środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 7

Miley POV

Nie mam pojęcia czemu tu jeszcze jestem. Przecież nie znam w ogóle Justina, ale coś mnie do niego ciągnie. Niestety nadal jest dla mnie zwykłym dupkiem. Stałam odwrócona w stronę okna, gdy nagle ktoś mnie objął. Odwróciłam się gwałtownie. Zobaczyłam Maxa. Zagotowało się we mnie.
- Co ty robisz?! - kurwa.
- Przy Justinie możesz być taka, ale do mnie miej szacunek - Jezu jaki on musi mieć tupet, żeby jeszcze tu być.
- Szacunek? A ty w ogóle wiesz co to znaczy? - moja twarz zaczęła zmieniać kolor. Ja nie wierze, że dla niego jeszcze jest jakaś nadzieja.
Dupek.
- Wyszczekana jesteś.
- A żebyś wiedział - zaśmiał się cicho i podszedł, łapiąc mnie w talii.
- Wyglądasz tak seksownie jak się złościsz - szepnął mi do ucha, przy okazji przygryzając płatek mojego ucha. Zamurowało mnie. Odepchnęłam go.
- Co ty sobie kurwa myślisz?! - zamachnęłam się, żeby go uderzyć, ale zatrzymał moją ręke i mocno ścisnął.
- Radziłbym ci tego nie robić - zaciskał uścisk mocniej.
- To boli. Przestań!
- Dobra, ale pamiętaj jeszcze się zobaczymy - zdrygnęłam się na dzwięk tych słów. Stanęłam w progu pokoju.
- Justin ja muszę już wracać do domu. Niedługo powinni cię wypisać.
- Okay. Dzięki - wyszłam bez żadnego porzegnania. Szłam w stronę drzwi wyjściowych. Zauważyłam, że pada deszcz. Poszłam na przystanek, akurat przyjechał mój autobus. Usiadłam na końcu. Oparłam głowę o szybę. Alex będzie pewnie na mnie wściekły, a obiecałam mu, że już nigdy więcej tak nie zrobie. No cóż raz się żyje. Zastanawiam się czy nie zerwać kontaktu z Bieberem. Nie znam go. Nie wiem kim jest, co robi, kompletnie nic. Najlepiej jeśli tak zrobie.

2 miesiące pózniej

- Vanessa mogłabyś szybciej?
- Już chwile
- Jak można godzine przymierzać jedną sukienkę?
- Przypominam ci, że to ty flirtowałaś z jakimś gościem przed sklepem tyle czasu
- Okay masz mnie
- Nie, nie biorę jej, bo dostane zaraz białej gorączki
- Dobrze to ja będe czekać przed sklepem - ach...koniec wakacji, czas nauki. Jutro rozpoczęcie roku w nowej szkole, ale nie powinnam narzekać. Znam te liceum bardzo dobrze. Kiedy Alex się tu uczył, spędzałam tu mnóstwo czasu. Najlepszą wiadomością dla mnie jest to, że mój brat wraca do nauki. Od jutra zaczyna się znowu uczyć w tym miejscu. Cieszę się, bo będzie mógł iść na studia itp, ale zastanawiam się jak pogodzi pracę z nauką. Nie chciał mi tego powiedzieć. Od paru tygodni mamy słaby kontakt ze sobą. Mówi się trudno.
- Miley możemy wracać - spojrzałam na Van była cała poobwieszana torbami, a ja miałam tylko dwie.
- To chodzmy - poszłyśmy na parking. Schowałyśmy zakupy do bagażnika i wsiadłyśmy do mojego Range Rovera.

***

- Pa Mils
- Do zobaczenia jutro
- Do zobaczenia - ruszyłam w drogę do domu.

***

Rzuciłam się na łóżko i włączyłam laptopa. Weszłam na różne portale typu facebook, twitter czy instagram. Sprawdziłam to co chciałam i spojrzałam na zegarek, była 20. O dziwo byłam bardzo zmęczona. Ten dzień mnie tak wykończył. Wstałam z łóżka i poszłam założyć pidżame. Weszłam do łazienki. Zerknęłam w lustro. Jezu jak ja wyglądam. Wyglądałam gorzej niż gówno. Umyłam zęby i poszłam spać.

~.~

- Miley, Miley. Wstawaj!
- o co chodzi? - nie wiedziałam co sie dzieje
- Dzisiaj pierwszy dzień nauki - wstałam i otarłam dłońmi oczy. Zobaczyłam Alexa stojącego przede mną. Miał na sobie czarne spodnie z krokiem i białą bokserkę. Wyglądał niezle.
- Szykuj się zaraz wychodzimy -  czekałam chwile, aż wyjdzie z pokoju, gdy już to zrobił wstałam i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej jasne spodnie z wysokim stanem, bordową podkoszulke i jakąś czystą bielizne. Weszłam do łazienki by załatwić poranne sprawy. Nie zajęło mi to długo. Zeszłam na dół do kuchni, gdzie był Alex i jadł śniadanie. Pochwyciłam jabłko i ugryzłam kawałek.
- Możemy jechać - blondyn spojrzał się na mnie ze zdziwieniem
- Czemu się tak patrzysz?
- Zazwyczaj nie wychodzisz bez śniadania - machnęłam mu przed twarzą nadgryzionym jabłkiem.
- O to moje śniadanie
- Jak tam chcesz.... Zbierajmy się - wstał z krzesła, podszedł to dzrzwi i włożył czerwone supry, a ja białe conversy przed kostke. Gdy wychodziliśmy, przy okazji wziełam czarną skurzaną kurtkę na wypadek deszczu. Jest wrzesień, mimo tego, że jest +20 stopni może też padać w końcu to jesień. Weszliśmy do samochodu i ruszyliśmy w stronę szkoły. Pamiętaj ten rok ma być najlepszym jaki pamiętasz.


Znalezliśmy się na parkingu szkolnym. Trudno było znalezć miejsce. Od groma różnych aut i to jakich. Pewnie wszystkie kosztowały fortunę. No nic. Wyszłam z samochodu, a za mną Alex.
- No ta ja lecę - blondyn skierował wzrok na mnie i mrugnął. Odwrócił się i ruszył w stronę liceum. Ja bym zrobiła to samo, ale obiecałam Van, że na nia poczekam. {...}
Minęło 5 minut. W końcu przyszła. Wyglądała zjawiskowo, miała na sobie krutką sukienkę w kwiaty i rzymianki. Cudnie się wszystko konponowało z jej figurą.
- Van wyglądasz cudnie
- Dziękuję - uśmiechnęła się szeroko, a w jej oku błysnęła taka iskierka.
- No to co masz pierwsze?
- Chemia - powiedziała to z takim zarzenowaniem.
- Ja też, czyli mamy razem - złapałam Vanessę za rękę i pociągnęła za sobą w stronę budynku. Popchnęłam lekko drzwi i weszłyśmy do środka.
- I jak ci się podoba?
- Robi wrażenie
- No ja myślę. Chodz poszukamy naszych szafek - szafki znajdowały sie na parterze. Miałyśmy numer 115 i 117. Nie zajęło nam to długo. Wpisałyśmy odpowiedni kod i już.
- O nie!
- Miley co sie stało?
- Zapomniałam torby z książkami, ale chyba nie będziemy dzisiaj nic ważnego robić
- No tak. Będzie jak zawsze przedstawienie się i omówienie danego przedmotu
- Uff.... - z tego pośpiechu zapomniałam kompletnie wszystkiego. Cholera.
- Ja ci dam jakiś notatnik i długopis, żebys miała cokolwiek - wręczyła mi wszystko do ręki i uśmiechnęła się przy tym
- Dziękuje. Kochana jesteś
- Nie ma sprawy. To co idziemy?
- Tak - ruszyłyśmy w stronę sali chemicznej, gdy nagle ktoś na mnie wpadł i wytrącił mi wszystko z ręki.
- Uważaj jak chodzisz suko! - chłopak skierował na mnie wzrok. Czy on mnie właśnie nazwał suką?
- To ty patrz gdzie leziesz! Co ja jakaś nie widzialna jestem, czy co?! - kurwa
- Najwyrazniej tak - przyjrzałam sie twarzy chłopaka, wydawała mi się znajoma, ale nie wiem dlaczego.
- Spieprzaj
- Wyrażaj sie trochę, nie jestem twoim kolegą
- Odejdz ode mnie
- Zadziorna jesteś. Dobra nara - mrugnął do mnie, a mi sie zbierało na wymioty.
- Miley, ja ci bym nie radziła się z nim kłócić. Narobisz sobie wrogów w pierwszy dzień szkoły
- To ten dupek niech patrzy jak idzie. Ja nie zaczęłam tylko on! - tak krzyknęłam, że ten dupek odwrócił się i skarcił mnie wzrokiem. ja mu na to pokazałam środkowy palec.
- Miley, ja serio mówię, on nie wygląda na takiego grzecznego chłopczyka
- Mam go w dupie!
- Ja chce cię tylko ostrzec, a ty sie od razu denerwujesz
- Bo mnie wkurwiasz - ruszyłam w stronę klasy. Po chwili zadzwonił dzwonek i wszyscy weszliśmy do sali. Ja z Vanessą usiadłam w ostatniej ławce od strony okna. Nagle do klasy weszła niska szatynka w okularach. Jezu jak ona wygląda. Przedstawiła się, miała na imię Elizabeth Swan. Rozdała każdemu kartki gdzie były wszystkie informacje. Jej imię, telefon, email itp. Okazało się, że jest naszą wychowawczynią. To cudownie.Wyczujcie ten sarkazm. Złożyłam kartkę na kilka części i schowałam do tylnej kieszeni moich spodni. Spojrzałam się na Van, która chyba próbowała coś powiedzieć.
- No mów
- Sory Mils, masz racje przesadzam z tym chłopakiem
- Nie musisz przepraszać. Wiesz, że nie umiem się na ciebie gniewać
- Okay - ta lekcja tak jak i wszystkie zleciały bardzo szybko, no znaczy prawie został mi jeszcze tylko w-f, ale teraz mam przerwę obiadową. Napisałam do Van, że nie mogę wrócić z nią do domu, bo mam jeszcze jedne zajęcia. Weszłam na stołówke. Była tam chyba cała szkoła. Każdy był podzielony na jakąś grupę np. popularni, kujoni, sportowcy itp. To nie sa tylko jakieś głupie przesądy tylko prawda. Podeszłam do sklepiku i kupiłam wodę. Chciałam usiąść przy wolnym stoliku, ale ktoś mi przezkodził, a mianowicie ten idiota.
- Ej to miejsce jest zarezerwowane dla mnie
- Doprawdy, a jest gdzieś podpisane, bo ja tu nie widzę, żeby było napisane "to miejsce dla dupka" - chłopak przysunął się do mnie i objął w talii.
- Kochanie, wyglądasz tak seksownie, że brałbym cię tu i teraz, ale niestety nie mam dzisiaj czasu - co za...nie, nie mogę się tak denerwować, ale to silniejsze ode mnie.
- Kim ty do cholery jesteś?
- Z tego co pamiętam to Justin Bieber słonko - Justin? Kojarzę skądś to imię, ale nie pamętam dokładnie skąd. Nagle wtrącił się...Alex?
- Bieber odpierdol się od niej - spojrzałam w oczy brata, jeszcze nigdy nie widziałam tyle nienawiści do kogoś.
- Ha. Co to jakiś twój fagas? Co ty nie umiesz obronić się sama? - szatyn zerkał na mnie i na Alexa, chciałam coś powiedzieć, ale mi przerwał. Kurwa.
- Nie jakiś fagas tylko jej brat, a ty spieprzaj, albo obiję ci te twoją głupią mordę - Bieber przysunął się do mnie i szepnął mi do ucha.
- No, no niezłego masz brata - odsunął się i odszedł.
- Alex co to miało być?
- Nie gadaj z nim, w ogóle nie zadawaj się z tym typem - kim on jest, żeby mi rozkazywać. Boziu przenajświętsza trzymaj mnie.
- Bo co, zabronisz mi?
- Gdyby byli tu rodzice...
- Ale ich nie ma! - wybiegłam ze stołówki i weszłam do pobliskiej toalety. Zamknęłam się w kabinie i zaczęłam płakać. Czemu on zawsze posługuję się rodzicami. Ich już nie ma i nigdy nie będzie. Zawsze w nieodpowiednim momencie o nich wspomina. Brakuje mi bardzo taty i mamy. Czemu Bóg zabrał mi te osoby na których mi bardzo zależało? To jest nie fair.  Nagle usłyszałam dzwonek. Wyszłam z kabiny, podeszłam do zlewu i przemyłam lekko twarz i podąrzyłam w stronę boiska szkolnego gdzie miała odbyć się lekcja w-f. Stanęłam w szeregu. Pani...Cambel? Tak Cambel czytała listę.
- Miley Johns!
- Jestem - nauczycielka spojrzała się na mnie i przymrużyła lekko oczy
- Gdzie twój strój?
- Nie mam
- Dobra, siadaj - zrobiłam tak jak chciała. Usiadłam na pobliskiej ławce i patrzyłam jak reszta dziewczyn się męczy. Była tam jedna, która cały czas się na mnie gapiła. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Była z 2c, czyli starsza ode mnie o rok. Miałyśmy w-f z jej klasą. Patrzyła na mnie jakby chciała mnie zabić. Zaśmiałam się cicho, bo rozbawiła mnie ta sytuacja. Wyciągnęłam telefon i włączyłam jakąś głupią gierkę żeby zabić czas, ale ktoś mi przerwał.
- Jaki z ciebie leń - spojrzałam się na osobę siedzącą obok mnie, był to Ash.
- Odezwał się
- No na pewno mam lepsze ciało od ciebie - wstał i zdjął koszulke. Zaczął się chwalić jaki to on ma kaloryfer. Usiadł mi na kolanach i zaczął tak dziwnie kręcić dupskiem. Wybuchłam śmiechem, przez to każdy się na nas patrzył.
- Blake! Złaz z niej. Srtriptis zrobisz jej po szkole! - krzyknęła pani Cambel. Ja przez to zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. Ash trochę speszony wstał ze mnie i usiadł obok.
- Nie śmiej - chłopak spojrzał na mnie i zrobił mine biednego szczeniaczka.
- Dobra przestane jak mi coś powiesz
- No słucham
- Kim jest ta dziewczyna, co się tak patrzy?
- Która?
- No ta - wskazałam palcem na blondynke
- Aaa...to Nina. Chodzę z nią do klasy
- Kto to w ogóle jest?
- Nina Dobrev, największa dziwka w tej szkole. Jedno pstryknięcie palcem i jest twoja, ale "podobno" się zmieniła, bo ma chłopaka.
- Kto by z nią chciał chodzić?
- Bieber - przekręcił oczami
- Justin?
-No, a chodzi tu jakiś inny Bieber
- Wiesz no nie wiem. Ja nikogo tutaj nie znam
- No dzięki wiesz
- Sory - Cambel krzyknęła, że już koniec. Poszłam pod szatnie chłopaków żeby zaczekać na Asha aż się przebierze. Usłyszałam, że ktoś idzie. Spojrzałam się w stronę skąd dochodziły kroki. Ujrzałam Nine. Dziewczyna stanęła przede mną.
- Co chcesz? - powiedziałam to z takim zażenowaniem
- Odpieprz się od mojego chłopaka!
- O co ci chodzi?! - kurwa zdziwiłam się. Przypruła się do mnie z byle powodu
- O to żebyś go zostawiła!
- Kogo?!
- Nie udawaj idiotki. Chodzi o Justina!
- Dziewczyno ogarnij się!
- To ty go zostaw!
- A co ja takiego zrobiłam, huh?
- Przymilałaś się do niego na stołówce!
- Co?! To chyba on do mnie
- Haha nie bądz śmieszna. On mnie kocha i nigdy by tego nie zrobił!
- To byś się zdziwiła....Dobra skończ
- Jak będe chciała
- Z idiotkami nie będe gadać - blondynka rzuciła się na mnie z pięściami. Zadała mi cios w nos, ja jej się odwdzięczyłam. Na szczęście Ash i jego kolega odciągnęły nas od siebie, bo inaczej byśmy się tam pozabijały.
- Dziewczyny spokojniej - powiedział chłopak, który trzymał Nine
- Puść mnie - powiedziała Nina takim piskliwym głosem. Wyrwała się z uścisu i poszła
- Wow co tu się stało?
- Lepiej nie pytaj
- Okay, a jestem Liam - chłopak podał mi rękę, którą uścisnęłam
- Miley - uśmiechnęłam się co chłopak odwzajemnił
- Mils idziemy?
- Tak - z Ashem ruszyliśmy w stronę jego samochodu


_______________________________
Proszę o pozostawienie komentarza

środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 6

Justin POV

To jej dom. To dom Miley...

Poczułem silny ból. Spojrzałem na moją prawą rękę. Sączyła się z niej krew. Pomyślałem, że pewnie zahaczyłem o coś. Próbowałem dojść do salonu, ale nie dałem rady. Pojawiły mi się mroczki przed oczami. Nogi zrobiły mi się wiotkie...


Miley POV

Obudził mnie huk. Może Alex już wrócił. Wstałam z kanapy i powędrowałam do kuchni skąd doszedł mnie ten dzwięk.
Oczom nie wierzę.
Ku mojemu zaskoczeniu to nie był Alex tylko Justin. Leżał na podłodze. Nie wiedziałam co mam zrobić, ale po chwili podeszłam do niego i próbowałam obudzić.
- Justin, Justin - klepałam go lekko po twarzy, gdy nagle zauważyłam, że klęczę w kałuży krwi. Spojrzałam na jego rękę. Miał bardzo głęboką ranę. Bez wahania wyjęłam telefon z jego spodni. Wykręciłam numer na pogotowie...

***

Siedziałam w szpitalnej poczekalni. Zaczęłam nerwowo pocierać rękami o spodnie. Nie wytrzymałam, wstałam z krzesła i podeszłam do recepcjonistki. Niska kobieta uśmiechnęła się do mnie i spytała.
- W czym mogę pomóc?
- Czy są jakieś wiadomości o Justinie?
- Mówiłam pani wcześniej. Proszę cierpliwie czekać na informacje od lekarza - nie należę do cierpliwych ludzi, niestety taka moja natura.
- Cierpliwie?! Droga pani, czekam tu już te dwie zasrane godziny i nikt nie chce mi łaskawie powiedzieć co się dzieje z Justinem!
- Proszę się uspokoić, albo będę musiała poprosić panią o opuszczenie szpitala
- Oczywiście - uśmiechnęłam się sarkastycznie i wróciłam na miejsce. Jak tu można być spokojnym. Chłopak, którego nie dawno poznałam leży teraz tutaj w tym okropnym miejscu. Czemu on w ogóle był u mnie w domu i co mu się stało? Tak wiele pytań chciałabym mu zadać. To dziwne, ale mam takie uczucie jakby to nie był przypadek, że się spotkaliśmy. Rozmyślenia przerwał mi lekarz.
- Miley Johns? - wstałam i pokierowałam się w jego stronę.
- Coś z Justinem?
- Pan Bieber miał głęboką ranę, ale opanowaliśmy sytuacje
- Czyli?
- Czyli jego stan jest stabilny
- Dobrze, a czy mogłabym do niego wejść?
- Tak proszę. Sala 126
- Dziękuję - odwróciłam się i podążyłam w stronę sali gdzie leżał Justin. Nie trwało to długo. Chwyciłam lekko za klamkę i weszłam do pomieszczenia. Spojrzałam się na szatyna leżącego na łóżku. Był przypięty do jakiś urządzeń. Podeszłam bliżej i przysunęłam krzesełko. Usiadłam na nim. Chwyciłam go za rękę. Czemu osoba którą tak krótko znam zrobiła się dla mnie ważna. Wiem, że to głupie, ale to prawda. Jestem osobą, która bardzo szybko się do kogoś przywiązuje. Nic na to nie poradzę, taka jestem i nie zmienię tego. Jest taki idealny. Jego usta, włosy, wszystko jest takie doskonałe oprócz faktu, że go w ogóle nie znam. Nie wiem kim jest. Czy ma jakąś rodzinę, ile ma lat, naprawdę nie wiem. Nie mogę zapomnieć o tym momencie, kiedy mnie pocałował. To był mój pierwszy pocałunek. Możecie się śmiać, ale ja nie chciałam tego zrobić z jakimś przypadkowym chłopakiem, wolałam poczekać na odpowiednią chwilę. Wiem, że to brzmi jakbym mówiła o pierwszym razie, ale dla mnie to, to samo. Pierwszy raz i pierwszy pocałunek nie różnią się. Ta chwila jest jedna i nie powtarzalna. Takie jest moje zdanie dla większości nastolatek, jak nie przeliżesz się z jakimś kolesiem w wieku no nie wiem 12 lat to nie jesteś atrakcyjna. To kłamstwo. Ja mam 16 lat i się ciesze, że zrobiłam to teraz, niż wcześniej dla szpanu. Pomijając tą zapewne nudną historyjkę, jest 5 rano. Chwyciłam swój telefon i wybrałam numer Van.

DO: Vanessa
Powiedz Alexowi, żeby się nie martwił. Jestem w szpitalu. Justin miał wypadek. Mi nic nie jest tylko jemu. Zostane tu jeszcze trochę. Nie dzwoń teraz.

Ziewnęłam. Byłam zmęczona położyłam głowę na łóżku "Justina" i zasnęłam.

***

Poczułam jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Otworzyłam lekko oczy. Zobaczyłam Justina. Obudził się. Podniosłam głowę i uśmiechnęłam się szeroko, odwzajemnił to.
- Nie musiałaś dzwonić na pogotowie
- A gdybyś mi umarł i to w moim domu. Tego bym nie chciała. A tak w ogóle, co ty robiłeś u mnie?
- Wiesz nie za bardzo pamiętam
- Okay, ale... - przerwał mi dzwięk otwierających się drzwi. Wstałam i odwróciłam się. W drzwiach stał chłopak, który był razem z Justinem na plaży.
- Bieber, ależ żeś się urządził - podszedł do szatyna i przybił sztamę.
- Bywa - Czarnoskóry mężczyzna, spojrzał na mnie i mrugnął.
- My się chyba skądś znamy. Jestem Max - wyciągnął ręke w moją stronę. Odsunęłam się od niego.
- Miley
- Stary, nie mówiłeś, że masz kogoś - znowu skierował wzrok w stronę Justina.
- Bo nie mam. Jeszcze... - na usta wlazł mi głupi uśmieszek.
- Czyli ona jest do wzięcia - Max podszedł do mnie i objął. Szybko zepchnęłam jego rękę z mojego ramienia.
- Zabieraj te brudne łapy ode mnie. Co ja jakaś dziwka?! - twarz miałam koloru bordowego, gotowało się we mnie. Nie lubię jak ktoś traktuje mnie jak jakąś rzecz. Nie jestem niczyją własnością.
- Nie takim tonem, okay? Nie wiem co ty robisz w nocy, nie moja sprawa, ale żadna szmata nie będzie do mnie tak mówić. Zrozumiano?! - nastąpiła cisza. Zamurowało mnie, nie mogłam wydusić z siebie słowa, aż w końcu chłopak do mnie podszedł i mocno chwycił za nadgarstek.
- Pytałem się czy rozumiesz?!
- Przestań to boli !
- Beaker puść ją -
- Dobra, ale naucz ją posłuszeństwa
- Oczywiście. Miley mogłabyś na chwile wyjść? - kiwnęłam głową i wyszłam. Ten Max to jakiś psychol, co on sobie myśli. Nie każda dziewczyna taka jest. Jak prowadza się z jakimiś dziwkami to nie moja sprawa, ale ja taka nie jestem. Mam swoje prawa i nie pozwolę więcej się tak traktować. Pieprzony skurwysyn. Muszę się uspokoić. Najważniejsze jest to, że Justin się obudził i jest wszystko dobrze.


___________________
Czytasz=Komentujesz dla ciebie to sekunda, a dla mnie motywacja do dalszego pisania.

Jeśli to czytasz to proszę skomentuj, chce wiedzieć ile was jest ♥

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 5

 Justin POV

Jak zawsze leżałem na kanapie, popijając piwo, gdy nagle rozległ się dzwięk, który oznaczał przychodzący sms.

OD: Ryan
Stary mam prośbę mógłbyś mnie gdzieś zawieść. Chwilowo samochodu nie mam.

Pomyślałem, że mogę to zrobić. Ryan to mój stary kumpel. Znamy się od podstawówki, Nasz kontakt się urwał, jakoś 3 lata temu, dziwne, że się do mnie odezwał.

DO: Ryan
Będę za 30 minut.

Założyłem szybko buty i ruszyłem w drogę. Podjechałem pod jego dom. Wysiadłem z samochodu. Myślałem, że coś mi się przywidziało, ale nie, Ryan mieszka na przeciwko Mils. Co za zbieg okoliczności.

DO: Ryan
Wychodż już.

Zerknąłem na okna w domu Miley...była tam, tańczyła w samej bieliźnie.
Jakie ona ma cudowne ciało. 
- Bieber ! - krzyknął Ryan, który zaraz pojawił się obok mnie i znalezliśmy się w braterskim uścisku.
- Siema - odsunąłem się od niego i znowu skierowałem wzrok na jej okna
- Gdzie się tak patrzysz? - zmarszczył brwi- Uuu...już rozumiem. Co to za laska?
- Miley - nie odwracałem wzroku od niej
- Stary ja cię dobrze znam. Co ty znowu kombinujesz?
- Chcę się trochę zabawić - złożyłem usta w mój cwaniacki uśmieszek. Wyciągnąłem Iphona i włączyłem wiadomości.

DO: Miley
Skarbie, rolety.

Nagle brunetka skończyła tańczyć, odwróciła się i zasłoniła rolety.

OD: Miley
Szmata, kurwa, pieprzony zboczeniec!!!!...

Zaśmiałem się cicho i skierowałem wzrok na Ryana.
- Gdzie jedziemy?


Miley POV 

Co on tu robił? Skąd ma mój numer?! Zrobiłam z siebie idiotke. Jak ja mogłam zapomnieć zasłonić te pieprzone rolety? Nie będę teraz zaprzątać sobie głowy zbędnymi rzeczami, mam teraz ważniejsze sprawy niż...Bieber. Zaschło mi w gardle, więc miałam zamiar zejść do kuchni, ale najpierw się ubiorę, Założyłam koszulkę siatkarską mojego brata, była tak długa, że nie musiałam zakładać żadnych spodenek pod nią. Pokierowałam się w stronę kuchni. Chwyciłam za pierwszą, lepszą szklankę i nalałam do niej mleka. Wypiłam jednym łykiem. Poszłam do salonu, położyłam się na kanapie i popadłam w głęboki sen.


Justin POV 

Te spotkanie z Ryanem skończyło się na tym, że wylądowałem na jednej z największych imprez w Stratford. Niby to mała miejscowość, ale ja znam to miasto od innej strony. Dzieją się tu rzeczy jakich sobie nie wyobrażacie. Siedziałem na kanapie i piłem whisky. Podeszła do mnie blondynka i usiadła mi na kolanach.
- Witaj, skarbie 
- Nina? - dziewczyna, która siedziała obecnie na mnie przypominała Nine. Nina to dziewczyna tak tania jak jej perfumy. Jeden pstryk palców i już jest moją. To jest dziewczyna na jedną noc. Przyznam, że ona była w tym najlepsza jak do tej pory.
- Jak myślisz? 
- Gdzie twoje brązowe loki? 
- Nie przypominaj mi o nich. Stęskniłeś się za mną? 
- Nawet nie wiesz jak bardzo. Tęskniłem za twoimi ustami na moim penisie -
- Możemy to powtórzyć - wstała i chwyciła mnie za rękę. Bez oporu ruszyłem za nią, gdy nagle ktoś zaczął wrzeszczeć. Psy!!! Rozległ się dzwięk syreny policyjnej.
- Bieber, wyjdz stąd z podniesionymi rękami, Nie próbuj żadnych numerów!!!... 
Znowu usłyszałem krzyk, Spieprzamy!! Zrobiłem tak. Puściłem Nine i zacząłem biec.
- Justin!!!! - wołała mnie, ale martwiłem się o własną dupę. Wybiegłem z domu tylnym wyjściem przeskoczyłem przez żywopłot . Biegłem przez różne ogródki. Zatrzymałem się i zobaczyłem uchylone wejście do czyjegoś domu. bez wahania wszedłem tam jak najciszej. Zasunąłem za sobą drzwi . Znalazłem się w kuchni.
Ja tu już chyba byłem? 
Rozejrzałem się powoli. Tak znam to miejsce, byłem tu rano. To jej dom. To dom Miley...


_________________________________
Czytasz=Komentujesz
Dla ciebie to minuta, a dla mnie motywacja do dalszego pisania.

piątek, 5 grudnia 2014

Rozdział 4

                                                               Justin POV

Leżałem na kanapie i oglądałem jakiś program rozrywkowy, ale nie potrafiłem się na nim skupić. Myślami byłem gdzie indziej. W głowie miałem obraz pocałunku Miley i tego jak się przeraziła takim ruchem z mojej strony. Całowałem się już tyle razy, ale z nią to co innego. Rozmyślenia przerwała mi dzwięk telefonu.
- Kurwa kto do mnie znowu dzwoni?! - spojrzałem na Iphona leżącego obok, ale to nie on wydawał tę denerwujące melodię. Hałas dobiegał z mojego pokoju, więc wstałem leniwie z kanapy i powędrowałem na górę. Oh...głupiutka Miley zostawiła swój telefon. Pomyślałem, że może pojadę do niej by go oddać. Zrobiłem tak. Założyłem zwykłe czarne air forcy i fullcapa. Zszedłem do garażu biorąc przy tym kluczyki od samochodu. Wsiadłem do niego i ruszyłem w kierunku jej domu. Po krótkiej podróży byłem już u stóp jej drzwi. Zapukałem. Otworzyła mi brunetka.
- Cześć -
- Co-co ty tu robisz? - była lekko zdezorientowana i przerażona
- Zapomniałaś telefonu -
- Dziękuje. Yyy...wejdz proszę - zaprowadziła mnie do salonu. Wskazała ręką na kanape, zrozumiałem o co chodzi, więc usiadłem.
- Chcesz coś do picia? -
- Tak. Jak masz to sok -
- Dobrze, zaraz przyniosę -

                                                             Miley POV

Weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki sok. Nalałam zawartość butelki do szklanki. Odwróciłam się i od razu upuściłam szklankę.
- Cholera! -
- Idiotka - zaśmiał się szyderczo szatyn
- Twoja wina. Po co za mną stałeś?! -
- Spokojnie. To tylko szklanka. Jak chcesz to ci kupię nową -
- Nie trzeba - 
- Czemu ty się tak szybko denerwujesz? -
- Nie prawda -
- Coś się stało ? Pokłóciłaś się z rodzicami? - o i tu Justin trafił mój czuły punkt. Straciłam rodziców. Najpierw tatę, a potem mamę. Na początku po śmierci ojca, mama się nami opiekowała, ale rok temu wyszła gdzieś i już nie wróciła. Alex mi mówił, że miała wypadek. Teraz to on się mną opiekuję, ale chyba nie daję sobie rady. 
- Oni... nie żyją - nagle wylałam z siebie morze łez. Justin przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Bardzo mi przykro -
- Skąd mogłeś wiedzieć - odsunęłam się trochę by spojrzeć mu w oczy. Były karmelowe. Przyglądałam mu się chwile. Ten nagle zbliżył się, a nasze usta się złączyły. Tą piękną chwilę, zniszczył dzwięk otwierających się drzwi. Odepchnęłam Justina i otarłam policzki z łez.
- Hej Miley...! - do kuchni wparowała Vanessa
- Co ty tu robisz? -
- Chciałam ci zrobić niespodziankę, ale jak widać nie jesteś sama -
- Jak widać. Vanessa to jest Justin... - szatyn nie dał mi dokończyć
- ...który już wychodzi. Miło było poznać. Pa - pocałował mnie w policzek i wyszedł
- Czy ja o czymś nie wiem? - 
- Aleś ty ciekawska. Chciał mi tylko oddać telefon -
- W kuchni? -
- Tak w kuchni.-
- Yhm... - nie powiem jej, że się z nim całowałam, bo będzie afera, że czemu to ukrywałam itp.
- Co mamy w planach? -
- Obejrzymy jakiś film i zamówimy pizzę -
- Okay - powędrowałyśmy do salonu. Vanessa rozpoczęła poszukiwanie filmu, a ja zamówiłam pizzę peperoni.

                                                           * 2 godziny póznej *

- Cudowny film, co nie? -
- Tak. Mils...mam pytanie? -
- Słucham -
- Gdzie jest Alex? -
- Nie wiem i nie chcę wiedzieć -
- Pokłóciłaś się z nim znowu - 
- Ale ty nic nie rozumiesz, on... - przerwał mi dzwięk telefonu. Dostałam smsa

OD: Alex
Przepraszam, że tak wyszedłem bez słowa, ale mam dużo spraw do załatwienia. Nie czekaj. Wrócę pózno.

- Kto to? -
-Alex -
- Co napisał? -
- Że wróci pózno -
- Dobrze. Skarbie ja lecę już do domu, bo jest już ciemno się robi -
- Dobra - zaprowadziłam ją do drzwi, a sama poszłam do łazienki, aby się odświeżyć.







_________________________________________________________________________________
Czytasz=Komentujesz
Dla ciebie to kilka sekund, a dla mnie motywacja do dalszego pisania