyciągnęłaś już wszystko?- zapytał Justin, przykładając kluczyk do zamka w samochodzie.
Spojrzałam na torbę, którą trzymałam w ręku.
-Hm, chyba tak- uśmiechnęłam się lekko. Zamknął samochód, a po chwili nasze dłonie były splecione ze sobą. Szliśmy po nieco chłodnawym piasku, więc postanowiłam nie ściągać swoich conversów. Jakoś nie widzi mi się mieć przemarzniętych stópek.
W odpowiednim miejscu, rozłożyliśmy koc. Położyłam się na nim, a Justin stał tak, że zasłaniał mi słońce. Zaczął rozpinać sobie koszulę, dzięki temu mogłam podziwiać jego idealnie umięśniony brzuch.
- Gapisz się na mnie dzieciaku - zaśmiał się szyderczo, siadając przy mnie
- Ej, nie mów do mnie dzieciaku - skrzywiłam się i wcisnęłam palca w jego ramię. Odwrócił głowę w moją stronę, ciągle się głupio uśmiechając
- Dla mnie jesteś dzieckiem. Ktoś tu jeszcze nie skończył pełnoletniego wieku, ciekawe kto.. - ściskał ze sobą wargi jakby próbował powstrzymać się od śmiechu.
Mam pomysł.
Zajebisty pomysł.
- Poczekaj tu
- Gdzie idziesz? - zmarszczył brwi, tak jakby niezadowolony czy coś..
-Chwilka- wstałam i obejrzałam wszystko co znajdowało się w zasięgu mojego wzroku.  Sklep, sklep, sklep, gdzie on cholera jest? Mam cię. Uśmiechnęłam się triumfalnie, idąc w stronę małej, zielonej butki.  Schyliłam głowę bliżej małego okienka, a w nim przywitała mnie uśmiechnięta, pulchna kobietka.
-Dzień dobry. Co podać?- już miałam jej odpowiedzieć, kiedy poczułam, że ktoś szarpie mnie za ramię. Odwróciłam się w stronę tego kogoś, a przede mną pojawiła się szczupła blondynka, a za nią 3 idiotki. Tak, było po nich widać, że nie są najmądrzejsze.
-Wepchałaś mi się suko w kolejkę- zmierzyła mnie uważnie wzrokiem, a jej twarz wygięła się w nieprzyjemne kształty
-Przepraszam, jak mnie przed chwilą nazwałaś?- skrzyżowałam ręce na piersi, stawiając ciężar mojego ciała na lewą stopę
-Spierdalaj, bo byłam tu pierwsza- spojrzała na swoje idealnie spiłowane paznokcie, pokazując mi jaka to ona była znudzona
- No patrz... - uśmiechnęłam sie sztucznie - Teraz ja jestem pierwsza, więc rusz te swoje wielkie dupsko i się suń - machnęłam dłonią, ciągle się uśmiechając
- Ty głupia szmato - jej dłonie zacisnęły sie na czubku głowy. Zaskoczona jej nagłym ruchem, zrobiłam to samo, a między innymi trzasnęłam ją w tą jej głupia mordę z całej siły. Usłyszałam jak kobieta z butki zaczęła coś tam do nas krzyczę, ale chwilowo miałam to w dupie.
Jakoś nie mam ochoty słuchać wyzwisk skierowanych do mnie, a szczególnie od takiej zołzy. Uderzałam pięściami gdzie popadnie, gdy nagle jej dłoń zderzyła się z moim nosem! Już myślałam, że mi go złamała, ale nie usłyszałam chrypnięcia, ani nic w tym stylu, więc chyba okay. Słysząc wiązankę przekleństw z jej napuchniętych już ust, wiedziałam, że każdy mój cios musiał ją boleć.
Należało się suce.
Nagle podbiegło do nas dwóch chłopaków, odciągając nas od siebie. Szamotałam się, bo nie chciałam jeszcze przestawać. Trzeba pokazać tej zdzirze, gdzie jej miejsce. Wyszczerzyłam się gdy zauważyłam jak wygląda.
- Puść mnie do cholery - uwolniła się z rąk blondyna, a jej durne koleżaneczki od razu do niej podleciały - Nie daruję ci tego kurwo - odwróciła się na pięcie. Chciałam sie wyrwać i dokończyć ten spór, ale brunet mi nie pozwalał
- Spokojnie, nie warto - postawił mnie na ziemi i puścił, ale najpierw upewnił się, że ta laska polazła - Dobrze się czujesz?
- Tak - skrzywiłam się lekko, gdy moją warga zaczęła piec. Ale spokojnie, ona też doznała obrażeń.. widząc jej posiniaczoną mordę, poplątane włosy na piasku  i kilka rozcięć.. och, uwierzcie mi, to był najlepszy widok jakikolwiek w życiu widziałam.
Oprócz ciałka Biebera oczywiście.
-Kurwa- splunęłam, gdy poczułam, że z nosa sączy się bordowa krew. Przyłożyłam do niego dłoń, odchylając głowę w tył. Blondyn kupił paczkę chusteczek, po czym wyciągnął je wszystkie i zwinął w kulkę. Podał mi zwinięte chusteczki, posyłając lekki uśmiech. Pospiesznie przyłożyłam je do nosa.
- Tyson, Nico....co tak długo?!
Ktoś krzyknął, a ja spojrzałam w tamta stronę. Stała tam grupka chłopaków z piłką do siatkówki. Odwróciłam głowę i spojrzałam się na chłopaków. Po co oni tu jeszcze są?
- Dobra, lećcie już - westchnęłam, przyciskając chusteczki jeszcze bardziej do nosa
- Na pewno? Jesteś tu sama? Jak chcesz to moge cię odwiezć do domu - powiedział ten wyższy, posyłając mi marną próbę uśmieszku, który często robi Justin.
- Nie, nie jestem sama. No już, już idzcie - ponagliłam ich dłonią. Mam nadzieje, że ten nos nie jest połamany. Przepraszam, ale jakoś nie widzi mi się wizyta u lekarza.
- Okej, do zobaczenia i..- chwilę się zawahał, ale ciągnął to dalej - Niezle jej dojebałaś dziewczyno - puścił oczko i po chwili odeszli ze swoją grupą.
-Dzięki- powiedziałam tak naprawdę sama do siebie, wypuszczając głośno powietrze. Odwróciłam się w drugą stronę i ruszyłam w moim kierunku.
Stanęłam nad Justinem, który leżał na wznak , na kocu i miał zamknięte oczy. Chusteczka, którą trzymałam przy nosie była już przesiąknięta bordową cieczą, więc i dłonie również miałam ujebane w tym gównie. Zaklęłam cicho pod nosem, ale Justin najwidoczniej musiał to usłyszeć, bo odwrócił głowę w moją stronę, zasłaniając ręką promienie słoneczne, które drażniły jego soczewki
- Co tak dłu... - jego oczy skanowały uważnie moją twarz- O nie.. kurwa znowu?- zasłonił twarz rękoma, wracają do poprzedniej pozycji. Wypuścił głośno powietrze i znów na mnie spojrzał
- Jak to znowu? - spytałam zszokowana, bo nigdy nie widział mnie bijącej się z kimś
- Liam mi opowiadał, jak lałaś się z Nina i to z mojego powodu - westchnął - Przynajmniej powiedz, że jej ostro wpierdoliłaś - z trudem powstrzymywał głośny śmiech. Poklepał miejsce koło siebie, abym tam usiadła jak i zaraz tak zrobiłam.
- Zamknij się..ta kurwa się na mnie rzuciła, rozumiesz to? Miałam tak stać i się przyglądać jak wyskakuje do mnie z pazurami? Nie dzięki - skrzyżowałam ręce na piersi, marszcząc zabawnie nos. Czułam jak gniew rozrywa mnie od środka. Gdy spojrzałam na jego minę myślałam, że zaraz jakaś cegłówka z nieba, ewentualnie kupa mewy, jebnie mi prosto na głowę.
- I z czego się debilu śmiejesz? To naprawdę kurewsko boli - złość powoli mijała, gdy uważnie badałam jego buzie, kiedy śmiał się tak beztrosko. Wyglądał tak pięknie. Tak, możecie się teraz ze mnie śmiać. Idiotka, która wzrusza się gdy widzi śmiejącego się chłopaka, okay..
- Chodz do tatusia - rozłożył ramiona, uśmiechając się zachęcająco- Tatuś coś poradzi- uśmiechnął się bezczelnie, puszczając mi oczko. Przedarłam się szybko przez kawałek koca, który nas dzielił i usiadłam na niego okrakiem.
- Oj, o j- zacmokał i zmarszczył brwi tak, że teraz stanowiły całość. Jego palec serdeczny gładził delikatnie czubek mojego nosa.
- Tak tatusiu? - wydęłam dolną wargę, robiąc moją najlepszą „smutną minkę”.
- Nie wygląda to za dobrze, ale na szczęście nie jest złamany, tylko trochę obity - złożył krótkiego buziaka w miejscu, gdzie przed chwilą dotykał palcem - Spokojnie, już nawet mam ułożoną receptę w głowie - zagryzł wargę, zjeżdżając wzrokiem w dół mojego ciała.
- Oh..niech zgadnę - zawiesiłam ręce na jego szyi - Seks najlepszy na wszystko?- przekrzywiłam głowę w bok, żeby mieć lepszy widok.
- Zgadłaś kotku - gwałtownie obrócił nas tak, że teraz leżałam na plecach, a on nade mną...

~...~

Otworzyłam oczy i zatrzepotałam nimi, żeby przyzwyczaić sie do światła. Odwróciłam sie w stronę Justina, cmoknęłam go w czoło i wstałam z łóżka, ale chłopak złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie
- Gdzie idziesz? - wychrypiał zaspanym głosem, zerkając na zegar- Jest wcześnie. Dlaczego już nie śpisz?- wymamrotał
- Muszę siusiu - uwolniłam sie z uścisku i weszłam do kibla. Gdy skończyłam załatwiać swoje sprawy, wróciłam z powrotem do sypialni, gdzie Justin już spokojnie gapił sie na swój durny telefon - jak zwykle - zaczęłam zbierac jego ciuchy. A właśnie, jeżeli chodzi o ten wczorajszy dzień na plaży i ten seks to nie martwcie się nie jestem taka głupia żeby bzykać sie z nim przy tylu ludziach. Posiedzieliśmy, powygłupialiśmy sie i wrócilismy spokojnie do domu, ale szybki numerek w samochodzie mnie nie ominął, haha!
Podnosząc jego ciemne spodnie, coś wypadło z kieszeni. Mówiąc coś, mam na myśli pistolet.. tak, dobrze widzisz, pistolet.
-Justin?- podniosłam go z podłogi, odwracając się w stronę chłopaka.
-No?- powiedział nadal patrząc się w ekran
- Zostaw ten jebany telefon i powiedz co to jest? I po cholerę ci to? - wrzasnęłam przerażona, kiedy on podniósł się szybko i nie minęła nawet chwilka, gdy stał już obok mnie
- Czemu kurwa grzebiesz w moich rzeczach? - wyrwał mi spluwę z dłoni, wsadzając ją z powrotem w tylną kieszeń spodni
- Przepraszam, ale zadałam ci pytanie. Głuchy jesteś? - ułożyłam dłonie na biodrach, patrząc na niego wyczekująco
- Gówno cię to obchodzi i lepiej zmień ton, bo nie podoba mi się to - powiedział śmiertelnie poważnie, naciągając na tyłek szare dresy. Wzdrygnęłam się lekko, ale nie dawałam za wygraną. Każdy normalny, bez żadnych problemów, zwyczajny człowiek nie nosi przy sobie spluwy, no kurwa!
- Nie! Nie zmienię tony, bo masz mi powiedzieć po chuj ci to?! - patrzyłam jak głupia na niego, a on cały czas patrzył się na swojego Iphona, aż w końcu dostał sms'a - Odpowiedz mi!
- Posłuchaj uważnie - ścisnął w dłoni mój prawy nadgarstek, wykręcając go lekko. Syknęłam gdy poczułam ostry ból - Teraz się zamkniesz, bo bardzo nie lubię wścibskich suk i poczekasz grzecznie aż wrócę i zapomnimy o tym zdarzeniu, zrozumiałaś? - powiedział głośno i wyraznie, podkreślając dokładnie każde słowo, a kiedy nie odpowiedziałam, zacisnął bardziej swój uścisk- Teraz zadam Ci to pytanie jeszc..
- Tak - sapnęłam, przymrużając oczy z bólu.
- Grzeczna dziewczynka - uśmiechnął się triumfalnie, zakładając zwykła białą bluzkę i zawieszając na szyi pare złotych łańcuszków. Zniesmaczona, zaczęłam pocierać obolałe miejsce, ale kurwa dalej piekło i już widziałam siniaki, które powoli zaczęły się formować na moim nadgarstku.  Jakby nigdy nic wyszedł, trzaskając drzwiami.
-Jebany kutas- wrzasnęłam, rzucając pierwszą, lepszą rzeczą, która leżała pod moja ręką - poduszka - w miejsce, przez które niedawno wychodził.
Ubrałam zwykłe dżinsowe spodnie, a koszulkę zostawiłam taką, jaką miałam na sobie, a mianowicie granatową bluzkę Justina z żółtym napisem. Zaczesałam dłonią grzywkę do tyłu. Biorąc klucze i telefon, wyszłam z domu

~...~

Jestem wykończona. Odwiedziłam chyba wszystkie sklepy. Dziwie się, że mi stopy jeszcze nie odpadły.
Siedziałam w jakieś małej kawiarence. Jestem w niej pierwszy raz, ale patrząc na wygląd wnętrza, myślę, że częściej będę tu wpadała. Wszystko idealnie do siebie pasuje. Stare, ciemne meble są w dobrym stylu, połączone z meblami trochę już bardziej nowoczesnymi. Ktoś ma do tego głowę.. Zamówiłam mój sok pomarańczowy, więc rozsiadłam się wygodnie na czerwonej kanapie, skubiąc listki małego krzaczka, który leżał na moim stole.
- Proszę bardzo - ktoś, a raczej kelner, postawił przede mną dużą szklankę z pomarańczową cieczą w środku. Uniosłam wzrok aby na niego spojrzeć. Był to wychudzony, rudy chłopiec z dużymi, czarnymi okularami na nosie. Czy jego matka go widziała bez koszulki? A jego rączki.. aż dziwne, że doniósł tacę z sokiem aż tutaj.
- Dzięki - uśmiechnęłam się przelotnie, układając czarną rurkę idealnie między moje wargi. Kiwnął tylko głową i podszedł do stolika obok.  Jęknęłam cicho delektując się sokiem z świeżo wyciśniętych pomarańczy.
- Hej laska - niech zgadnę, kto może mówić do mnie laska, ach..tak Cleo, a miaanowicie Claudia. Nie wiem jakim cudem siedziała na przeciwko mnie
- No cześć - nachyliłam się i pocałowałam w policzek, co odwzajemniła
- A gdzie Bieber? - wypiłam swój sok, charakterystycznym siorbnięciem
- A gdzie jest Zayn? - zaczęłam nie spokojnie skubać serwetkę obok. Niech ona nie mówi mi o tym jebanym chuju.
Cholera.
- Rozchorował się bidulek. Ej..nie zmieniaj tematu - zatrzepotała swoimi długimi rzęsami, a ja nie przerywałam swojej poprzedniej czynności
- Pokłóciłam się z nim
- Laska, daj sobie spokój i chodz ze mną dzisiaj na imprezę - wyrwała mi serwetkę z ręki i rzuciła gdzieś za siebie
- Justin, będzie mi robił znowu burdę w domu - wyjęłam pieniądze z kieszeni i położyłam na stole
- Olej go. Pomarudzi i przestanie - zaśmiała sie głośno, a wszyscy w okół patrzyli się na nas. Co ja jakaś trędowata? - No nie daj się prosić
- Okay, wchodzę w to - chwyciłam ją za rękę i lekko ścisnęłam
- No to zapraszam do mnie - pociągnęła mnie za rękę i zabrała w nieznanym kierunku
Miałam czas na obejrzenie domu, gdy Cara otwierała drzwi złotym kluczem. Powiedziałam domu? Miałam na myśli klatkę schodową. Tak mieszka w jednym z tych starych bloków, całych z czerwonej cegły. Gdy otworzyła drzwi weszła do środka, a ja za nią. Widok przede mną zaparł mi dech w piersiach. Mieszkanie było malutkie, ale zajebiście urządzone. Tu dominowały różne odcienie czerni, niebieskiego i też trochę białego.
- Nie.wyjdę.stąd.już.nigdy.kurwa - każde słowo podkreśliłam dokładnie, rozglądając się na boki.
- Dzięki - zaśmiała się, ściągając buty a następnie bluzkę i spodnie. Spojrzałam na nią, a moja szczęka opadła aż do podłogi, gdy zobaczyłam jak stoi przede mną w samej bieliźnie. Była taka piękna.
- Jaka chudzinka -  zmarszczyłam brwi, oglądając dokładnie każdy centymetr jej ciała. Oddałabym wszystko, chociażby tylko za jej nogi. Koniecznie muszę schudnąć..
- A wiesz co jest najdziwniejsze? Że pożeram wszystko co znajdzie się w zasięgu mojej ręki. Kocham jeść - zadowolona, naciągnęła na biodra przecierane jasne spodenki,  a w nie włożyła zwykłą koszulkę na ramiączka. Na wierzch zarzuciła kolorową kurtkę, a na stopy czarne, wiązane buty za kolana [KLIKNIJ.TU] Cholera, wyglądała bosko.
Zaczęłam grzebać w swoich torbach, aż w końcu znalazłam jakiś fajny strój [KLIKNIJ.TU]
Mam w dupie, czy jest zimno czy nie, ważne żeby wyglądać seksownie, w końcu idziemy na imprezę
- Chodzmy - ponagliłam ją, ciągnąc za jej dłoń. Skrzyżowałam nasze ręce razem i wyszliśmy na zewnątrz.
- Impreza kurwa! - Cleo wrzasnęła, przez co pewnie obudziła pół domu. Zaśmiałyśmy się razem głośno, idąc przed siebie

~...~

- Miley? - ktoś poklepał mnie w ramię, więc odwróciłam się. Stała przede mną Claudia z jakimś chłopakiem
- Tak? - parsknęłam śmiechem, patrząc na dziewczynę. Kręciło mi się cholernie w głowie, ale zignorowałam to biorąc kolejny łyk mieszaniny coli z wódką. Sądząc po jej uśmiechu można powiedzieć, że Cleo też była ostro wstawiona
- To John, mój znajomy z podstawówki, a to Miley - pokazała kilka gestów między nami, a następnie zaśmiała się głupio.
- Cześć, jestem John ale mów do mnie Za, każdy tak się do mnie zwraca - kiwnął głową na mój kubek - Widzę, że już Ci się kończy. Chodz zamówimy następnego - uśmiechnął się uroczo, a ja chwiejnym krokiem podeszłam do niego, chwytając go za rękę. Cleo jak zwykle gdzieś zniknęła, a to miał być NASZ wieczór. Szłam za nim, patrząc na moje buty. Obraz ciągle mi się rozlewał, więc starałam się często poruszać powiekami. W końcu wpadłam na jakiegoś gościa i rozlałam na niego całego drinka
- Sor-ry - wybuchłam śmiechem, a on tylko machnął ręka. Śmiałam się cały czas, normalnie ze wszystkiego, nawet kiedy wleciałam na ścianę. Usiadłam na barze, machając nogami i uśmiechając się zalotnie do każdego. John, stanął obok mnie podając mi nowy kubek z  drinkiem, a jego usta, delikatnie dotykały mojej szyi. Czy mi to przeszkadzało? Nie, a powiedziałabym, że zajebiście gilgotało.

Justin POV

Gdzie ona do jasnej cholery jest?  Już po 24, a jej nie ma. Nie widzielismy sie od rana, a ona jakby zapadła sie po ziemię. Może odrobinę przesadziłem z ta akcja rano, ale kurwa..nie nawidzę jak jakaś tam wścibska dziwka grzebie w moich rzeczach.  A co do tej spluwy w moich spodniach.. Po prostu jestem wciągnięty w takie interesy, w których bez broni przegrałbyś od razu na starcie. Tak już jest.  Musiałem się od stresować, więc postanowiłem wyskoczyć na miasto. Jeżdżąc po pustych ulicach, zauważyłem pewien ciekawy klub. Kolorowy napis błyszczał już w oddali. Zjechałem na parking, a następnie wyszedłem z samochodu.
Wchodząc do środka od razu uderzył we mnie zapach alkoholu i spoconych ludzi. Co powiecie na noc z pustą laleczką Barbie? Jest tu takich pełno, a ja na to mam właśnie ochotę. Podszedłem do baru i zamówiłem sobie  whiskey ze spritem i lodem. Kiedy odebrałem kubek, oparłem się plecami o ścianę, powoli sącząc napój. Muzyka grała bardzo głośno, ale nikomu to nie przeszkadzało, z resztą mi też nie. Wziąłem kolejnego łyka, obserwując ludzi, kiedy zauważyłem grupę ludzi stojących wokół jednej ze świecących kostek. Wiwatowali, klaskali a pieniądze fruwały nad nimi. Czemu nie iść i nie sprawdzić co tam się dzieje? Podszedłem bliżej, ale kurwa nic nie widziałem.. tylu ich było. Każdy się pchał aby być najbliżej widowiska. Pchnąłem kilu napaleńców, kiedy w końcu znalazłem się na samym początku. Jakiś chłopak pomagał rozbierać się dla laski. Lizał ją po ca…
Kurwa.
Co do chuja?!
Co to ma znaczyć do kurwy nędzy?!
Kiedy dziewczyna odwróciła głowę akurat w moją stronę, rozpoznałem, że to była Miley. Tak, Miley.  Zepchnąłem tego skurwiela z niej, a on kompletnie nawalony usiadł na podłodze.
- Znajdz sobie własną i wpierdalaj - krzyknął, strasznie się jąkał. Moje pięści momentalnie się ścisnęły i byłem gotowy go zabić. Rzuciłem się na niego, okładając go pięściami gdzie popadnie. Jakiś facet złapał mnie od tyłu za ramiona i z całej siły szarpnął, tak, że stanąłem na nogi. Menda leżała teraz na podłodze, a krew zalała jego całą twarz. Był nieprzytomny. Poprawiłem swoją skórzaną kurtkę, przenosząc wzrok na Miley, która śmiała się machając do każdego. Wypuściłem głośno powietrze podchodząc do niej. Włożyłem jej rękę pod kolana, a drugą dłoń ułożyłem na jej plecach. Wziąłem ją na ręce, jak to w zwyczaju jest noszona panna młoda. Niektórzy zwyczajnie odpuścili, odchodząc z powrotem na parkiet, ale byli też tacy co pluli się jeszcze pod nosem. Wystarczyło, że wysłałem im parę piorunów wzrokiem, a oni rozchodzili się. Kiedy już wyszliśmy na świeże powietrze usłyszałem ciche pochrapywanie dziewczyny, która wtuliła się w moją klatkę piersiową. Jestem wściekły, mam ochotę zostawić ją tu na chodniku, ale nie zrobię tego. Nie mogę, choć sobie na to zasłużyła.
Ułożyłem ją śpiącą na siedzeniu pasażera, a sam odpaliłem samochód i już byliśmy w trakcie drogi do domu. Obserwowałem każdy milimetr jej ciała. Wyglądała tak zajebiście seksownie, że mój przyjaciel, aż krzyczał o wejście do jej dziurki, tak jak wczoraj, tak zrobiliśmy to tu..w samochodzie na tylnym siedzeniu.
Kurwa! W tych rzeczach jej jeszcze nie widziałem. Boże, to jakaś bogini. Moja bogini i nie pozwolę, żeby jakiś obcy facet ją dotykał. Zapłaci za to.....



_________________________________________
Trele morele 
Jest nowy rozdział!!!!!!!! 
Um...chciałabym coś powiedzieć. Jak zauważyliście (pewnie) to Miley zrobiła się taka...bardziej pewna siebie, ale to przez Justina. No przebywać tyle czasu z nim, to trudno się nie zmienić, lecz tam w środku nadal jest ta sama wrażliwa Mils, przez którą wynikają pewne kłótnie pomiędzy nimi (chodzi mi o ich charaktery, z pozoru się nie różnią, ale no wiecie ona jest bardziej dojrzalsza niż on), ale jeszcze trochę tak będzie i przestana mieć do siebie jakiekolwiek wąty. Cierpliwości...
A i rozdziały będę dodawać w tedy kiedy napiszę. 
Sorki za błędy, komentować proszę :)

Kocham was xo ♥

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 13

Miley POV


Obudził mnie grzmot dochodzący z zewnątrz. Zeskoczyłam szybko z łóżka i podeszłam do okna. Lało! Jak ja nienawidzę tej jesieni! Cholernie nienawidzę! Podeszłam do szafy - nie wiem czy można nazwać to szafą -, ale uznajmy, że to to. Wyjęłam dresy i powędrowałam szybko do łazienki. Zdjęłam ubrania i stanęłam przed lustrem. Wolałam na siebie nie patrzeć, ale musiałam to zrobić z przyzwyczajenia. Hhaha! No to pięknie, wyglądam jak jakiś nie dorób. Co ja takiego robiłam wczoraj? Tego to nie pamiętam. Wlazłam pod prysznic. Po 30 minutach wyszłam, wysuszyłam włosy i związałam je w kok. Założyłam dresy i zbiegłam na dół. Justina nie było w pokoju. Albo gdzieś wyszedł - znowu - lub bardzo narozrabiałam wczoraj. Był w salonie. Leżał plackiem na kanapie. Wymknęłam się do kuchni. Nie chciałam żeby wiedział, że już nie śpię. Wyjęłam cicho sok pomidorowy i wróciłam na schody. Ledwo pokonałam jeden, a on mnie zauważył. Kurwa, jak?!
- Myślałaś, że ci daruję? - stał przy schodach i patrzył mi prosto w oczy. Nie! Nie dam rady! Odwróciłam wzrok
- Co niby? - przetarłam lekko oczy
- Pamiętasz o której wróciłaś do domu?!
- Nie drzyj się. Głowa mnie boli - potarłam głowę. Niech on da mi dzisiaj spokój. Pozbędę się kaca i w tedy niech wrzeszczy ile wlezie, ale nie teraz!
- A to czemu?! A no tak wróciłaś o 5 rano, całkiem pijana! - syknął - Powiedziałem żebyś pozwiedzała, ale miasto, a nie pobliskie bary!
- Co miałam pozwiedzać?! Zabytki?! Nie znam tego miasta!
- Ale klub to znalazłaś z łatwością?! - oparł się o ścianę
- Nie byłam sama - zmarszczył lekko czoło i wpatrywał się we mnie osłupiały
- To z kim do cholery?!
- Ze znajomym
- Czyli już masz znajomych? Tak szybko? Przecież jak mnie poznałaś to taka szara myszka! - zaśmiał się. Przygryzłam wargę, aż poczułam nieprzyjemną ciecz w ustach, którą szybko połknęłam
- Ludzie się zmieniają! Co po niektórzy - ostatnie zdanie powiedziałam odrobinę ciszej
- Dobra, a powiesz jak ten znajomy ma na imię - zrobił uszy króliczka w powietrzu kiedy wypowiedział słowo "znajomy"
- Zayn. To ten hydraulik - spuściłam głowę
- Czyli gdy mnie nie ma umawiasz się z jakimiś fagasami!? - włożył rękę we włosy i ze złością pociągnął za końcówki
- On jet gejem
- Miley, ale ty naiwna. A gdyby okazał się jakimś pedofilem, to co? Zgwałcił by cię i nie wiadomo co zrobił!
- Ale nie jest żadnym pedofilem tylko gejem! I to on się mną zaopiekowała kiedy ty byłeś chuj wie gdzie! - zacisnęłam pięści
- Ciekawe jak zaopiekował - wywrócił oczami
- Co masz na myśli?! - skierowałam wzrok na niego
- Zachowałaś się Miley, jak... - przerwał. Języka w gębie zabrakło!?
- No jak? Powiedz?!
- Jak dziwka - czy ja dobrze słyszałam? Dziwka?! Najpierw księżniczka, a teraz takie coś?!
- Czyli uważasz, że taka jestem?! Że się puszczam?! - zakręciła mi się łza w oku. Chciała wylecieć, ale ja jej nie pozwoliłam

Nie bądz miękka Mils!

- Miley, ja....Ja przep...
- Daruj sobie - usiadłam na schodku i schowałam głowę między nogi
- Wybacz mi. Martwiłem się o ciebie - westchnął głośno - A gdyby ci się coś stało? Nie darowałbym sobie
- Ale nic mi się nie stało - podniosłam głowę i spojrzałam mu głęboko w oczy. Mam ochotę się do niego przytulić, ale nie, nie dam mu tej satysfakcji. Ja zawsze ulegam, teraz jego kolej. Oderwałam wzrok od jego karmelowych tęczówek i patrzyłam się przed siebie. Poczułam jak obejmuję mnie i szepcze do ucha
- Wybaczysz takiemu idiocie jak ja? - musnął lekko moja szyję, na co odsunęłam się od niego i znowu spojrzałam się w jego stronę
- A czy powinnam wybaczać takiemu dupkowi jak ty?
- Tak. Zwłaszcza, że ten dupek cię cholernie kocha - KOCHA?! Jezu! Przez do słowo, na policzki wkradł mi się rumieniec. Uśmiechnął się i wstał. Stanął przede mną - Wstawaj - machną rękoma do góry. Zrobiłam jak chciał.
- Ale co ty ch.. - nie dokończyłam, bo wessał się w moje usta i zaczął całować zachłannie. Uchyliłam delikatnie usta, zapraszając go do środka. Nasze języki szybko się odnalazły. Chwycił mnie za pośladki i podniósł do góry. Moje nogi oplotły się wokół jego talii. Odsunął się na moment
- Miley! - pisnął jak mała dziewczynka - Obśliniłaś mnie - haha wrócił debil
- Idiota. Tylko ty umiesz popsuć taką cudowną chwilę - wyrwałam się z jego uścisku i stanęłam na równe nogi. Stanęłam na palcach i musnęłam jego usta swoimi. Niech żałuję, ze przerwał! - Dobra to co robimy?
- Nie wiem jak ty, ale ja jetem głodny
- To chodz do kuchni - miałam zamiar pójść w tamtym kierunku, ale chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie
- Um...nie ma nic do jezenia. A ja mam ochotę na jakiegoś fast-fooda. To pojedziemy gdzieś? - patrzył na mnie błagającym wzrokiem
- No dobra, ale daj mi się przebrać
- Ale po co?
- Bo wyglądam okropnie
- Dla mnie wyglądasz bosko - wywróciłam oczami i się odwróciłam. Szatyn sprzedał mi klapsa w tyłek. Złapałam się za obolałe miejsce
- Frajer - wbiegłam na górę i wyjęłam z "szafy" [Kliknij] (bez plecaka). Ubrałam się szybko i zbiegłam na dół. Oboje weszliśmy do samochodu. Chłopak odpalił silnik i ruszylismy.
- Kocham cię Miley - Justin chwycił mnie za rękę i trzymał tak cały czas póki nie musiał zmienić skrzyni biegów. Ja tylko uśmiechałam się sztucznie. Nie odpowiedziałam mu, bo nie wiem czy go kocham. Nie jestem pewna uczucia jakim go darzę, ale zobaczymy co przyniesię przyszłość.

***

- Dobra to tu - wyłączył silnik, wychodząc z samochodu.
- Okay - westchnęłam, dobiegając do niego, kiedy już wchodził do baru. Ja pierdole, też tak macie, że momentalnie wasz humor się zmienia? Nienawidzę tego.. W środku nie było nikogo, a smród spalonego oleju, uderzył o moją twarz. Skrzywiłam się siadając przy jednym z małych, okrągłych stoliczków. Justin usiadł naprzeciwko mnie
- To co mały gnoju chcesz? - uśmiechnął się szeroko
- Pff...mam ochotę na ciebie - błądziłam ręką po jego udzie niebezpiecznie blisko krocza. Jęknął, zamykając oczy
- Miley, przestań - powiedział gardłowo
- A co jeśli nie chcę - uśmiechnęłam się jak głupia blondynka. Celowo
- Będę musiał zabrać cię do tej ohydnej łazienki i skorzystać z okazji, że mnie pragniesz - odwróciłam się w drugą stronę, patrząc na obrzydliwie wyglądające drzwi od łazienki. Zmarszczyłam nos, przenosząc wzrok z powrotem na Jusa.  Nie, nie chcę nawet sobie wyobrażać co tam się dzieje. Fujka!
- Chcę frytki - uśmiechnęłam się lekko
- Prawidłowo - podeszła do nas kelnerka, która przyniosła nam nasze zamówienie. Widziałam jak ukratkiem patrzy się na MOJEGO FACETA, wysyłając mu zalotne uśmieszki. Zabierzcie stąd te sukę, albo będzie zle.
Chwila.
 Zabijcie mnie.
Ten chuj do niej mrugnął.
Gdy odeszła, ja uderzyłam z całej siły, pięścią w jego pierś. Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi oczami robiąc przy tym głupkowaty uśmiech. Debil
- A to za co? - zmarszczył czoło
-Za bycie najgorszym dupkiem na całym tym zasranym świecie - mały idiota. Przepraszam nie taki mały. Wzięłam jednego frytka, pchając go prosto do buzi.
- Bo byłem miły? - zrobił usta na kształt litery „o”- Ciągle mnie ranisz- pokręcił smutno głową
- Zamiast pierdolić jakieś głupoty, dawaj buzi - złapałam go za jego koszulkę, ciągnąc w moją stronę. Usta ułożyłam w idealny dzióbek, a oczy przymrużyłam. Po chwili nasze usta złączyły się w całość, a Justin uchylił delikatnie wargi, zapraszając mnie do środka. Uśmiechnęłam się poprzez pocałunek, szukając językiem jego język, kiedy w ekstremalnym tempie wypuściłam powietrze, tak, że moje wargi zrobiły tak jak wargi konia.
- Miałeś jedzenie w buzi! - pisnęłam, wycierając dłonią wierzch moich ust. Wzięłam łyka wody, obserwując jak Justin pęka ze śmiechu -  Jesteś obrzydliwy. Nienawidzę cię - wystawiłam język w jego stronę. Teraz już wiem czemu mi pozwolił pierwszej wepchnąć język wgłąb jego ust.
- Oh...zamknij się - posłał mi buziaczka, na co ja odpowiedziałam mu środkowym palcem - Menda - mruknął
- Nie mów tak do siebie - odsunęłam talerz, wypełniony po brzegi frytkami- Justin? - chciałam, żeby zwrócił na mnie swoją uwagę, co mi się nawet udało. Serio, myślałam, że się nie oderwie od tej grubej bułki, wypchanej różnymi świństwami, którą ledwo co mieścił w swoich dłoniach. Mruknął coś pod nosem, dając mi do zrozumienia, że mnie słucha.
- Wiesz, że będzie nam ciężko? Ale wiesz co jeszcze? - westchnęłam cicho-  Nie możemy się poddawać, musimy starać się aby wszystko szło idealnie - kiwnęłam głową, skubiąc czerwoną serwetkę
- Póki jesteśmy razem, wszystko będzie dobrze - wyszczerzył się, a z jego ust wyleciały kawałki hamburger - A teraz daj mi zjeść
- Udław się świnio - zaśmialiśmy się oboje

***

Weszliśmy do domu i odruchowo usiedliśmy na kanapie. Wyjęłam telefon. Miałam 20 nieodebranych połączeń od mamy, Alexa i jedna wiadomość od...nie znałam tego numeru. Otworzyłam sms-a

OD: Nieznany
Hej laska! Możemy do ciebie wpaść? Nudzi nam się :)
Claudia

Na wstępie wiedziałam, że to Claudia. Tylko ona mówi na mnie laska. Ostatniej nocy z tego co pamiętam powtórzyła to słowo chyba z milion razy. Przysunęłam się do Justina i spytałam
- Może tu przyjść Zayn i jego przyjaciółka? - wskoczyłam mu na kolana i czekałam na odpowiedz
- Hmm....a zasłużyłaś? - złapał mnie za dupę i miętosił ją w rękach
- Proszę. Poznasz w końcu go i zobaczysz, że to nie jest żaden pedofil - zaśmialiśmy się
- No dobra, a kiedy będą? - spojrzałam na telefon, napisała mi, że będzie o 16, a jest 15:30
- Masz pół godziny na ogarnięcie swojego downa - zeszłam z niego i zaczęłam sprzątać wszystko. Salon i kuchnie. Było tu tak brudno, ja nie wiem co on robił za nim tu przyjechaliśmy. Wszystko wyglądało jakby przeszło tornado, ale przedwczoraj i wczoraj nie miałam ochoty sprzątać - Kiedy ty ostatnio tu byłeś?
- Tydzień przed tym jak tu zamieszkaliśmy - widziałam jak patrzy się na mnie z pożądaniem. Ma chcice, suka
- To nie mogłeś ruszyć tej swojej seksownej dupci i posprzątać - machnęłam ręką w powietrzu
- Musiałem załatwić żebyś tu ze mną przyjechała i została moją prywatną pokojówką - pokazałam mu język. Podeszłam do telewizora. Za nim znalazłam coś ciekawego. Majtki. Tak dobrze słyszycie majtki Justina. Chwyciłam je w dwa palce i stanęłam przed nim
- Jesteś obrzydliwym bałaganiarzem Justinku - rzuciłam w niego materiałem
- Teraz brzydzisz się moich bokserek, a jak je ze mnie zdejmowałaś to jakoś ci to nie przeszkadzało - nachyliłam się nad nim i pocałowałam przygryzając jego dolną wargę
- Chcesz żeby twoi znajomi przyłapali nas na uprawianiu gorącego sexu?  - przerwałam i szturchnęłam go lekko
- No wiesz będzie tu gej i dziewczyna, więc nie chciałabym żeby zobaczyli twojego przyjaciela, który siedziałby we mnie twardo - uśmiechnęłam się szeroko - Dobra teraz wstawaj i pomóż mi ogarnąć ten burdel, Bieber
- Już pszepani - stanął na baczność. Jaki on głupi i dziecinny

***

Usłyszałam pukanie o drzwi, podeszłam do nich i otworzyłam. Przywitała mnie całusem w policzek blondynka, a za nią Zayn
- Hejka - powiedzieli równocześnie, jakby to ćwiczyli
- Siema wchodzcie - skierowałam ręka na salon
- Gdzie twój chłopak? - powiedziała dziewczyna. Stanęliśmy w przed pokoju
- Um... - nagle usłyszałam kroki za sobą. odwróciłam się i ujrzałam mojego idiote - Dobra poznajcie się - zaczęłam przedstawiać ich po kolei - Claudia poznaj Ju... - przerwała mi
- Justin! - krzyknęła głośno i wskoczyła w ramiona szatyna.
Przepraszam?
O co tu chodzi?
- Um...wy się znacie? - Justin opuścił Claudie i spojrzeli się na mnie
- Tak, poznaliśmy się na imprezie - zrobił ten swój bezczelny uśmieszek. Nie chcę wiedzieć co się tam działo
- Miałeś do mnie zadzwonić! - dodała
- Przepraszam Cleo, zgubiłem twój numer
- Tak, tak
- Cleo? - zapytałam. W końcu udało mi się coś powiedzieć
- Tak na mnie mówią
- No dobra to usiądzmy - Zayn i Justin się przywitali i usiedliśmy na kanapie
- Chcecie coś do picia? - odparł szatyn
- Przynieś coli. Jeśli w ogóle coś jest
- O to się nie martw - cmoknął w moją stronę. Gdy odszedł, nastąpiła chwilowa cisz, ale nie na długo
- Nie mówiłaś, że masz tak zajebiście przystojnego chłopaka - Zayn oblizał usta i spojrzał na Justina stojącego w kuchni
- Ty zachłanna szmato, nawet o tym nie myśl - uderzyłam go z otwartej ręki w pierś
- Nie mam zamiaru ci go odbijać, mendo

***

Siedzieliśmy i gadaliśmy, tak do 23, potem sobie poszli, a ja zabrałam się za sprzątanie. Nie trwało to więcej niż 10 minut. Weszłam do pokoju i założyłam za dużą koszulkę, umyłam zęby i się położyłam. Owinęłam się kołdrą, tak że nie zostawiłam nic dla Justina. Chciałam mieć ją całą dla siebie, bo jest taka cieplutka i miękka, ale na próżno. Szatyn położył się obok mnie i zabrał odrobinę kołdry, przysunął się i mocno przytulił. Podniósł lekko moją koszulkę, aby mieć dostęp do moich majtek. Próbował włożyć do nich rękę. Nie udało mu się, ponieważ go zatrzymałam
- Nawet nie próbuj
- Czemu? - obrócił mnie w swoją stronę i chwycił mocno za mój biedny tyłek
- Justin! - syknęłam - To boli
- Przepraszam
- Dzisiaj nie mam ochoty - spojrzał się na mnie i zrobił minę szczeniaczka. Wciągnął i wypuścił głośno powietrze nosem
- A jutro? - powiedział z nadzieja w głosie
- Może - uśmiechnął się szeroko. Odsunęłam się i położyłam prosto, ten wsunął swój głupi łeb między moją głowę, a ramię. Szepnął
- Dobranoc moja księżniczko
- Dobranoc mój książę - ostatnie co zrobił to pocałował mnie w szyję, a niedługo usłyszałam cichutkie pochrapywanie.


___________________________
Siallalallalal
I jest nowy rozdział. Wiem, że wcześnie, ale no wiecie, tyle osób się pytało o niego, no więc jest.
Może być trochę błędów itp. Przepraszam za to bardzo.
Kocham was wszystkich :) ♥

Pozdro xo

A jak można to proszę o komętarz :)

niedziela, 1 lutego 2015

LIEBSTER AWARDS

Dziękuję za nominację Tio Ali


Nominację do Liebster Awards jest otrzymywana od innego blogera za tak zwaną dobrą robotę.
Nominuje się blogi o małej liczbie wyświetleń.

Odpowiedzi na pytania:

1.Do jakich fandomów należysz?
Jestem Belieber i Smiler

2.Twoje największe marzenie?
Zostać tancerką i zagrać w jakimś filmie. 
Bardzo chcę zamieszkać w stanach i zacząć nowe życie.

3.Jaki jest twój życiowy cel?
Mam zamiar spełnić marzenia i się nigdy nie poddawać.

4.Gdzie widzisz się za 20 lat?
Hmm..trudne pytanie. Na scenie, albo w telewizji.
Bardziej realistyczne jest posada szefa w jakiejś firmie w Stanach lub w Polsce.

5.Czy lubisz McDonalad'a?
Oczywiście.

6.Często chodzisz do kina?
Różnie, ale wole kino domowe z rodziną (mamą i bratem)

7.Ulubieniec z 1D?
Niall Horan ♥

8.Od kiedy jesteś Directioner?
Nie jestem Directioner, ale bardzo lubię ten zespół :)

9. Czy jeśli istniał by guzik dzięki któremu mogłabyś urodzić się jeszcze raz, w jakimkolwiek losowo wybranym miejscu, (mógłby to być kraj w stanie wojny, Hawaje, biedna wioska Afrykańska ... itd [NIE WIEDZIAŁABYŚ GDZIE SIĘ ZNAJDZIESZ]) zaryzykowałabyś?
Chyba nie, lubię swoje życie takie jakie jest

10.Ulubiony polski i zagraniczny aktor i aktorka?
Polski: 
aktor: Cezary Pazura
aktorka: Małgorzata Kożuchowska
Zagraniczny:
aktor: Jackie Chan
aktorka: Penelope Cruz

11.Ulubiona piosenka?
Justin Bieber - Confident
Rock Mafia ft.Miley Cyrus - Big big bang

12.Najlepsza książka według ciebie?
"gwiazd naszych wina" - John Green
"piękne istoty"


Nominuję:

Pytania dla was:
1.Ile jesteście Belieber?
2.Twoje największe marzenie?
3.Co byś chciała zmienić w swoim życiu?
4.Ulubiona piosenka?
5.Ulubiony film?
6.Miejsce gdzie chciałabyś pojechać?
7.Jaką moc byś wybrała?

Rozdział 12

Justin POV

- Bieber! - zerwałem się szybko z łóżka i pobiegłem do kuchni, skąd dobiegał hałas
- Co się stało?! - zobaczyłem brunetkę, która majstrowała coś pod zlewem, przy tym kręciła kusząco dupą. Podszedłem do niej, nachyliłem się i pocałowałem kawałek odkrytych pleców - Idiotko, wystraszyłaś mnie - dziewczyny wstała i otrzepała się. Skrzyżowała ręce na piersi
- Kran się popsuł
- A ty próbowałaś go bardziej popsuć?
- Nie. Chciałam go naprawić
- Od tego jest hydraulik, a ty nie powinnaś się do tego zabierać, bo jeszcze rączki pobrudzisz - zaśmiałem się, a ona walnęła mnie z otwartej ręki w klatę. Złapałem się za miejsce uderzenia - Ała? - czujecie ten sarkazm
- Jesteś śmieciem - uśmiechnęła się nie śmiało
- Którego ubóstwiasz najbardziej na świecie - podniosła lekko brwi
- Chciałbyś. Co dzisiaj robimy?
- Ty możesz pozwiedzać, a ja muszę jechać coś załatwić
- A myślałam, że gdzieś wyjdziemy
- Nie dzisiaj - spuściła wzrok w dół. Chwyciłem jej podbródek i podniosłem - Ale może jutro pójdziemy na plaże
- Okay - przytuliła mnie mocno i przygryzła płatek mojego ucha, na co cicho jęknąłem
- Która godzina? - oderwała się ode mnie i spojrzała na zegarek, który miała na ręcę
- Po 13, a c...
- O Kurwa! Muszę juz lecieć - chwyciłem torbę i kluczyki, rzuciłem tylko kilka słów - Pieniądze masz na szafce. Pa, kochanie - wbiegłem do samochodu i szybkim ruchem odpaliłem silnik


Miley POV

No i zostałam sama. Jak zwykle. Myślałam, że spędzimy czas razem, ale z tym panem się nie da. No dobra muszę zadzwonić po hydraulika. Weszłam do salonu i wzięłam telefon. Zaraz to nie jest mój. Haha ten idiota zapomniał czegoś. Zadzwonię z jego. Wpisałam hasło i wybrałam numer.
Pip...Pip...PIp - Witam tu firma "Zdziałamy cuda" w czym mogę pomóc?
- Potrzebuję hydraulika. Kran się popsuł
- Dobrze, zaraz kogoś wyślę. Do widzenia
- Um..a adres nie potrzebny?
- Namierzymy pani komórkę
- Okay. Do widzenia - koniec rozmowy
Usiadłam na kanapie i włączyłam MTV. Uwielbiam oglądać ten kanał, akurat leciał mój ulubiony program "U Kardashianów". Oglądanie przerwał mi dzwoniący telefon. Ktoś dzwoni do Justina. Nie powinnam odbierać, ale jak to coś ważnego? Najwyżej będzie zły. Spojrzałam na ekran.
Połączenie przychodzące Joe
Odebrałam.
- Halo
- Bieber?
- Yy..jego dziewczyna
- Wow, on ma dziewczynę? - słyszałam zdziwienie w jego głosię. Co w tym takiego dziwnego? - No nic, gdzie on jest?
- Pojechał gdzieś, ale...
- Dobra, na razie - koniec rozmowy
Aha? To było dziwne. Nie ważne. Podeszłam do drzwi, bo ktoś, a raczej wezwany hydraulik zapukał.
- Dzień dobry - stanął przede mną wysoki chłopak o kruczo-czarnych włosach, miał na sobie zielony kombinezon coś typu ogrodniczek i białą ciasną podkoszulkę. Hmm...przystojny jest i to jak, ale w porównaniu do mojego Justina to jakiś paszczur. Tak bardzo skromnie
- Zapraszam - rzucił krótki uśmiech, który odwzajemniłam. Skierowaliśmy się do kuchni. Podszedł do popsutego kranu. Oparłam się o framugę i obserwowałam każdy jego najmniejszy ruch. Trwało to mniej niż 15 minut
- Gotowe - wstał i wytarł ręce w ściereczkę. Odwrócił się i zaczął iść w moja strone. Stanął przede mną
- To ile sie należy? - spojrzałam się w jego brązowe tęczówki
- Jak dla ciebie, to - przeciągnął "o" i zrobił minę jakby sie zastanawiał - 20 dolarów i piwo - uśmiechnęłam sie i przerzuciłam pasemko włosów za ucho. Podeszłam do szafki i wzięłam pieniądze, które po chwili mu podałam
- Mam kogoś - chłopak podrapał się po głowie
- Nie martw się, jestem gejem - podniosłam brwi jak tylko mogłam
- Serio? Ale po co mnie na piwo zapraszasz?
- Widzę, że jesteś nowa, bo nigdy cie tu nie spotkałem - westchnął - Chciałem być miły
- Jeżeli to prawda to z tobą pójdę, tylko kiedy?
- Może być dzisiaj?
- Um...nie ma sprawy
- To przyjadę po ciebie o 20
- Okay - odprowadziłam go do drzwi. Pożegnał mnie uściskiem - To do zobaczenia
- Pa - wróciłam do oglądania telewizji.
Siedziałam, tak dobre kilka godzin. Spojrzałam na telefon. Szlag! Już 19! Mam tylko godzinę na przygotowanie się! Weszłam na górę podeszłam do szafy i wyjęłam


(zamiast szalu, to jeansowa kurtka z ćwiekami)
Weszłam do łazienki i włączyłam prysznic. Zdjęłam zbędne ubrania. Woda spływła po moim ciele. Chwyciłam truskawkowy żel pod prysznic, wycisnęłam trochę na ręke i wmasowałam w siebie. Gdy wyszłam, wytarłam się dokładnie i założyłam wybrany komplet. Rzęsy przeczesałam tuszem, a usta podkreśliłam bezbarwnym błyszczykiem. Włosy związałam w kitke. Zeszłam do salonu i spojrzałam na zegarek. Jest 19:50. Coś mi tu nie pasuje, a tak! Ten frajer jeszcze nie wrócił. W chuj z nim. Jego sprawa. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi podbiegłam do nich i otworzyłam. Czekał już poznany dzisiaj chłopak
- Wow! - zrobił wielkie oczy - Ale wyglądasz
- Jesteś miły. Idziemy?
- A buty? - spojrzałam na swoje gołe nogi
- O kurde! - chwyciłam białe szpilki i je założyłam - Teraz jestem gotowa - uśmiechnął się. Wzięłam swój telefon i zamknęłam drzwi. Weszliśmy do czarnego BMW. Chłopak odpalił auto i ruszyliśmy.
- A tak w ogóle jestem Zayn
- Miley - poprawiłam się na siedzeniu - Gdzie jedziemy?
- Do super klubu
- Aha - wierciłam się ciągle
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Zaufaj mi - złapał mnie za rękę i pokazał swoje śnieżno-białe zęby, po chwili ją zabrał
- Dobra

***

Siedzieliśmy przy barze i gadaliśmy, gdy nagle podeszła do nas dziewczyna. Była ciemną blondynką o błękitnych oczach
- Zayni! - pochyliła się i pocałowała go w usta
- Hej ślicznotko! - odwzajemnił jej pocałunek, przerwali i oboje spojrzeli się na mnie - Poznajcie się
- Siema laska, jestem Claudia - uśmiechnęła sie szeroko
- Cześć, ja Miley - albo się czegoś naćpała, albo jest taka zawsze
- Super wyglądasz!
- Ty też - naprawdę wyglądała niesamowicie. Miała na sobie czerwoną sukienkę, która idealnie przylegała do jej ciała, przy tym ukazując jej kobiece kształty, czarne szpilki i czerwonokrwiste usta
- Dzięki. Mogę się dosiąść?
- Oczywiście - usiadła na kolanach chłopaka
- Pijecie coś? - spojrzała się na nas obojga - Może być Krwawa Mary?
- Tak. Um...a ty nie jesteś gejem?
- Jestem - zaśmiał się. Nie wiem co ma być w tym śmiesznego? - A to moja przyjaciółka
- To, że okazujemy sobie uczucia nie oznacza, że jesteśmy parą. Kocham go po przyjacielsku - dodała - Trudno go nie kochać
- Teraz już rozumiem - odwróciłam wzrok i zabrałam się za kosztowanie mojego drinka. Słyszałam jak coś szepczą, O mnie!
- Od dzisiaj trzymasz się z nami, okay? - chwyciła mnie za rękę. Spojrzałam się na nią. Wydaje się miła. Co mi szkodzi, i tak tu nikogo nie znam, a oni zapraszają mnie do swojej "paczki"
- Okay
~.~

Wróciłam do domu nad ranem. Było ok. 5. Weszłam do środka jak najciszej, bo szanowny pan może wrócił. Nagle zapaliło się światło, a w przedpokoju stał opierając się o ścianę, nie kto inny jak Justin.
- Gdzie ty się do cholery podziewałaś?! - był ostro zdenerwowany. Jego oczy stały się czarne ze złości, a ja stałam nawalona w trzy dupy i jedyne co chciałam to iść spać
- Mogę się położyć, czy będziesz mi prawił kazania? - chwiałam się na prawo i lewo
- Spadaj - przeczesał swoje włosy i mocno szarpnął za końcówki - Rano pogadamy - podeszłam do schodów. Pokonałam ledwo dwa schody i co? Gleba. Kurwa, po prostu zajebiście. Załatwiłam się na maksa. Poczułam jak unoszę się w górę. Szatyn przerzucił mnie przez ramie i zaniósł na górę. Położył mnie na łóżku i zszedł na dół. Nie miałam ochoty się z nim kłócić, ale jutro mnie to nie ominie.

Miley, masz przesrane - odezwał się głos w mojej głowie
Wiem

_________________________________________________________________________________
Mam nadzieję że się podobał rozdział, trochę bez sensu, ale jest