sobota, 2 maja 2015

Rozdział 24

Pociągnęłam dłonią klamkę przymocowaną przy drzwiach pasażera. Usiadłam na fotelu, a mój plecak postawiłam na podłodze.
Dopiero teraz zauważyłam, że ten człowiek, którego tak kocham spierdolił mi całe życie. Poniżał, bił, a teraz? Teraz będziemy mieli dziecko.
Mam ochotę wrócić tam i przypieprzyć mu czymś ostrym w głowę. Nienawidzę go..
- Witaj, słonko. Jestem Caroline - kobieta około siedemdziesiątki powitała mnie szerokim uśmiechem. Wyglądała na typową babcię, która całymi dniami siedzi na bujanym krzesełku i opowiada bajki swoim wnukom.
- Um, dzień dobry. Jestem Miley - uścisnęłam jej lekko pomarszczoną dłoń, zmuszając się do delikatnego uśmiechu.
Wcisnęłam się cała w fotel, przygryzając dolną wargę.
Czyli tak miało wyglądać idealne życie z Justinem?
Jeśli tak to bije sobie pierdolone brawo, jestem naiwną idiotką, którą owinął sobie wokół palca. Prychnęłam kręcąc głową.
To już dzisiaj. Kończę tą całą sielankę.
- Jeśli kocha to wróci - uśmiechnęła się pocieszająco staruszka, klepiąc delikatnie moje kolano.
- Jeśli kocha.. - westchnęłam. Oparłam głowę o zamarzniętą szybę, cały czas spoglądając w jej stronę.
- Zawsze popełniają błędy, młoda damo. Te małe jak i te większe, ale trzeba dać im szansę, bo jak młode to głupie, ale później wyrastają na porządnych mężczyzn, skarbie - zaśmiała się, puszczając mi oczko. Przekręciła zdegustowana oczami. Dwadzieścia jeden lat do czegoś zobowiązuję i myślę, że powinien częściej używać swojego mózgu.
I o jakich błędach mowa? Kurwa, on za parę miesięcy będzie ojcem!

~.~

Droga minęła mi bardzo dobrze. Caroline to przemiła osoba i nawet wymieniłyśmy się numerami.
W duszy dziękowałam Bogu, że przed nami dało się już zobaczyć wielki napis "Witamy w Stratford". Z każdym kolejnym, przebytym kilometrem stres u mnie w środku rósł.
Po tym jak opowiedziałam Caroline o wszystkim i gdzie się wybieram, próbowałam mnie uspokoić i pocieszyć, ale nie dawało to żadnych rezultatów.
- Wysiąde tu - odezwałam się, wskazując ręką na przystanek autobusowy.
- Na pewno? Wiesz, mogę cię podwieźć pod sam dom, kochanie
- Nie trzeba, jest w porządku - kiwnęła głową i zaparkowała na przystanku.
- Trzymaj się, słońce. Dzwoń do mnie nawet z najmniejszymi problemami, zrozumiano? - podniosła palca wskazującego na wysokości swojej głowy.
- Będe dzwonić - powiedziałam, odrobinę roześmiana.
- No mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy - krzyknęła, kiedy już miałam zamiar zamknąć drzwi.
- Ja też - posłałam jej szczery uśmiech i trzasnęłam drzwiami, upewniając się, że je dobrze zamknęłam. Pomachała jeszcze w moją stronę zanim odjechała.

JUSTIN:
Nie wierzę.
Nie wierzę, że ta szmata po prostu wzięła swoje rzeczy i wyszła.
Jakim, kurwa prawem? Chyba zapomniała, ze nalezy do mnie i nosi w sobie moje dziecko. Niech lepiej nie wraca dzisiaj na noc, bo rozszarpię ją na milion kawałeczków. Będzie jeszcze przepraszała na kolanach i prosiła, żebym ją wziął ze sobą. Obiecuje wam to.
Walnąłem pięscią z całej siły w ścianę, aż na dywanie pojawiały się to nowe krople krwi. Syknąłem, kierując się do łazienki. Spojrzałem się na białą szafkę i wyciągnąłem z niej czysty bandaż, a następnie zawinąłem nim swoją rękę.
Potrzebowałem czegoś co pomogłloby mi na chwilę zapomnieć o tej małej, przebiegłej suce i doskonale wiedziałem co najlepiej się do tego nada. Umiechnąłem sie przebiegle, szperając po tylnych kieszeniach moich spodni. Gdy już znalazłem to czego szukałem, rozsiadłem się wygodnie na sofie. Podniosłem ze stolika, który stałe przede mną, paczkę czerwonych Marlboro i podpaliłem jednego papierosa, wsadzając go pomiędzy wargi. Odblokowałem ekran iPhona i szybko przebiegłem wzrokiem kontakty. Wybrałem numer, który już powoli zapisywał się w moje pamięci i przyłożyłem telefon do ucha.
- Halo? - odezwała się zaspanym głoem blondynka, a kąciki moich ust delikatnie drgnęły  uśmiechu.
- Cześć, skarbie - odparłem, wypuszczając z płuc toksyczny dym.
- Justin? Wiesz, która godzina? Jest druga w nocy! - jęknęła niezadowolona.
- Nie pytam się o godzinę, Nina. Masz u mnie być za 10 minut
- Nie ma mow.. - rozłączyłem się bez żadnego pożegnania, bo po co? I tak wiem, że przybiegnie do mnie i będzie błagać, żebym ją pieprzył calutką noc.

***

Weszłam po schodkach, stojąc na przeciwko dębowych drzwi. Nerwowo przygryzłam dolną wargę. Czym ja się denerwuje? Przecież wracam do domu po tym jak uciekłam bez słowa z chłopakiem i na dodatek zaszłam w ciążę. Brawo, Miley!
Zapukałam dwa rzay w drzwi i odsunęłam sie o krok do tyłu. Oddychahjąć ciężko, nasłuchiwałam odgłosy kroków, które były coraz bardziej wyraźne.
Kiedy drzwi otworzyły się na roścież, w progu stanęła moja matka z miną jakby zobaczyła ducha i zapomniałą jak się oddycha.
Szklanka, którą trzymała wypadła jej z dłoni i rozbiła się pomiędzy nami raniąc ją w stopę. Krew momentalnie zabrudziła całą jej skórę.
- Jezu daj mi te ścierkę - pociągnęłam za szmatę, która wisiała jej na ramieniu i przyłozyłam do rany, lekko dociskając. Melanie położyła dłonie na moje policzki, lekko za nie ciągnąc, żebym wstała, ale ja nadal próbowałam zatamowac krwawienie - Myślę, że to powinno być zszyte - wymamrotałam, owijając ścierkę wokół jej stopy, a kiedy spojrzałam w górę moje serce pekło na milion kawałeczków. Gdy zobaczyłam jej łzy, jej wzrok.. widać było ból, radośc i rozczarowanie? Tak myślę.
Zarzuciła rece na moją szyję, całując gdzie popadnie i mamrocząc jakies nie zrozumiałe zdania.
- Udusisz mnie - jęknęłam, kiedy poczułam, że zaraz zmiażdży mi wszystkie żebra.
- My-myślałam, ża już nie wróci-cisz.. - zaniosła się większym płaczem - Przepra-aszam, Miley - pociągnęła nosem.
- Nie, to ja przepraszam. A teraz już spokojnie - gładziłam jej plecy dłońmi. Coraz bardziej czułam, że ją zraniłam, ale ona tez nie jest bez winy..
- Ty naprawdę jesteś prawdziwa.. - zaśmiała się nerwowo.
- Tak, mamo - kiwnęłam twierdząco głową, posyłając jej szeroki uśmiech - Jak się czujesz? - starłam łze, która powoli spływała po moim policzku.
- Teraz już wspaniale - odetchnęła z ulgą, a to co teraz powiedziała sprawiło, że poczułam się jak nic nie warte gówno bez uczuć, którym byłam - Dziękuje, że wróciłaś




__________________________
Mamy nowy rozdział. Mam nadzieję, że się podobał i nie zawiedliście się na mnie!
Kocham xo

3 komentarze: