niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział 29

Błagam. Skomentuj.. To dla mnie mega ważne :')


To już trwa trzy godziny i czuję jak powoli wysiadam. Kompletnie nie wiem co mam robić. Nie potrafię wymyślić czegoś sensownego i z każdą kolejną minutą jest coraz gorzej.
Gdzie ona może być? 
Czy wszystko z nią w porządku?
A jeśli...
Nie, nie Miley. Wszystko jest okej. Rose jest cała i zdrowa, spokojnie.
- Miley! - krzyk Cleo rozległ się po całym mieszkaniu, kiedy zdyszana wpadła do środka- Skarbie, tak mi przykro...
Pociągnęłam nosem, a kiedy uniosłam głowę, żeby spojrzeć na moją przyjaciółkę, poczułam jak fala gniewu rozlewa się po całym moim ciele.
On tu był. Justin pieprzony Bieber, stał sobie jakby nigdy nic w moim mieszkaniu. 
Jestem przyjaciółką Justina.
Proszę, wysłuchaj mnie...Chodzi o Rose.
Błagam, daj mi dokończyć.
Głos blondynki z kawiarni zaczął rozbrzmiewać w mojej głowie.
- Ty sukinsynu, co jej zrobiłeś! - wrzasnęłam zrozpaczona, wstając na równe nogi. Potworny ból rozszedł się po mojej czaszce, ale zignorowałam to, biegnąc w jego stronę.
- Co jej zrobiłeś! - krzyczałam, uderzając pięściami w jego klatkę piersiową, a on stał w ogóle się nie ruszając, jakby zastygł w cemencie.
- Uspokój się - Alex, zaczął odciągać moje trzęsące się ciało, od chłopaka.
- Zostaw mnie... Wszyscy mnie zostawcie, kurwa - upadłam, zrozpaczona, na kolana, a obraz przede mną zaczął się rozmazywać.
- Miley, Justin spędził cały dzień ze mną...
- Proszę, oddajcie mi tylko moją córeczkę - zawyłam, a słone łzy spływały po mojej twarzy niczym wodospad.

JUSTIN:

Chodziłem z jednego kąta pokoju w drugi i tak w kółko. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić, a w głowie miałem pustkę. Nic.
- Kurwa... - przejechałem dłonią po moich włosach, szarpiąc za ich końce.
- Jak to się stało? - spojrzałem na matkę Miley, która siedziała przy stole z głową schowaną w dłoniach.
- Bawiła się z psem sąsiadów tutaj, na podwórku... i, i kiedy już chciałam zawołać ją na obiad, nigdzie jej nie było. Jakby zapadła się pod ziemię. Obeszłam całą okolicę, byłam u sąsiadów i... Tak strasznie przepraszam. Miley, proszę... - płakała coraz głośniej, a ręce jej się trzęsły niemiłosiernie.
Moje serce z minuty na minutę biło coraz szybciej.
Tak strasznie się boje o moją prześliczną kruszynkę.
Kątem oka spojrzałem na Miley, która siedziała skulona w kącie. Raptownie zaczęła kaszleć, jakby brakowało jej powietrza, więc szybko do niej podbiegłem.
- Oddychaj, skarbie...Już cichutko. Wszystko będzie dobrze - owinąłem moje muskularne ramiona, wokół jej rozgrzanego ciała.
- Po prostu, znajdź ją, Justin. Proszę... Tak strasznie się boje - szepnęła łamiącym się głosem, wtulając się bardziej w moją klatkę piersiową, a jej piąstki coraz bardziej zaciskały się na mojej przemoczonej koszulce.
Poczułem wibracje w tylnej kieszeni moich spodni, więc podniosłem się lekko, wyciągając mój telefon.
Zerknąłem na ekran, przekonany, że dzwoni jeden z moich kumpli, ale wyświetlił się nieznany numer.
- Ta? - odezwałem się po tym jak przeciągnąłem palcem po zielonej słuchawce.
- Bieber... - ochrypły głos odezwał się po drugiej stronie- Jak tam życie?
- Dzwonię na policję... - Miley wyrwała się z mojego uścisku, szukając swojego telefonu.
- Chwila, poczekaj chwilę  - zasłoniłem głośnik, wypowiadając te słowa do dziewczyny, która kiwnęłam głową, siadając na sofie.
- Czego chcesz Baker? - syknąłem, przewracając moimi oczami. Ta, suka ma szczęście, że jeszcze żyje. Czasami mam za dobre serce, przysięgam.
- Właśnie siedzę z mała księżniczką i zamierzamy obejrzeć jakąś bajkę. Hm, ulubiona bajeczka Rose, to? Mam nadzieje, że tatuś mi pomoże - zaśmiał się arogancko, a w tle było słychać jakiś cichy głosik.
 - Zabije cię, kurwa, jak spadnie jej włos z głowy, słyszysz mnie? Gdzie ty, kurwa, jesteś?- krzyknąłem, co sprawiło, że cały pokój zainteresował się moją osobą.
- Cichutko, tatusiu... Nie chciałbyś, żeby Rose się przestraszyła, tak?
- Przysięgam, że wbiję nóż w każdy kawałek twojego nędznego ciała. Ostatni raz się, kurwa, pytam... Gdzie jesteś do chuja?
A więc to on.
Sukinsyn zbliżył się do mojej rodziny, za co zapłaci swoim życiem. Nie pozwolę, żeby jego marna dupa dalej wałęsała się po tym świecie.
- Pamiętasz ten piękny dzień, kiedy zostawiliście mnie postrzelonego z Jackiem? Leżałem jak jakiś śmieć na tej ziemi, prosząc o to, żebyście mi pomogli, ale wy to kompletnie oleliście, ratując swoje żałosne tyłki. Obiecałem sobie, że kiedyś mi za to zapłacicie i voila, o to jestem.
- Czego chcesz? - zmarszczyłem moje gęste brwi, czekając aż ten sukinsyn się odezwie.
- Justin, o co chodzi? - Miley, podeszła bliżej, patrząc uważnie w moje oczy - Z kim rozmawiasz?
- Oh, czy to moja seksowna Miley? Tak strasznie była niegrzeczna, kiedy ostatnio spotkaliśmy się w szpitalu. Może zechciałaby porozmawiać ze swoim małym aniołkiem? - jego głos był przepełniony ironią. Moje wnętrzności coraz bardziej się skręcały z gniewu.
- Daj mi ją do telefonu... - warknąłem, ściskając i rozluźniając pięści.
- Mamusiu? - po drugiej stronie odezwał się cichutki, delikatny głosik Rose - Chcę do domku.
Miley wyszczerzyła szeroko oczy, kiedy załapała co się dzieje. Wyrwała telefon z mojej dłoni, przykładając go sobie do ucha.
- Skarbie...Skarbie, posłuchaj mnie. Mamusia po ciebie przyjedzie, spokojnie. Kochanie, nie płacz, proszę...Halo, halo? Zapłacisz za to skurwielu, przysięgam! Halo? - ścisnęła telefon w swojej dłoni, głęboko oddychając - Czy ktoś mi może wytłumaczyć co się właśnie w tej chwili dzieje? Czy to, kurwa, jakiś chory żart? Jaja sobie ze mnie robisz, Bieber? - spojrzała na mnie z nienawiścią w oczach, kładąc dłoń na czole i prychając niedowierzanie- Nie wytrzymam zaraz....
- Daj mi pomyśleć - przymknąłem oczy, szukając rozwiązania. Nie mogło mu to ujść na sucho.
- Kto to był? Miley, rozmawiałaś z Rose? - Vanessa znalazła się przy nas z prędkością światła.
Wstałem z fotela, kierując się w stronę wyjścia. Założyłem na barki, moją skórzaną kurtkę, wychodząc na zewnątrz.
- Gdzie ty idziesz? - krzyknęła za mną Miley, ale zignorowałem to, wsiadając do mojego samochodu i odjeżdżając z piskiem opon w znanym mi już kierunku.

Max Baker? To gówno zapłaci za to, że zbliżył się do mojej małej dziewczynki...


__________________________________
MOŻE JEDNAK SKOŃCZĘ GO W LIPCU, SAMA NIE WIEM. 
JUSTIN WPADŁ W NIEZŁE BAGNO...

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 28

PROSZĘ PRZECZYTAJ NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM TO WAŻNE!!



- Nie żartuj.. - Vanessa pisnęła, zakrywając dłonią usta.
- Boje się, Van. Tak cholernie się boje o Rosalie - pociągnęłam nosem, skubiąc materiał dresowych spodni - Nie wiem co mam robić
- Ale jakim cudem znalazłaś się w jego łóżku?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami, a dziewczyna spojrzała na mnie krzywym spojrzeniem, wyrażającym dezaprobatę - Tak, wiem. Jestem największą idiotką na ziemi.. - jęknęłam, chowając twarz w miękką poduszkę.
- To chore - skwitowała, kręcąc zniesmaczona, głową.
- Kiedy to odkryłaś? - prychnęłam -Zabiję skurwysyna...
- Powiedz mi gdzie jest Liam kiedy go najbardziej potrzebujesz? - poprawiła swoje włosy, podkładając swoją prawą nogę pod tyłek.
- Jeszcze jego by tu brakowało - syknęłam, jeszcze bardziej wciskając swoją twarz w biały pierz.
- Teraz to już serio nie rozumiem - westchnęła, klaszcząc dłońmi o uda.
- I lepiej żebyś nie rozumiała
- Mam pomysł - pisnęła, a jej dłoń zderzyła się z moim pośladkiem. Powoli i niezgrabnie zaczęła wstawać z łóżka, a ja dokładnie przyglądałam się jej ruchom.
- Jeśli chcesz mnie zabrać na jakąś imprezę to ja bardzo podzię..
- Idziemy na zakupy! - zabłysnęła swoim śnieżnobiałym uśmiechem - Nie obraź się, ale przez te nerwy ostro schudłaś i wyglądasz jak menel w tych za dużych ciuchach
- Słucham? - zachłysnęłam się własną śliną, wciągając głośno powietrze.
- Nie martw się. Ciocia Vanessa znajdzie dla ciebie porządne ciuszki - mrugnęła oczkiem.
Cichy chichot dobiegł z mojego gardła.

~.~

- Nie daje już rady... - schyliłam się, głęboko oddychając.
Nie mam pojęcia ile już łazimy po tej galerii, ale moje stopy definitywnie powiedziały "STOP!".
- No dalej, Miley, za chwilę kończy się promocja na ten zajebiście dobry podkład! Nie marudź i rusz to swoje tłuste dupsko!- mruknęła, patrząc na mnie groźnie.
Tak, moje drogie koleżanki, to Vanessa, która będąc na zakupach staje się pieprzoną sukodiwą.
Pamiętam jak raz szarpała się za włosy z jedną laską w sklepie obuwniczym. I jak to się skończyło? Wielkim płaczem, gdy zobaczyła swoją, podrapaną paznokciami, twarz w lusterku i zakazem ponownego wejścia do sklepu.
- Zaraz zajdziemy gdzieś to sobie odpoczniesz- westchnęła, przekręcając oczami.
- Nareszcie..


- Oto wasze zamówienie - bardzo przystojny brunet, podszedł do lady, podając nam dwie mrożone kawy z czekoladą i bitą śmietaną - Smacznego
Widać było, że wpadła mu w oko, bo ślinił się i puszczał zalotne uśmiechy.
- Dziękujemy - odezwała się, puszczając oczko w jego stronę.
- Zostajemy tutaj, czy wychodzimy?
- Możemy wy..
- Miley? Miley Johns?
Zmarszczyłam brwi, odwracając się na pięcie. Przede mną stała dziewczyna, którą pierwszy raz widzę na oczy i... Ja pierdole, naprawdę była piękna.
- Tak?
- Jestem Nicole i proszę, żebyś mnie wysłuchała, bo mam ci coś ważnego do powiedzenia.
Spojrzałam zdezorientowana na Van, ale ta tylko wzruszył  ramionami.
- O co chodzi?
- Jestem... - zatrzymała się na chwilę, jakby nie wiedziała co dalej ma powiedzieć- Przyjaciółką Justina.
Prychnęłam na słowo "przyjaciółka", przekręcając oczami.
- Błagam, daj mi dokończyć...
- Nie chcę tego słuchać! - otarłam się o jej bok, kiedy postanowiłam wyjść z knajpki.
- Proszę...Chodzi o Rose.
- Daj mi spokój, kurwa. Przekaż Justinowi, że w dupie mam jego "przyjaciółki"- zrobiłam cudzysłów w powietrzu - Żeby się odczepił ode mnie i mojej - specjalnie zaakcentowałam ostatnie słowo - córki raz na zawsze.
- On...
Nie miałam zamiaru jej dłużej słuchać, więc wyszłam z lokalu.
Co on sobie, kurwa, myśli? Huh?
Że przyśle do mnie swoje "przyjaciółki" na rozmowę, ja naglę zmienię zdanie i będziemy żyć jak stare, dobre małżeństwo?
Ha, popierdoliło do końca?
- Odwieźć cię do domu? - odezwała się Vanessa, przekładając torby z jednej ręki do drugiej.
- Nie, poradzę sobie. Do jutra?
- Ta, do jutra - objęłam ją, mocno ściskając.
Miałam szczęście, gdyż właśnie w tym samym czasie podjechał mój autobus.


- Wróciłam! - mój głos rozległ się po domu, ale nie otrzymałam odpowiedzi - Mamo?
Zmarszczyłam brwi, odkładając torby pod ścianę.
- Mamo? - usłyszałam cichy szloch pochodzący z kuchni, więc jak najszybciej pobiegłam w tamtą stronę.
Na kuchennych kafelkach, oparta o lodówkę, siedziała Melanie.
- Co się stało? - przykucnęłam przy niej, wycierając łzy z jej opuchniętej twarzy.
- Ja... Ja przepraszam
- Co się stało?
- Rose zniknęła
Z mojej twarzy raptownie odpłynęły wszystkie kolory, a przed oczami pojawiła się twarz Nicole...
"Chodzi o Rose".


___________________
POSTANOWIŁAM BARDZO WAŻNĄ RZECZ. OTÓŻ "LIFE ISN'T EASY" POWOLI DOBIEGA KOŃCA I POD KONIEC CZERWCA NAJPRAWDOPODOBNIEJ DODAM OSTATNI ROZDZIAŁ, WIĘC KOLEJNE POSTY BĘDĄ DODAWANE CO TYDZIEŃ, CZYLI NASTĘPNY BĘDZIE W NIEDZIELE ITD.
KOCHAM WAS I WYBACZCIE MI TEGO BLOGA, BO ZAWALIŁAM NA CAŁEJ LINI.. :')

wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 27

JUSTIN:

Tak, dzisiaj piątek, a ja zamiast pieprzyć jakąś dziwkę, zalany w trzy dupy, jeżdżę po mieście bez celu. Wystukiwałem palcami jakiś rytm na kierownicy, nucąc pod nosem.
Czuje w środku, że czegoś mi brakuje i doskonale wiem o co chodzi, ale staram się o tym nie myśleć, gdyż wiem, że w tej chwili to niemożliwe. Chciałbym mocno przytulić moją małą księżniczkę i nigdy już jej nie puszczać. Gdy przez chwilę udało mi się z nią porozmawiać, czułem się jak w niebie. Doskonale wiedziałem, że wtedy na placu zabaw ta drobna dziewczynka z długimi, ciemnymi lokami i z wielkimi brązowymi oczami to moja mała królewna, gdyż przez te trzy lata Ryan informował mnie co się dziej w życiu Miley. Przynosił mi zdjęcia, podawał różne nazwiska... Ta, również tego kutasa Liama, który kręci się przy moich dziewczynach, ale nie na długo..
Zmrużyłem oczy, kiedy zobaczyłem rozczochrane, brązowe włosy. Nie musiałem sie wysilać, żeby odgadnąć, że to Miley. Szła, potykają się co chwilę, a za nią chwiał się jakiś chłopak.
- Zostaw mnie, kurwa - krzyknęła dziewczyna, wystawiając środkowego palca w górę.
- Nie rób scen, kochanie. Wiem, że mnie pragniesz - wybełkotał chłopak. Przeniosłem wzrok na niego i dosłownie mnie zamurowało. Wyglądał jakby był żywcem wyciągnięty z filmu o szkolnych kujonach, przysięgam.
- Spierdalaj - odkrzyknęła, próbując przyspieszyć, ale skończyło się tym, że wylądowała z hukiem na zimnym chodniku. Ruszyłem w jej stronę, zniżając lekko spodnie, które podciągnęły się w górę gdy siedziałem.
- Miley? - położyłem dłoń na jej ramieniu, a ona uniosła swój nieobecny wzrok. Widzę, że ktoś tu za dużo wypił...
- Ju-sstin - wyszczerzyła się - Ja nie jestem pijana - uniosła dłonie w geście obronnym, kręcąc przy tym głową.
- Tak, oczywiście. Pora wstać, księżniczko - podciągnąłem ją za przed ramię, a ona wstała, owijając swoje dłonie wokół mojego tułowia.
- Hej! - krzyknął chyba ten sam koleś, na co odwróciłem się w jego stronę z podniesionymi brwiami - Zostaw ją, kurwa. Znajdź sobie inną dziwkę - splunął, podwijając rękawy swojego frajerskiego sweterka. Kurwa, nie.. nie zamierzam się bić z babą, no proszę was..
- Wiesz do kogo w tej chwili mówisz? - zrobiłem kilka kroków w przód, aby być bliżej niego.
Wydawał się nieco zmieszany.
- Jestem jej chłopakiem, więc jeszcze raz nazwiesz ją dziwką, a upierdolę ci kutasa i nakarmię nim twoją rodzinę - warknąłem, a moja pięść zderzyła się z jego twarzą.
- Jasne, stary, rozumiem - wymamrotał, ocierając dłonią krew, która spokojnie sączyła się z jego nosa - Już spadam - podniósł swój żałosny tyłek z ziemi, odchodząc w głąb ciemnej uliczki.
- Chodź tu, skarbie- owinąłem ręce wokół jej drobniutkiej talii, a następnie posadziłem ją na miejsce pasażera.
- Jestem zmęczona, Justin - westchnęła, ziewając.
- Więc, zabieram cie do domu. Do naszego domu - uśmiechnąłem się delikatnie, gładząc opuszkami palców jej policzek.

MILEY:

Ziewnęłam głośno, rozciągając się. Skrzywiłam się lekko, kiedy ostry ból rozszedł się po mojej głowie.
Położyłam dłoń na szafce nocnej, przesuwając nią po powierzchni, aż natknęłam się na mój telefon. Odblokowałam go, sprawdzając godzinę, kiedy coś rzuciło mi się w oczy.
To nie był mój telefon!
Przerażona, chciałam go odłożyć, ale wyszło, tak, że wypadł mi z ręki i spadł na podłogę z głośnym hukiem. Cichy pomruk odezwał się zza moich pleców i poczułam jak coś się poruszyło. Przełknęłam głośno ślinę, odwracając się w drugą stronę, a to co zobaczyłam, sparaliżowało mnie od głowy w dół. Twarz Justina była przyciśnięta do mojego kręgosłupa, kiedy cicho pochrapywał, śpiąc.
- O nie, kurwa, nie - krzyknęłam głośno, czując, jak cała czerwienieje ze złości.
To jakiś chory żart, tak?
Och, no dalej...
Pokażcie się już z tą pieprzoną kamerą i wykrzyczcie mi w twarz głupie "MAMY CIĘ, IDIOTKO!".
No dalej!
Justin wymamrotał coś niezrozumiałego, a jego dłoń powoli przesuwała się na moje biodro.
Wyskoczyłam zwinne z łóżka, nie chcąc czuć jego dotyku na sobie. Pf, ja nawet nie miałam zamiaru przebywać z tym dupkiem w tym samym pomieszczeniu!
Zazgrzytałam zębami, kiedy chłodne powietrze przywitało się z moją rozgrzaną skórą. Zauważyłam, że na podłodze leży jego koszulka, więc postanowiłam ją na siebie włożyć.
- Miley - odezwał się zaspanym głosem, ale nie miałam zamiaru na niego spojrzeć. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść.
Ruszyłam pewnym krokiem w stronę drzwi i już miałam złapać dłonią za klamkę, kiedy muskularne ramiona chłopaka owinęły się wokół moich bioder.
- Puść mnie - starałam mu się wyrwać, ale był za silny. Odstawił mnie nieco dalej, a sam podszedł do wyjścia.
- Nigdzie stąd nie wyjdziesz - zakluczył drzwi, chowając metalowy przedmiot do kieszeni swoich szarych dresów.
- Słucham? - prychnęłam, kładąc dłonie na biodrach, a moja lewa stopa odbijała się z łomotem od podłogi.
- Musimy porozmawiać - odezwał się smutnym, ale stanowczym głosem.
- Nie, dziękuje, a teraz mnie wypuść - chciałam się obok niego przepchnąć, ale ponownie mi to uniemożliwił.
- Posłuchaj mnie... - zaczął, ale od razu mu przeszkodziłam.
- Nie. To ty mnie posłuchaj... - wcisnęłam palca w jego brzuch, mrużąc oczy - Doskonale pamiętam każde uderzenie, które mi sprawiłeś. Każdy wymuszony seks. Każde twoje pieprzone "kocham cię"- wciągnęłam głośno powietrze, starając się nie pokazywać mu moich łez - I doskonale pamiętam nasz ostatni dzień, a wiesz co nie pozwala mi o tym zapomnieć? - prychnęłam bez krzty humoru, unosząc wysoko brwi.
- Miley...
- Pytam się, kurwa, czy wiesz? - wrzasnęłam, popychając jego klatkę piersiową - Och, nie pamiętasz - pokręciłam rozczarowana głową, wycierając dłońmi mokre policzki od łez.
- Pieprzone blizny, Justin... - zawyłam głośniej, unosząc moje ręce w górę, a jego oczy uważnie skanowały moje nadgarstki.
- Pieprzone blizny po zgaszeniach papierosów na mojej skórze... - końcówkę udało mi się lewo wyszeptać, gdyż nie pozwalał mi dalej mówić mój łamiący się głos.
- Ja-a przepra...
- Jak możesz mi to robić?
Spojrzał na mnie zdezorientowany, łącząc ze sobą swoje krzaczaste brwi.
- Po tych trzech pieprzonych latach, kiedy moje życie zdecydowało się powrócić na tą szczęśliwą ścieżkę i to właśnie nią dumnie kroczyć, ty postanawiasz wrócić i znów wszystko mi doszczętnie rozpierdalać. Jak możesz, Justin... To nie fair! Co ja takiego zrobiłam, co? Nie zasłużyłam sobie na to wszystko... - wybuchłam płaczem, starając się równomiernie oddychać.
Jego jabłko Adama podskoczyło do góry, kiedy nerwowo przełknął ślinę. Stał oniemiały, więc skorzystałam z okazji, aby wyjść. Wzięłam do ręki mój telefon, kiedy jego głos mnie zatrzymał.
- Poczekaj.
Stanęłam, ale się nie odwróciłam.
- Ja nie odpuszczę i... Dziękuje za dzisiejszą noc - wyczułam w jego głosie ten jego irytujący, pewny siebie uśmieszek.
- Pieprzony dupek - wycedziłam przez zęby, wychodząc z pokoju. Przy drzwiach stały moje szpilki, więc szybko założyłam je na stopy.
Nie obchodziło mnie to, że wyglądałam jak idiotka w jego koszulce, która była na mnie za duża i w moich szpilkach.
Wyszłam na zewnątrz, chcąc tylko wrócić do domu.

***

Leżałam na łóżku, oglądając jakiś beznadziejny serial, kiedy ktoś zapukał do moich drzwi. Przekręciłam się na brzuch, wciskając na pilocie przycisk "przycisz".
- Tak?
Drzwi otworzyły się, a w progu stanął Liam.
- Dlaczego nie odbierałaś telefonu, Miley. Tak bardzo się martwiłem, kurwa - przejechał dłonią po włosach, podchodząc nieco bliżej.
- Jak się bawiłeś z tą blond dziwką?- uśmiechnęłam się ironicznie, wpatrując się w ekran.
- O co ci chodzi? - stanął przede mną, ale odwróciłam wzrok. To, że byłam wściekła, to mało powiedziane - Możesz na mnie spojrzeć?
- On mnie dotknął, rozumiesz to? Pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć po tym wszystkim co mi zrobił i to przez ciebie. Wszystko przez ciebie, idioto - powstrzymałam łzy, które prosiły o spacer po moich bladych policzkach.
- Kto cię dotknął? - ścisnął dłonie w pięści, a jego mięśnie się napięły -Miley, do kurwy nędzy, powiedz mi co się stało!- warknął, unosząc mój podbródek palcem wskazującym, tak, że patrzyliśmy sobie w oczy.
- Nie chcę o tym z tobą rozmawiać - wykrztusiłam, kładąc się na materacu i zakrywając szczelnie grubą kołdrą.
- Świetnie - wyrzucił ręce w powietrze, wychodząc z pokoju. Trzasnął drzwiami, tak, że podskoczyłam przerażona. Od razu po jego wyjściu zalałam się łzami, mocząc przy tym brzegi pościeli.
- Pieprzcie się wszyscy - krzyknęłam, mając nadzieje, że mnie jeszcze usłyszy.
- Mamusiu? - druga strona łóżka ugięła się, a przede mną zaraz pojawiła się twarz Rose - Czemu płacesz?
- Nie płaczę - zmusiłam się na słaby uśmiech, prędko wycierając moją mokrą twarz - Chodź tu - podniosłam kawałek kołdry, a Rose nie tracąc czasu, od razu pod nią wskoczyła, przytulając się do mojej klatki piersiowej.
- Kosiam cię, mamusiu - wymamrotała stłumionym głosem.
- Ja też cię kocham, skarbie i nigdy nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził. Nigdy.


____________________________
WRESZCIE MOGŁAM WSTAWIĆ ROZDZIAŁ. NAWET NIE WIECIE JAK BYŁAM ZŁA KIEDY NIE MIAŁAM MOŻLIWOŚCI KORZYSTANIA Z INTERNETU. PRAWIE 2 TYGODNIE CZEKANIA I W KOŃCU JESTEM.
KOCHAM WAS!!!!