niedziela, 10 maja 2015

Rozdział 25


Wreszcie stworzyłam zakładkę z bohaterami, więc możecie zobaczyć jak wszyscy według mojego wyobrażenia wyglądają. Pojawiły się nowe postacie.



3 lata później...

- Miley schodź tutaj, śniadanie! - krzyknęła moja matka. Jęknęłam zmęczona. Kiedy ona w końcu zrozumie, że nie jadam śniadań. Przekręciłam się na drugi bok, a przed moimi oczmi pojawiła się, smacznie śpiąca, moja mała królewna. Jej bujne, brązowe, loki były rozwalone na całej poduszce. Uśmiechnęłam się szeroko, delikatnie całując jej czółko, aby jej nie obudzić.
Zrzuciłam z siebie kołdrę i ruszyłam w stronę kuchni. Poprawiłam swoją bluzkę i przeczesałam dłonią włosy.
- Wreszcie, śpiąca królewna wstała...- spojrzała na mnie gniewnym wzrokiem, nalewając sobie czarnej kawy do swojej białej filiżanki z kwiatami róży - Gdzie Rosalie? - zapytała z nieco łagodniejszą miną.
- Śpi jeszcze. Nie chciałam jej budzić - wzruszyłam ramionami, upijając łyka kawy. Wciągnęłam powietrze, kiedy poczułam jak ciepła ciecz parzy moje podniebienie.
- Ej.. ta kawa jest moja - uśmiechnęła się, przymrużając lekko oczy.
- Teraz już moja - puściłam oczko w jej stronę i poszłam do salonu siadając na fotelu przy oknie.
Więc..
Minęły trzy lata odkąd definitywnie zakończyła związek z Justinem. Próbował wszystko naprawić, przepraszał, a nawet widziałam jego łzy, ale nie dałam się. Nie uległam mu znów. No tak, na samym początku byłam w rozsypce, myślałam, że nie dam rady żyć dalej bez niego, ale cóż jestem tu nadal. Po kilku, długich dla mnie miesiącach dowiedziałam się od Cleo z którą nadal utrzymuje kontakt, że trafił do więzienia. Nie mam pojęcia za co i na jak długo. Szczerze? Mam to w dupie.
A teraz pozwólcie, że przedstawię wam najsłodsze dziecko na całym tym pieprzonym świecie- Rosalie Bieber. Kocham ją nad życie.
Uwielbiam jej bujne, brązowe loki, pełne malinowe usta, ciemne oczy i zaróżowione policzki. Jest prześliczna.
Obecnie szukamy z Rose jakiegoś przytulnego mieszkanka, ale jeszcze na nic ciekawego się nie natknęłam, więc jesteśmy zmuszone spędzać czas z kobietą, która całe życie ma okres, przysięgam. Moja mama jest do niewytrzymania...
Pewnie jesteście ciekawi jak zareagowała na moją ciąże. Hm, normalnie. Oczywiście była niezadowolona i mocno zaskoczona ale nie miała prawa mnie oceniać, bo sama zaszła w ciąże kiedy była nastolatką.
Po pokoju rozległ się tupot bosych stóp, a ja spojrzałam na schody, po których schodziła Rose.
- Chodź skarbie, mam dla ciebie śniadanko - uśmiechnęła się szeroko moja rodzicielka, poruszając zabawnie brwiami. Rose zaklaskała zadowolona i pobiegła w jej stronę.
Spojrzałam na ekran telefonu, w celu sprawdzenia godziny. Dochodziła 11:00, więc mała powinna być zaraz na swoich zajęciach z muzyki.
- Skarbie wcinaj szybciutko, bo zaraz wychodzimy - wypiłam do końca kawę.
- Dobze, mamusiu - chwyciła kanapkę z serem w swoje małe rączki, ale najpierw zwinnie przerzuciła swoje włosy na plecki.


Ubrałam [KLIK], a dla małej wybrałam [KLIKNIJ].
Wsadziłam klucze od domu do tylnej kieszeni, a telefon zostawiłam w dłoni.
- Cześć - krzyknęłam, wychodząc na zewnątrz.
- Papa babciu - zawołała  wesoło Rose, doganiając mnie. Uśmiechnęłam się szeroko, widząc Cleo, która stała przed domem.
- Wiesz, że mogłaś wejść? - prychnęłam, unosząc prawą brew.
- Na prawdę? Wow, dzięki, że mi powiedziałaś, nie wiedziałam - uśmiechnęła się głupio. Rosalie podbiegła do niej, a ona kucnęła i schowała ją w swoich ramionach.
- Co tam kruszynko? - cmoknęła ją lekko w czółko.
- Z mamą spiesymy się na muzykę - zatrzepotała śmiesznie rzęskami, idąc przed nami i nucąc jakąś pioseneczkę.
- Wiesz, że Justin wychodzi jakoś w tym tygodniu? - Claudia momentalnie spoważniała, co do niej nie podobne.
- Wiesz? Jakoś mnie to nie obchodzi. Kurwa, minęły trzy lata.. Już dawno o nim zapomniałam i mam nadzieję, że on też - wzruszyłam ramionami.
- Miley, znam Justina i on sobie tak łatwo nie odpuści - westchnęła.
- Rose, masz ochotę na duże ciacho z polewą czekoladową? - krzyknęłam, nie zwracając szczególnej uwagi na to co przed chwilą powiedziała. Nie mam najmniejszej ochoty na słuchanie o nim.
- O mój misiek już na mnie czeka - przejechałam wzrokiem w miejsce gdzie ona patrzyła i zauważyłam mojego durnego brata - Idziecie z nami? - przygryzła dolną wargę, co chwile zerkając w stronę blondyna.
- Nie będe wam przeszkadzać - mrugnęłam w jej stronę - Nadal nie mogę uwierzyć, że jesteście razem - parsknęłam śmiechem, lekko trącając ją łokciem.
- No bez przesady - obie pomachałyśmy w stronę chłopaka.
- Dobra, spadaj już - ponagliłam ją ręką.
- Ok. Trzymaj się, laska - ucałowałyśmy się w policzki, a następnie odeszła w stronę Alexa.
- Więc zostałyśmy same - kucnęłam przy niej, poprawiając jej kaptur - Myślę, że jak zajdziemy na ciacho i troszeczkę się spóźnimy na zajęcia, pani Long nam nic nie zrobi, jak myślisz? - trąciłam palcem jej nosek, szeroko się uśmiechając.
- Chyba nas nie zabije? 
- Nie pozwolimy na to - cmoknęłam jej usta, na co zachichotała - To co idziemy?
- Tak! - krzyknęła, wesoło klaszcząc w dłonie. Splotłam nasze palce i ruszyłyśmy w stronę cukierni.
- Miley! - ktoś krzyknął, ale nie przejęłam się tym, bo przecież nie jestem jedyną dziewczyną o tym imieniu.
- Miley! - w końcu się odwróciłam i zauważyłam zdyszanego Liama, który biegł w naszą stronę co chwile kogoś trącając, a następnie mamrocząc szybkie "przepraszam" ze swoim cudownym uśmiechem.
-Nie to co Justina-
Oh zamknij się!
- Hej - ucałowałam go lekko w policzek, kiedy już o nas podszedł.
- Cześć, piękna - puścił zalotnie oczko w moją stronę - Część, żabko - rozczochrał włosy Rose, a ona go mocno przytuliła.
- Idziemy na lody. Idzieś z nami? - poruszyła zabawnie brwiami, przygryzając dolną wargę.
-Jeżeli twoja mamusia nie ma nic przeciwko...- spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnęłam twierdząco głową z lekkim uśmiechem. Lubię Liama i uwielbiam z nim spędzać czas. Kocham to jak stara się zwrócić na siebie moją uwagę.
- Chodźmy - Liam posadził Rose na plecach, zakładając na jej malutki nosek swoje okulary przeciwsłoneczne - Wyglądasz jak prawdziwy gangster. Nikt nam nie podskoczy - wybuchnęłam głośnym śmiechem, dorównując mu kroku.

~.~

Po skończonych zajęciach Rose, postanowiłyśmy wybrać się do parku. Oblizałam loda tuż przy samym wafelku,w tym samym czasie przeglądając aplikacje na moim telefonie. Uniosłam na chwilę wzrok, aby znaleźć miejsce, gdzie mój tyłek czułby się idealnie. Usiadłam na jednej z ławek w cieniu, a Rose pobiegła w stronę placu zabaw, gdzie już bawiły się inne dzieci.
- Tylko bądź grzeczna - krzyknęłam na tyle, żeby mogła mnie usłyszeć. 
- Zawsze jestem, mamusiu - posłała mi szeroki uśmiech, a jej włosy rozwiały się na wietrze.
Moje kąciki uniosły się delikatnie gdy odprowadziłam ją wzrokiem. Zaczęło mi się nudzić, więc otworzyłam okienko rozmów z moją przyjaciółką.

Do: Vanessa
siedzę w parku, przyjdziesz? :)

Nie czekałam długo na odpowiedź. Nie minęła sekunda, a mój telefon wydał dźwięk , który oznaczał nowa wiadomość.

Od: Vanessa
jestem z rodzicami u dziadków.. Masakra.. :(

Westchnęłam głośno, chowając przedmiot z powrotem do kieszeni. Wyrzuciłam serwetkę, którą dała mi kobieta stojąca za zamrażarką z lodami i wróciłam wzrokiem na plac zabaw. Zmarszczyłam brwi, kiedy rzuciło mi się coś w oczy, a mianowicie Rose, patrząca na jakiegoś mężczyznę, który coś do niej mówił. Stał do mnie tyłem, więc nie widziałam jego twarzy. Może to Liam?


_______________
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Dla ciebie to kilka sekund, a dla mnie duża motywacja.

5 komentarzy:

  1. świetny rozdział! <3
    czekam na dalsze części :)
    jestem zachwycona tym blogiem!
    tylko pisz dłuższe rozdziały :>
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcioooo !!! Jak zawsze. Szkoda tylko że tak się potoczyło z Justinem :/ Życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Zajebisty rozdział! <3 Szkoda, że tak rzadko je dodajesz, ale opłaca się czekać! *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny *o* szkoda że tak rzadko dodajesz rozdzialy ;/ weny:*

    OdpowiedzUsuń