sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział 23

- Co ty tutaj robisz? - powiedziałam zdziwiona. Oczy zrobiły mi się szkliste. Miałam ochotę wybuchnąć płaczem.
- Też cię miło widzieć, słonko - Alex, stanął na proste nogi i poprawił swoją blond grzywkę. Miał na sobie czarne bugy, białą koszulkę, timberlandy i zieloną męską parkę.
Po moim policzku spłynęła pojedyńcza łza. Zaczęłam biec, aby zaraz wskoczyć w jego ramiona.
Owinęłam ciasno nogi wokół jego bioder, a ręce zarzuciłam na szyję.
- Nigdy więcej mi tego nie rób. Nigdy.. - mój głos łamał się z każdym wypowiedzianym słowem.
- Przepraszam - westchnął - Ale jak usłyszałem, że moja młodsza siostrzyczka będzie miała dziecko.. Nie wytrzymałem
- Wiem, ż-że cię zawiodł-am, ale to nie mia-ało tak wyglądać - wyszeptałam. Wciągnęłam nosem jego zapach, a na moją twarz wkradł się lekki uśmiech. Moje dłonie błądziły po jego karku.
- Już spokojnie.. Cii. Duże dziewczynki nie płaczą - gładził uspokajająco moje plecy. Pociągnęłam nosem, odrywając twarz od jego kurtki.
Zachichotałam, wygładzając materiał.
- Sorry - wzruszyłam ramionami.
- Miley - przeciągnął moje imię i zrobił zniesmaczoną minę - Będziesz mi to prała - puścił mnie, a ja delikatnie dotknęłam stopami chodnika. Spojrzałam w górę z przyklejonym do ryja chamskim uśmiechem. Mój brat ma z 1,85 m, a ja.. Szkoda gadać. Powiem tylko tyle, czuję się przy nim jak mrówka.
- Robiłam to przez pół mojego życia, Alex - zmarszczyłam czoło.
- Cicho bądź - prychnął, przyciągając mnie do uścisku - Chodź tu mała - owinął ręce wokół mojej tali, kładąc brodę na czubku mojej głowy.
- Hej, to ty miałeś być tą niespodzianką? - uniosłam pytająco brwi.
- Tak, a co nie podoba ci się?
- Cieszę się, że przyszedłeś - odwróciłam się w drugą stronę i myślałam, że zobaczę tam Justina, ale go nie było. Nawet nie zauważyłam jak wszedł do domu.
- Wiedziałem.. Widzę, że nadal z Bieberem - przewrócił oczami.
- Tak
- Jak zareagował na wieść o dziecku?
- Na początku nie był za szczęśliwy, ale teraz jest wszystko ok - westchnęłam.
- Wiesz, znam go dość dobrze i jakoś trudno mi uwierzyć, że się nie wściekł - skrzyżował ręce na piersi.
- Widocznie nie znasz go wystarczająco - chrząknęłam.
- Ale..
- Możemy o tym nie rozmawiać?
- Jasne, już się zamykam - podniósł ręce w geście obronnym, cofając się o krok do tyłu.
- Chodź pewnie jesteś głodny - uśmiechnęłam się, chwytając jego dłoń.
- W sumie to.. Muszę już iść
- Co? Czemu?
- Przepraszam, mała. Mama się rozchorowała i nie chcę zostawiać jej teraz samej - powiedział, przygryzając dolną wargę.
- Och.. Życz jej szybkiego powrotu do zdrowia
- Sama możesz jej to powiedzieć, jeśli wrócisz do domu - przeczesał nerwowo grzywkę.
- Alex.. - westchnęłam głośno.
 - Dobrze, już nic nie mówię. Pa Miley - podszedł bliżej mnie. Stanęłam na palcach, a następnie zarzuciłam ręce na jego szyję, mocno ściskając.
- Cześć
Cmoknął znacząco. Zanim się obejrzałam, zniknął za drzwiami swojego samochodu.
Odwróciłam się na pięcie, ruszając w stronę drzwi wejściowych. Mój humor spadł do minus dziesięciu. Potrzebowałam go przy mnie i już zaczynałam tęsknić.
Weszłam do środka, delikatnie zamykając drzwi, bo może Justin poszedł spać?
Zsunęłam ze stóp buty i na paluszkach ruszyłam w stronę schodów.
- Chodź tu - zmarszczyłam brwi, odwracając się w drugą stronę, gdy usłyszałam warknięcie Justina.
- Co? - zmieszana, podeszłam bliżej niego. Siedział na fotelu z rękoma splecionymi ze sobą. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, a wzrok jakby nieobecny.
- Siadaj - machnął ręką na sofę przed nim.
- Postoję. O co chodzi Justin? Jestem naprawdę zmęczona i chciałabym już iść sp..
- Skończ pierdolić i mnie uważnie posłuchaj - wzdrygnęłam sie na jego ostry ton - Ostatni raz się z nim spotkałaś, rozumiesz?
Spojrzałam się na niego z niedowierzeniem w oczach - Słucham? - parsknełam pod nosem, zakładając ręce na pierś.
- Nie prychaj mi tu, kurwa, bo zaraz skończysz tak, że własna matka cię nie pozna
Rozszerzyłam maksymalnie oczy, nie wierząc własnym uszom.
- O co ci chodzi? - nie wiem czemu, ale ta sytuacja cholernie mnie bawiła. On jest chory..
- Ostatni raz sie z nim widziałaś
- Żartujesz sobie, prawda? Posłuchaj, ale nie będziesz decydował z kim się mam spotykać, a z kim nie. To jest mój brat, Justin, więc nie rozumiem powodu..
- Nie, to ty mnie teraz posłuchaj. Mylisz się. Pamiętaj, że należysz do mnie, więc będziesz robiła wszystko co ci powiem, dziwko- zaśmiał się bez krzty humoru. Czułam jak złość powoli rozchodziła się po moim ciele.
Wstał, górując nade mną. Instynktownie cofnęłam się do tyłu, aż dotknęłam plecami zimną ścianę. Moja głowa utknęła między rękoma, które oparł o mur. Stanął tak blisko, że nawet kartka papieru nie zmieściłaby się między nami.
- A teraz to powtórzysz, kochanie. Zrobię wszystko co chcesz, Justin i przepraszam. Od dzisiaj będę grzeczną dziewczynką - uśmiechnął się z wyższością, pchając nosem mój policzek.
Zacisnęłam wargi do środka, mrużąc oczy. Nie zamierzam być jego szmacianą lalką, z którą będzie robić co chce.
- Chyba się nie zrozumieliśmy. Może to pomoże ci otworzyć twoje pulchne usta, skarbie - spojrzałam na niego, czekając na uderzenie, ale to co poczułam było o wiele gorsze.
Krzyknęłam głośno, gdy przycisnął żarzącego papierosa do mojego nadgarstka. Z moich oczu momentalnie wypłynęło stado łez, a ja nie mogłam przestać krzyczeć.
- Błagam.. - jęknęłam, próbując się wyrwać, ale był silniejszy ode mnie.
- Chciałaś coś powiedzieć? - nastawił ucho, uśmiechając sie pod nosem. Naprawdę? Naprawdę sprawiało mu to przyjemność?
Pociągnęłam nosem, gdy nie mogłam się uspokoić. Cała drżałam, a obraz przede mną kołował.
Przecież..
Przecież było już tak dobrze. Obiecywał, że mnie kocha, że już nigdy w życiu nie podniesię na mnie ręki.
- Tik tok, kochanie. Nie mam pierdolonych dziesięciu godzin..
- Przepraszam, Justin - wycedziłam przez zęby, spuszczając wzrok z chłopaka. Czułam się jak nic nie warty śmieć i pewnie dla niego nim byłam.
- I?
- Pierdol się - plunęłam śliną prosto w jego twarz. Odwrócił głowę, wycierając mokry ślad z policzka. Miałam ochotę zetrzeć ten jego głupi uśmieszek z twarzy.
Jego oczy pociemniały. Wiedziałam co chciał zrobić. I w tym momencie jego ręka zderzyła się z moją twarzą, a po pokoju rozniósł się charakterystyczny plask. Syknęłam, łapiąc się za obolałe miejsce. Zsunęłam się po ścianie, siadając na panelach. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i oparłam na nich czoło.
- Nie chciałem tego zrobić, ale sama się o to prosiłaś. Mam nadzieję, że to cię czegoś nauczy - chrząknął, przeczesując palcami swoje karmelowe włosy. Wyszedł z salonu i wszedł do łazienki, trzaskając drzwiami.
Obiecał sobie. Obiecałam sobie to, że nigdy już ne dam mu się poniżyć i co?
Siedzę tu, cała zalana łzami, a on ma jeszcze z tego wielką satysfakcję. Tacy ludzie jak on, nie zasługują na miłość. Powinnam to zakończyć, nie ze względu na mnie tylko na moje dziecko. Jeśli tak łatwo podnosi na mnie rękę to co będzie jak dziecko zignoruję jego prośbę. Nie mogę jego na to narazić.
Pospiesznie wstałam, kierując się schodami na górę. Położyłam na łóżku mój czarny plecak i zaczęłam w niego pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Ubrałam swoje timberlandy na stopy i czarny zimowy płaszcz. Zbiegłam na dół, a następnie wyszłam z domu.
Stanęłam tuż przy ulicy, machając dłonią żeby kogoś zatrzymać. W końcu stanęło przede mną skromne żółte autko, a ja bez wahania wsiadłam do środka.

Żegnaj, Justin.


____________
Nie spodziewałam się, że tak skończę ten rozdział, ale macie.
Czytasz=Komentujesz skarbie... ♥

8 komentarzy:

  1. genialne! czekam na dalsze części kochana!
    Serdecznie zapraszam na moje ff Sztuka Zabijania z Justinem.
    http://art-of-killing.blogspot.com/ liczę na opinię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne *o* czekam na kolejneee <3!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo jaaa Cieeee.. nie spodziewałam się tego ! :o Kurde jestem teraz ciekawa co zrobi Justin gdy się dowie że ona odeszła od niego. Biedna Miley :/ Kocham jak piszesz. Czekam na kolejny i życzę weny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo... Ale jestem cieekawa ;* Czekam na następny i wiesz czego życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy nowy ? Bo nie mogę się juz doczekać 😍😍

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń