poniedziałek, 26 stycznia 2015

Notka

Dziękuję za pozytywne komentarze. Mam nadzieje, że wam sie podoba i będziecie czytać dalej. ♥

Pozdro xo

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 11

Miley POV

Leżałam na łóżku i płakałam. Płakałam z bez silności. Nie wiem co mam robić. To wszystko jest dla mnie bardzo trudne. Nie mam bladego pojęcia  czy jej wybaczyć, czy też nie, a Alex? Bardzo mnie zawiódł. Osoba, której tak ufałam okazała się być perfidnym kłamcą. Nie mam to tego dzisiaj głowy. Jestem za bardzo zmęczona.
Przykryłam się kołdrą po sam czubek głowy i zasnęłam

~.~

- Księżniczko - czułam jak Justin próbuje mnie obudzić, ale ja jeszcze nie chcę - Kurwa, Miley!
- Czego? - mruknęłam z pod kołdry
- Rusz ten swój tłusty tyłek i wstawaj. Wiesz która już godzina?
- Nie obchodzi mnie to. Wyjdz - machnęłam ręką
- Że co proszę?
- Wyjdz. Mam ci to przeliterować?!
- Tak to się nie bawimy - czułam chłód, który przeleciał całe moje ciało. Chłopak zrzucił ze mnie kołdrę i usiadł rozkrokiem na mnie. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam w jego stronę, zrobił ten swój głupi uśmieszek.
- Co ty chcesz?
- Zgadnij - nachylił się i zaczął powoli całować moją szyję. Włożył swoja rękę pod moja bluzkę i przesuwał ją coraz wyżej
- Nie mam na to ochoty
- Gdybyś nie miała to dawno leżałbym na ziemi - zaśmiałam się, gdy ktoś zadzwonił do drzwi - No do kurwy nędzy! - zszedł ze mnie i ruszył na dół.


Justin POV

Otworzyłem drzwi. Stała w nich niska brunetka. Tak dobrze myślicie...jej matka.
- Czego?! - co za suka. Przerwała mi i to w takiej chwili, a miałem wielką ochotę na Mils
- Odczep się od mojej córki. Zrozumiano?
- Haha, bo co mi zrobisz? Naślesz na mnie tego twojego synka i resztę chłopaków. Nie doczekanie twoje - patrzyła się na mnie z mordem w oczach, co mnie rozbawiało
- Ma tu zejść i wracać do domu
- Ta bo się zgodzi - zaśmiałem się
- Będzie musiała
- Ciekawe jak to zrobisz - gdy się spostrzegłem stało już za nią dwóch gliniarzy
- Dzień Dobry. Czy zastaliśmy Miley Johns? - kurwa. Niezła jest
- Tak. A czemu pytasz?
- Jesteśmy zmuszeni zabrać panią Miley do domu. Proszę ją zawołać
- Nie zrobię te...- odwróciłem się, kiedy usłyszałem kroki za sobą. Dziewczyna zeszła na dół w zwykłych dresach. W nich też wyglądała bardzo seksownie
- O co chodzi? - zerkała to na mnie, to na matkę
- Musi pani iść z nami
- Jakim prawem?
- Nie ma pani ukończonych osiemnastu lat, więc odpowiada za panią matka
- Nigdzie nie idę! - jej twarz zmieniła kolor na czerwony
- Niech pani nie utrudnia
- Justin? - zwróciła się w moją stronę
- Idz. Ja teraz nic nie mogę zrobić
- A zobaczymy się pózniej?
- Oczywiś... - nie dokończyłem bo przerwała mi Melanie
- Twoje nie doczekanie - wyszły. No to zajebiście. Zadzwonieędo chłopaków. Może wyjdziemy gdzieś na miasto. Wyjąłem Iphona z kieszeni i wybrałem numer Ryana
Pip...Pip...Pip...- Halo?
- No siema. Jakieś plany?
- Nie ma żadnych
- Okay to zbieraj chłopaków i jedziemy na imprezę. Za pół godziny u mnie - rozłączyłem się i wszedłem do swojego pokoju. Wyjąłem z szuflady czystą bieliznę i pokierowałem się do łazienki. Wziąłem szybki prysznic. Założyłem na siebie czarne spodnie z krokiem i białą bokserkę.  Potargałem lekko włosy i zszedłem na dół. Położyłem się na kanapie i czekałem na resztę ekipy. Nie trwało to długo. Do środka wparowali wszyscy oprócz Mika
- Bieber. Wstawaj. Jedziemy - powiedział Cody
- Tylko gdzie?
- Tam gdzie zawsze - uśmiechnąłem się i wstałem z kanapy. Wszyscy weszliśmy do swoich samochodów i ruszyliśmy do klubu "Anaconda"

***

Weszliśmy do środka pełno było tam pijanych lasek, czekających na to aż ktoś ich wezmie do pokoju. Usiedliśmy przy naszym stoliku. Skąpo ubrana "kelnerka" zapytała nas o zamówienie
- 6 razy piwo
- Okay - puściła mi oczko i zniknęła w tłumie, ale szybko się zjawiła z naszym zamówieniem
- Może się dosiądziesz? - spojrzałem na miejsce wolne obok mnie. Dziewczyna kiwnęła głową - No to mów jak taka śliczna dziewczyna ma na imię
- Victoria
- Ładnie - przerwał mi Drake
- Bieber nie przynudzaj
- Spierdalaj - syknąłem

***

Impreza się rozkręcała. Wszyscy byliśmy lekko podpici. Victoria siedziała już mi na kolanach. Nagle w oddali zobaczyłem blondynkę.

No nie tylko nie ona

- Kto ją tu zaprosił? Sean...
- Cholera to nie ja
- A kto do kurwy? - dziewczyna podeszła do nas i spojrzała się na mnie. Nim się obejrzałem spoliczkowała mnie. Co za suka. Zepchnąłem z siebie Vicki i wstałem. Chwyciłem mocno Nine za rękę i pociągnąłem na bok
- Jeszcze raz to kurwa zrobisz, a rozpierdolę ci tą piękna buzkę, rozumiesz?
- To ty się całujesz z jakąś laską. A ja? Jak mam się czuć?
- A czy ja ci do cholery coś obiecywałem? Nie, więc spieprzaj - jak ona mnie wnerwia. Nawet nie wiecie jak bardzo
-  Co ja jakaś zabawka, która się wyrzuca jak się znudzi
- Nie denerwuj się, bo zmarszczki ci się porobią - chwyciłem ją za podbródek i pocałowałem. Nie chcę stracić takiej dziewczyny. Ona jest zajebista w łóżku. {...}

Obudziłem się u siebie w pokoju, ale nie sam. Obok mnie leżała Nina. Nie patrzcie tak na mnie, ona jest niesamowita w tych rzeczach. Wstałem i poszedłem do łazienki. Wziąłem krótki prysznic. Lepiej żeby jej nie było kiedy wyjde.

Hm...grzeczna dziewczynka

Miley POV

Jestem wściekła na mamę. Całą drogę do domu się kłóciłyśmy, ale kiedy już dotarłyśmy ja zamknęłam się w pokoju, aż do teraz. Nie będę tu siedziała wbrew swojej woli. Obudziłam się o 8:00 nie miałam ochoty spać. Całą noc myślałam jak się stąd wyrwać i wymyśliłam. Wyjdę przez okno. Nie jest aż tak wysoko. Spakowałam sobie ubrania i inne potrzebne mi rzeczy. Pojadę do Justina, albo lepiej zadzwonię po niego. Sięgnęłam po telefon, który leżał na biurku i wykręciłam jego numer.
Pip...Pip...- Witaj Skarbie - moje policzki stały się czerwone, szczęście, że tego nie widział
- Hej. Przyjedziesz po mnie?
- Um...matka cię puściła?
- A czy ja potrzebuję jej pozwolenia?
- Będę za sekundę - rozłączył się.
Minęło 5 minut usłyszałam trąbnięcię. Wyjrzałam przez okno. Zobaczyłam samochód chłopaka. Otworzyłam je i rzuciłam torbę z ubraniami. Przełożyłam najpierw jedną, a potem drugą nogę. Siedziałam na parapecie i rozmyślałam, czy na pewno skoczyć. Usłyszałam jak otwierają się drzwi od mojego pokoju. Alex wparował do niego jak poparzony
- Co ty do cholery robisz?! Złaz stamtąd! - odwróciłam się w jego stronę i posłałam przepraszające spojrzenie. Zeskoczyłam z parapetu. Nie zbaczając na ból przeszywający moje nogi, wbiegłam do samochodu
- Jedz!
- Spokojnie. Już do mnie jedziemy
- Nie - spojrzał się na mnie zszokowany
- Jak to?
- Pamiętasz jak mówiłeś żebyśmy razem gdzieś wyjechali?
- Tak, ale mówiłaś, że masz szkołę
- Jestem zmienna
- No dobra to jedziemy
- Teraz? - nie odpowiedział mi. Jechaliśmy, sama nie wiem gdzie. Chyba do nikąd. Nie mam pojęcia jak przeżyjemy bez kasy, ale ważne, że mamy siebie. To mi wystarczy.
Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej.
- Wysiadaj - zmarszczyłam brwi i zrobiłam pytającą minę
- Po jaką cholerę?
- Nie ufasz mi?
- No wiesz nie wiem czy nie chcesz mnie zgwałcić, czy co? - zaśmiałam się
- Marzysz o tym od dawna - oblizał usta. Boże jak ja lubię kiedy to robi, prawie po każdym wypowiedzianym słowie.
On jest mój szmaty, tylko mój.
Weszliśmy do baru. Um..tak mi się wydaje. No dobra nie będe się nad tym głowić. Podeszliśmy do kasy, żeby kupić jakieś hot-dogi. Stała tam jakaś wysoka rudowłosa.
- W czym mogę pomóc - zjadała go wzrokiem. Co się dziwić to przecież grecki bóg.
- Poproszę dwa hot-dogi z ketchupem - rudowłosa uśmiechnęła się zalotnie. Stanęłam na palcach żeby dosięgnąć do jego ucha
- Ma na ciebie ochotę - szepnęłam
- A kto nie ma - stanęłam na równe nogi. Położyłam rękę na jego pośladek i z całej siły uszczypnęłam - Miley! - pisknął jak mała dziewczynka. Złapał się za obolałe miejsce. Wszyscy się na nas patrzyli jak na jakiś idiotów. Kobieta wróciła i podała nam to co chcieliśmy
- Należy się 6 dolarów - Justin dał jej pieniądze i weszliśmy do samochodu
- Przez ciebie już nie miała na mnie chrapki - ukrzyżował ręce na piersi i zrobił nadąsaną minę
- Bo zrozumiała, że jesteś mój
- Twój?
- A tak nie jest? - oblizał usta i nachylił się składając pocałunki na moich gołych ramionach
- Nie w samochodzie
- To przecież takie romantyczne - nie przerywał swojej czynności. Przeszły mnie miłe dreszczę. Odepchnęłam go lekko od siebie
- Nie kiedy jem
- Jesteś okropna - przewróciłam oczami.

***

Całą drogę gadaliśmy. Sama nie wiem o czym, ale rozmówca to z niego jest. Co chwile "Yhm", wnerwiało mnie to. W końcu dojechaliśmy. Był to duży dom, koloru białego. Z daleka chyba była plaża. To chyba jakiś pieprzony raj!
Weszliśmy do środka. Wystrój był mieszaniną starego stylu z nowoczesnym
- Ja jestem w niebie - oglądałam wszystko dokładnie - Kogo to dom?
- Był moich rodziców, teraz jest mój
- Pięknie tu jest - chodziłam po salonie i natrafiłam na pewne zdjęcie. To chyba jego rodzina - To ty? - pokazałam na małego blondwłosego chłopca, który pewnie stał obok swojego ojca.
- Tak - uśmiechnęłam się lekko
- Masz piękną matkę - też była niską brunetką jak moja.

Nie, Miley! Nie myśl o tym!

- Dziękuję
- Jak oni oddali ci dom to gdzie teraz mieszkają?
- Mama i moja siostra kilkanaście kilometrów stąd
- A tata? - wziął ode mnie zdjęcie i odłożył na miejsce
- Nie żyje - jego twarz posmutniała. Witaj w klubie
- Bardzo mi przykro
- Dobra nie gadajmy o tym - usiedliśmy na kanapie. Justin włączył telewizje i przełączył na MTV, leciały jakieś głupie realityshow
- Zmęczona jestem - ziewnęłam. Ta podróż była bardzo wyczerpująca
- Chodz tu - szatyn machnął ręką, żebym się zbliżyła. Wstałam i usiadłam rozkrokiem na jego kolanach. Położyłam głowę na jego piersi. Przyciągała mnie jak jakiś magnes. Chłopak głaskał miejsce nad moim tyłkiem. Zamknęłam oczy i zasnęłam

***

Otworzyłam lekko oczy i zamrugałam kilkakrotnie. Jeszcze nigdy tak dobrze mi się nie spało.
- Witaj skarbie - ocknęłam się i skierowałam wzrok do karmelowych tęczówek. Justin siedział i uśmiechał się. Och...jaki on wygodny
- Hej - podniosłam lekko jeden kącik ust, który szybko opadł - Która godzina? - ziewnęłam rozciągając się
- Dopiero 18
- Kiedy wstałeś?
- W ogóle nie spałem - pocałował mnie lekko w policzek
- To co robiłeś ten cały czas? - zmrużyłam oczy i uśmiechałam sie nie śmiało, kiedy on wpatrywał się we mnie
- Podziwiałem, jaką piękną mam dziewczynę - dziewczynę? Czyli jesteśmy już na tym etapie. Jego uśmiech się poszerzył, a na moje policzki wkradł się rumieniec
- Ugh, zamknij się debilu - mruknęłam i momentalnie schowałam twarz w jego klatę. Nie wiem dlaczego, ale nie lubię tych wszystkich komplementów skierowanych do mnie, bo zawsze, ale to zawsze wyglądam jakby ktoś wysmarował mi mordę czerwoną farbą
- Ej - chwycił mój podbródek i lekko podniósł tak, że patrzyliśmy sobie w oczy - Nie chowaj się przede mną. Jesteś piękna i koniec - westchnął, a po chwili jego usta masowały moje. Uniósł moje ciało, kładąc je na kanapie a sam zawisł nade mną. Wpiłam palce w jego ramię, czując, że brakuje mi powietrza, kiedy pogłębił pocałunek. Mocno przygryzł moją dolną wargę, na co z mojego gardła wydostał się niski jęk. O kurwa. Uśmiechnął się znacząco i przechylił głowę, zmuszając mnie, abym też to zrobiła. Tym samym, miał lepszy dostęp do mojej szyi. Jego wargi delikatnie pieściły skórę  tuż pod moim uchem, do momentu aż poczułam jego zachłanny język i zęby na szyi. Głęboko zaciągnęłam się powietrzem, a palce ciaśniej zacisnęły się na jego ramieniu, kiedy wpił się w moją skórę. Poruszyłam delikatnie nogą, nie chcący ocierając się o jego krocze. Justin od razu zareagował na to, gardłowym jękiem. Czułam jak wypukłość w jego spodniach stale twardnieje i się powiększa. Przesunął dłońmi po moich udach, unosząc materiał jego bluzki, którą miałam teraz na sobie, do momentu, aż ta zatrzymała się na biodrach. Podniósł ją bardziej, ukazując swoim zachłannym oczom moją czerwo-krwistą bieliznę. Po chwili nachylił się nade mną, patrząc głęboko w moje oczy.
- Idealny kolor- z cwanym uśmiechem przygryzł dolną wargę.
-Wiedziałam, że ci się spodoba- zachichotałam owijając kosmyk włosów na palec wskazujący- No, a teraz dalej, pokarz co potrafisz kocie- ścisnęłam dłonią jego kroczę, na co on rozszerzył szeroko oczy.
-Kocham cię- uśmiechnął się szeroko i wpił wargami w moje. Kocham cię, na te słowa w moim brzuchu stado motylów, postanowiło sobie urządzić pierdolony piknik. Hej,hej motylki, właśnie zaraz będę uprawiała seks z bogiem seksu, ślińcie się suki.
Zepchnęłam jego ciało z mojego, chcąc trochę kontroli i przewagi nad nim. Usiadłam okrakiem, tyłkiem na jego wybrzuszeniu.
-Jak bardzo mnie chcesz?- odpięłam żółwim tempem pasek od spodni i zaraz po tym leżał na malutkiej kupce naszych ubrań. Przyszła również kolej na jego spodnie, które odłożyłam po drugiej stronie łóżka, starałam się to robić jak najwolniej się da. Wyglądał pięknie jak się niecierpliwił i denerwował.  Wróciłam do mojej poprzedniej pozycji poruszając wolnymi ruchami tyłkiem, co strasznie go podniecało, gdyż zamknął powieki, cicho pojękując.
-Cholernie bardzo- ułożył dłonie na moje biodra, poruszając nimi razem ze mną.
-Więc..- złapałam za gumkę jego czarnych bokserek, ciągnąc za nią w dół, kiedy jego przyjaciel ukazał się w pełnej okazałości moim oczom.
-Więc będę cię pieprzył, cholera..- warknął, przewracając nas, tak, że teraz ja leżałam pod nim. Ustawił się pomiędzy moim nogami, kiedy jego cała długość weszła we mnie. Wciągnęłam gwałtownie powietrze, zaciskając powietrze.
-Justin- jęknęłam, czując się idealnie.
-Wiem, podoba Ci się to..- wychrypiał tuż przy moim uchu, ciągle przyspieszając swoich pchnięć. Postanowiłam się nie zamykać w sobie, bo w końcu mamy cały dom dla siebie, więc piszczałam i ciągle powtarzałam, wrzeszcząc, jego imię.
-Tak, kochanie.. krzycz głośniej, uwielbiam jak to robisz- kontynuował wchodzenie i wychodzenie ze mnie, a ja czułam, że zaraz eksploduje.
-Ju-ustin- pisnęłam, gdy wszystko wokół mnie zaczęło wirować, a obraz całkowicie mi się zamazał. Czułam, że zaraz dojdę.
-Dalej Kochanie..- jego ciało napięło się, a jego członek powoli zaczynał sztywnieć we mnie. Wstrząsy opanowały całe moje ciało, kiedy dotarłam do szczytu.  Justin warknął w moje usta, składając na nich ostatni pocałunek. Przewrócił się na drugą stronę, leżąc na materacu. Owinął władczo rękę wokół mojej tali, przyciągając mnie do maksimum.


_____________________________________________________________________________
Czytasz=Komentujesz
Rozdział nie wiem kiedy. Nie będe pisać "scena +18", bo to bez sensu. Nie jesteście mali, żeby wam pisać, że to nie dozwolone dla osób w waszym wieku

Pozdro xo

czwartek, 22 stycznia 2015

Rozdział 10 scena +18

Ostatnio:
Minęło kilka godzin. Wszyscy dobrze się bawiliśmy, gdy nagle ktoś zadzwonił. Krzyknęłam, że otworze. Otworzyłam drzwi, stała w nich mama?!


Miley POV

Patrzyłam się na niską brunetkę z niedowierzaniem. Boże, jak to wszystko możliwe? Co tu się dzieje?!
- Witaj córeczko - kobieta, a raczej moja mama weszła bez wahania do środka i stanęła w salonie. Wszyscy byli bardzo zdziwieni, ale Alex trochę mniej
- Ty żyjesz?!
- Kochanie musimy porozmawiać - mówiła spokojnie i cicho
- O czym ty do cholery chcesz rozmawiać?! Przecież Alex powiedział mi że nie żyjesz!!! - podniosłam ton. Moje oczy robiły się szkliste, ale nie, nie mam zamiaru płakać
- Musiał tak powiedzieć dla twojego bezpieczeństwa - jak to musiał?
- Mamo trzeba jej powiedzieć całą prawdę - powiedział blondyn, który patrzył się na mnie przepraszającym wzrokiem
- O co tu do kurwy nędzy chodzi?!! - zacisnęłam pięść aż moje knykcie pobielały
- Miley usiądz
- Postoje - kobieta spojrzała sie na mnie i zaczęła mówić
- Twój brat miał za zadanie cię chronić
- W jakim sensie? - nogi miałam jak z waty, jak chronić? Po co?
- Nie urodziłaś się tu tylko w Nowym Jorku. Twój ojciec był szefem jednej z największej mafii w mieście...
- Jak to mafii?!
- Daj mi dokończyć. Nikt nie wiedział, że ty i Alex przyszliście na świat. Pewnego razu ktoś zauważył tatę z wami i od tego się zaczęło. Chcieli ciebie i twojego brata zabić. Może tego nie pamiętasz, ale w wieku 3 lat dopiero tu zamieszkaliśmy. Ojciec rzadko bywał w domu to dlatego, że jezdził do NY
- Zabić?! - byłam wściekła, ale chciałam wysłuchać jej do końca co było trudne
- Nathan, miał dużo wrogów, którzy mieli ochotę na zemstę. Większość jego czasu przebywał w NY aby nikt nie dowiedział się gdzie jesteśmy. Cały czas się ukrywaliśmy. Ale kiedyś jak wracał do domu, ktoś, a raczej Jeremy śledził go do granicy miasta. Dlatego musiałam zniknąć
- Powiedz mi jeszcze, że ojciec też żyje i zaraz tu będzie?! - zaśmiałam się chamsko, ale nikomu nie było do śmiechu
- Nie. Tata zginął podczas strzelaniny - łzy zaczęły mi lecieć, nie rozumiałam tylko tego czemu nie mogła nas zabrać ze sobą
- Ale czemu musiałaś zniknąć?! I czemu nie zabrałaś nas?!
- Miley kochanie, szpiegowali mnie na każdym kroku. 2 lata temu spakowałam się i kazałam Alexowi powiedzieć, że zginęłam w wypadku. Dzięki temu odsunęłam ich wszystkich od was, żebyście mogli normalnie żyć - płakała, tak jak ja. Van i Jaden wyszli, chcieli zostawić nas samych
- Czemu od razu mi nie powiedzieliście o tym?!
- Bałam się
- Czego, że wszystko wygadam?!
- Sama nie wiem czego. Zrobiłam to dla was. Przepraszam
- W dupie mam takie przeprosiny, wiesz?!
- Mils nie odzywaj się tak do mamy! - dodał Alex, właśnie osoba której najbardziej ufałam mnie zdradziła
- A ty? Huh, brak mi w ogóle słów. Jesteście siebie warci!! - wybiegłam z domu. Lał deszcz. Nie obchodziło mnie nic. Osoby które, tak kochałam, zrobiły mi takie świństwo. Nie miałam co ze sobą zrobić. Do Van nie pójdę, bo miała po imprezie jechać do dziadków na weekend. Został mi tylko Justin...

***

Stałam przed jego domem. W końcu odważyłam się zapukać. Otworzył mi, chyba Mike, jak dobrze pamiętam.
- O cześć wchodz do środka - tak zrobiłam. Stanęłam na środku korytarza i zapytałam
- Jest może Justin?
- Tak - chłopak zawołał go, a on zjawił się błyskawicznie na dole
- Miley? Co ty tu robisz? Miałem przecież po ciebie przyjechać - podbiegłam do niego i gwałtownie się w niego wtuliłam. Szatyn odsunął się na chwile i spojrzał mi w oczy - Ty płakałaś? - nie odpowiedziałam tylko patrzyłam na niego błagającym wzrokiem, żeby na razie dał mi z tym spokój - Mike zostawisz nas samych?
- Ale stary.. - nie dał mu dokończyć
- Wypierdalaj - z drygnęłam się na dzwięk tych słów, ale nie obchodziło mnie już nic. Brunet wyszedł, bo usłyszałam trzask drzwi - Dobra, skarbie chodz pójdziemy do mnie na górę. Weszliśmy do jego pokoju. Nie wiedziałam co mam robić stałam przy łóżku gdzie chłopak usiadł - Powiesz co się stało?
- Okay, ale obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz? - w tym momencie miałam tylko jego. Czułam się przy nim bezpiecznie
- Obiecuje, a teraz gadaj
- No więc, moja mama żyje i przez nie jakiego Jeremiego musiała uciec, a mój zmarły ojciec był szefem Nowojorskiej mafii, fajnie co? A co najlepsze chcieli nas zabić - powiedziałam to wszystko na jednym oddechu. Szatyn siedział i patrzył na mnie z niedowierzaniem
- Justin? - chłopak wstał i przytulił mnie mocno
- Nie martw się jestem przy tobie - odsunęłam głowę i patrzyłam mu prosto w oczy
- Wiem to, ale... - nie dokończyłam, bo mnie pocałował. Robił to coraz zachłanniej, a ja nie mogłam się oprzeć jego pełnym, malinowym ustom. Potrzebowałam tej bliskości jak nigdy dotąd. Chłopak muskał lekko moją szyję. Jęknęłam, kiedy włożył mi dłoń pod spódnice i położył ją na moim udzie. Druga ręka powędrowała na suwak od mojej bluzki. Spódnica i top opadły lekko na podłogę. Szatyn odsunął się na chwile i zdjął zbędne mu ubrania. Znowu wrócił do swojej pozycji. Chwyciłam końcówki włosów Justina, który już zaczął odpinać mi stanik. Zabrał się za całowanie moich ramion, rękami pieszcząc mi piersi. Upadliśmy na łózko. Chłopak całował coraz głębiej, aż w końcu wszedł we mnie jednym płynnym ruchem. Jękałam z podniecenia. Zacisnęłam ręce na jego plecach i pozwoliłam dalej kontynuować...
Trwało to nie więcej niż pół godziny. Kiedy skończyliśmy, chłopak położył się obok, a ja wtuliłam się w jego pierś. Szepnął mi do ucha
- Byłaś cudowna
- Justin, ale to mój pierwszy... - nie dał mi dokończyć
- Wiem o tym kochanie
- Cieszę się, że przeżyłam go z tobą - widziałam jak się uśmiecha. Nie wiedziałam, że to takie przyjemne uczucie
- Dobra, chodzmy spać - chłopak objął mnie jedną ręką, a drugą trzymał pod swoja głową. Zamknęłam oczy, ale nie mogłam zasnąć. Męczyłam się chyba tak dobre 10 minut. W końcu sprawdziłam, czy chłopak już śpi, ale jednak. Patrzył się w sufit, wyglądał jakby nad czymś rozmyślał
- Justin? - szepnęłam
- Czemu nie śpisz? - skierował swój wzrok na mnie
- Jeśli ty nie pójdziesz spać to ja też nie
- Już, przepraszam skarbie - pocałował mnie w czoło i oboje szybko zasnęliśmy

~.~

Obudziły mnie krople deszczu, które waliły o metalową blachę na zewnątrz. Otworzyłam oczy i skierowałam wzrok na miejsce gdzie powinien leżeć Justin. Nie było go. Wstałam z łóżka, byłam kompletnie naga. Podniosłam bieliznę i bluzkę chłopaka. Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam gorzej niż gówno. Makijaż rozmazany, włosy potargane. Wlazłam szybko pod prysznic i odkręciłam wodę. Natychmiastowo ciepła ciecz opatuliła całe moje ciało. Tylko w taki sposób mogłam się odprężyć. Gdy skończyłam, założyłam "ubranie" i zeszłam na dół do kuchni, skąd wywodziła się woń smażonego bekonu. Przy patelni stał szatyn, miał na sobie tylko spodnie dresowe i łańcuch na szyi. Podeszłam bliżej i przytuliłam go od tyłu. Odskoczył lekko. Udało mi się go przestraszyć.
- Jak pachnie - nachyliłam się nad skwierczącym bekonem
- Bo ja to robię - chłopak odsunął mnie lekko od patelni i siebie - A ty się tylko mi tu nie wtrącaj - podniosłam ręce w geście obronnym. Wskoczyłam na blat stołowy i patrzyłam jak chłopak zaczyna smażyć jajka.
- Um...Justin? - szatyn podszedł do mnie i złapał w talii
- Słucham? - wciągnęłam powietrze. Bałam się odpowiedzi na pytanie
- Mogę jeszcze u ciebie trochę pomieszkać? - powiedziałam to wszystko na jednym wydechu. On się tylko uśmiechnął i pocałował. Uchyliłam lekko usta, aby złapać powietrze. Nasze języki stały się jednością, tańczyły w rytm naszych serc. Ręce Biebera zjeżdżały coraz niżej. Oderwałam się od niego.
- Twoje jajka - chłopak patrzył się na mnie pytającym wzrokiem, w końcu domyślił się o co chodzi
- O kurwa! - odwrócił się gwałtownie i próbował uratować to co jeszcze zostało z naszego śniadania - To twoja wina
- Moja? - otworzyłam szeroko oczy
- Tak. Czemu musisz być taka kusząca? - zaśmiałam się
- Bywa - zeskoczyłam z blatu i wyciągnęłam talerze, kubki i sztućce. Justin nałożył nam bekon i jajka. Ja nalałam soku pomarańczowego. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść
- Mógłbyś mnie zawieść do domu, muszę wziąć parę rzeczy
- Jak zjemy - kiwnęłam głową i wróciłam do jedzenia


Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do wyznaczonego miejsca. Gdy dotarliśmy, trochę byłam zdenerwowana. Oby nikogo nie było. Wysiadłam z auto i podeszłam do drzwi. Były zamknięte. Wyjęłam zapasowe klucze z pod wycieraczki i otworzyłam. Weszłam do środka, nikogo nie było.

Na ich szczęście

Wbiegłam do mojego pokoju i zabrałam potrzebne mi rzeczy typu ubrania i kosmetyki. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu

Cholera!

- Alex?! Jesteś już?! - no nie tylko nie ona. Ja to mam pecha. Kurwa. Zeszłam na dół  i nie zwracając uwagi na moją rodzicielkę kierowałam się w stronę wyjścia - Miley! Gdzie byłaś? Martwiłam się o ciebie - spojrzała na moją walizkę - Wyprowadzasz się?
- To nie jest twój interes, okay? - wywróciłam oczami
- Jak nie mój? Jestem twoją matką!
- Matką? Nie rozmieszaj mnie! - zaśmiałam się szyderczo
- Nigdzie nie idziesz! Rozumiesz?! - słucham? Zabawna jest
- Co ty sobie myślisz?! Że będę z tobą mieszkać pod jednym dachem, po tym co mi zrobiłaś?!
- Tłumaczyłam ci, że to dla waszego bezpieczeństwa
- Mam w dupie te twoje tłumaczenia! - coś we mnie pękło. Nie wytrzymałam, muszę jej powiedzieć co o niej myślę - Gdzie ty byłaś przez te dwa lata, kiedy cie naprawdę potrzebowałam?! Kiedy potrzebowałam się tobie wypłakać. Pewnie nawet nie wiesz, że miałam chłopaka, który mnie zdradzał. No pytam się gdzie ty wtedy byłaś?! - po policzkach zaczęła spływać pojedyńcza łza, a za nią całe morze
- Miley, kochanie, nie miałam pojęcia... - nie dałam jej dokończyć
- No właśnie, więc teraz nie wtrącaj się w moje życie!
- Moja droga to nie zmienia faktu, że jestem twoja matką i nie pozwalam ci nigdzie iść! - nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je, Stał w nich Justin
- Słyszałem krzyki. Wszystko w porządku? - widziałam jak patrzy na moją matkę
- Tak, wychodzimy? - kiedy chłopak próbował coś powiedzieć, mama mu przerwała
- A zwłaszcza z nim! Ty w ogóle znasz tego chłopaka?!
- A żebyś wiedziała! Nie wybieraj mi znajomych. Żegnaj! - wyszłam trzaskając drzwiami. Szybko weszliśmy do auta - Jedzmy już - oparłam głowę o szybę
- Okay - szatyn złapał mnie za nogę - Dobrze się czujesz?
- Nie. Proszę jedzmy - kiwnął głową i ruszyliśmy.

Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie dawałam im wyjść. Nie chce przy nim płakać. Nie chce żeby wiedział, że jestem słaba. Jestem do niczego. Chce zasnąć i już nie wstać. Nie mam siły do tego wszystkiego.


_____________________________________
Czytasz=Komentujesz

Rozdział trochę wcześniej, ale to chyba nic.
Mam nadzieję, że się podobało
Pozdrawiam xD

sobota, 17 stycznia 2015

Rozdział 9

Czytasz=Komentujesz
Wystarczy zwykła kropka lub przecinek to dla mnie bardzo ważne. Jak widzę, że tyle osób czyta, a komentuje 1 lub 2 osoby to trochę przykro mi się robi. 
Notka pod rozdziałem.



Miley POV

Obudziłam się w swoim kochanym łóżku. Zerknęłam na zegarek, była 7:00. Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę szafy. Wyjęłam z niej białego crop topa i czarne długie spodnie z wysokim stanem, przy okazji wzięłam czystą bieliznę. Weszłam do toalety. Załatwiłam wszystkie sprawy. Stanęłam przed lustrem i nałożyłam lekki make up, włosy uczesałam i pozostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół do kuchni.
- Alex! - odpowiedziała mi cisza, więc spróbowałam jeszcze raz tym razem głośniej - Alex! - nie ma go? Dziwne, myślałam, że mnie odwiezie do szkoły, no nic pójdę sama. Wzięłam torbę, która leżała na komodzie i założyłam czarne vagabondy. Wyszłam z domu, ale najpierw go zamknęłam. Do szkoły mam 10 minut, a jest dopiero 30 minut po 7. Chyba pójdę przez park, tak zrobiłam. Szłam sobie spokojnie, gdy nagle ktoś wyskoczył z zza krzaków. Podskoczyłam lekko, ale kiedy zobaczyłam znajomą mi twarz. Była to moja kochana Vanessa, razem z Nicole?
- Boże Van, chcesz żebym na zawał padła - uśmiechnęłam się i przytuliłam dziewczynę
- Tak - dziewczyna odwzajemniła mój uścisk. Spojrzałam na rudowłosą piękność, to Nicole, kuzynka Vanessy. Bardzo ją lubię. Znam ją od dziecka. Jest w naszym wieku, ale zastanawiam się czemu idzie razem z Van do szkoły?
- Nicole, jak ty wyładniałaś!
- Ojej dziękuję - na twarzy rudowłosej pojawiły się rumieńce. Od dziecka lubiła kiedy prawiło się jej komplementy, z resztą nie tylko ona
- Co ty tu robisz? - spytałam bardzo zaciekawiona, co sprowadza ją tu, do tego małego miasta. Po co przyjechała aż z Nowego Yorku?
- Chciałam odwiedzić moją najdroższą kuzynkę - uśmiechnęła się ukazując swoje śnieżnobiałe zęby
- Nie mogłaś tego zrobić w wakacje
- Byłam zajęta
- Dobra - zwróciłam się w stronę brunetki - Van, a ona idzie z tobą do szkoły?
- Nie, odprowadzi nas i wróci do mnie do domu - nie odpowiedziałam. Resztę drogi do szkoły spędziłyśmy na słuchaniu gdzie to Nicole nie była. Czy wspomniałam o tym, że jest cholernie bogata? A więc ma wszystko co chce. Jej pokój jest większy niż mój salon i kuchnia razem wzięte

***

Pożegnałyśmy się z dziewczyną i weszłyśmy do szkoły.
Lekcje mijały bardzo szybko z czego się cieszyłam. Jeszcze tylko w-f i fizyka. Jak ja tych przedmiotów nienawidzę. Z dziewczynami weszłyśmy do szatni, aby się przebrać. Ugh...znowu mamy z tą farbowaną blondynką. Wszystkie ruszyłyśmy w stronę sali gimnastycznej, oczywiście ja na końcu. Dziewczyny były już w środku, a ja? Hah zgadnijcie kto musiał mnie zatrzymać...tak on.
- Czego ty znowu chcesz Bieber? - powiedziałam trochę zniesmaczona
- Chciałem pogadać Johns - szatyn patrzył mi prosto w oczy. Jego tęczówki były karmelowe. Można by było w nich utonąć, są cudne

Miley! Ogarnij się!

- O czym znowu?
- Muszę cie przeprosić za moje zachowanie. Mam ciężkie dni - ciężkie dni? co on okres ma?
- Aha. Mogę już iść, śpieszę się trochę - spojrzałam na niego i nie czekając na odpowiedz odwróciłam się i miałam zamiar wejść na sale, ale jak zwykle nie dał mi tak łatwo odejść
- Kurwa, czego? -nie miałam ochoty go słuchać
- Wyrażaj się
- Czy ty w ogóle...dobra znowu przeprosisz i co? Myślisz, że po sprawie? I tu się mylisz. Nadal będziesz się tak zachowywał. Przyznaj jesteś nerwowy, nawet bardzo. Próbujesz być taki, żeby nikt ci nie podskoczył, ale ja się ciebie nie boje. Przykro mi - wreszcie powiedziałam mu co myślę, ale ulga
- Masz racje jestem nerwowy. Masz w 100% rację - czy on właśnie mi przyznał rację? Haha
- Cieszę się, że zgadzasz się ze mną
- Zgoda? -wyciągnął rękę w moją stronę. Spojrzałam się na nią, a po chwili zastanowienia uścisnęłam ją i odpowiedziałam
- Zgoda - Justin szybkim ruchem przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił, odwzajemniłam to, był taki ciepły i przepięknie pachniał. Super, ale ja mu szybko ulegam, cudnie, a co najlepsze temu wszystkiemu przygląda się Ash. Uwolniłam się z uścisku i wreszcie mogłam wejść na sale. Krzyknęłam jeszcze na pożegnanie.
 - Powiedz swojej dziewczynie żeby się ogarnęła!
- Jakiej dziewczynie?!
- Twojej - chłopak zrobił zdziwiona minę, na co puściłam mu oczko. Weszłam do środka. Dziewczyny już grały w siatkówkę.
- Johns! Znowu spózniona - krzyknęła pani Cambel
- Przepraszam, ale musiałam iść do toalety
- Okresu dostał! - dodała Van na co pokazałam jej środkowy palec. Ta wysunęła język i zrobiła głupią minę. Dołączyłam do drużyny Mojej przyjaciółki. Mecz był fajny. Wygrałyśmy 15:5. Wbiegłam szybko do szatni żeby się przebrać i wyprułam z niej równie szybko jak weszłam. Na korytarzu siedział Bieber, chyba na kogoś czekał. Mówiąc na kogoś miałam na myśli siebie. Szatyn wstał i podszedł do mnie.
- Idziemy gdzieś?
- Mam jeszcze jedną lekcje
- Nie możesz sobie jej odpuścić - patrzył się na mnie błagającym spojrzeniem, abym się zgodziła


Justin POV

- Nie możesz sobie jej odpuścić - wiem, że w końcu się zgodzi i będę mógł gdzieś ją zabrać
- Um..no dobra, ale najpierw pojedziemy do mnie, bo muszę wziąć coś z domu
- Okay - poszliśmy na parking, gdzie wsiedliśmy do mojego białego Range Rovera. Przekręciłem kluczyk w stacyjce i ruszyłem. Wyjąłem papierosa z małej "szufladki". Zaciągnąłem się. Ten dym mnie uspokaja. To mój nałóg. Spojrzałem się na brunetkę, która patrzyła się na mnie ze skwaszoną miną. Boże, jak ona śmiesznie wyglądała, jak dziecko. Sory, ona jeszcze jest dzieckiem - Co znowu?
- Mógłbyś nie palić przy mnie?
- A ty mogłabyś być odrobinę milsza?
- Jak przestaniesz palić to zobaczę - uśmiechnęła się szeroko, a ja wyrzuciłem niedokończonego papierosa

***

Byliśmy już przed jej domem. Weszliśmy do niego, nic się nie zmienił od ostatniego pobytu. Miley weszła na górę, a ja trochę się porozglądałem. Nic ciekawego tu nie ma. Dziewczyna zeszła i powiedział
- No dobra możemy jechać, a właśnie gdzie jedziemy?
- Zobaczysz - ale ona ciekawska
- Uuu...ale ty tajemniczy - pojechaliśmy do sklepu. Miałem zamiar cos kupić do jedzenia i zabrać ją do domu
- To ta niespodzianka? - brunetka patrzyła na mnie ze zdziwieniem - Centrum Handlowe?
- Tak, zabrałem cie tu żebyś po raz milionowy chodziła po sklepach, idiotka - wywróciłem oczami i złapałem ją za rękę. Czułem jak zesztywniała na chwile, ale nie na długo, bo powoli się rozluźniała
- To po co my tu przyjechaliśmy? - ciągnąłem ją w stronę supermarketu
- Jesteś głodna?
- No odrobinę
- To trzeba chyba zrobić zakupy - weszliśmy do sklepu. Przeszliśmy do działu z przyborami do szkoły
- Czekaj - dziewczyna zatrzymała się przy półce z brokatem. Chwyciła jeden i otworzyła
- Co ty masz zamiar zrobić? - zaśmiałem się
- Patrz - sypała tym brokatem na siebie. Zachowywała się jakby to był deszcz. Tańczyła i śpiewała jakąś piosenkę. Przyznam super ma głos. Uśmiechnąłem się szeroko ukazując rząd moich białych zębów i zapytałem
- Mogę zrobić ci zdjęcie? - Miley zatrzymała się i przytaknęła, a ja wyciągnąłem swojego Iphona i zrobiłem jedno idealne zdjęcie
- Dobra chodz po popcorn i cole - poszedłem pierwszy, a na za mną, gdy nagle poczułem mały ciężar. Skoczyła mi na plecy na szczęście ją złapałem. Podeszliśmy do kasy. Zapłaciłem za wszystko i ruszyliśmy do mnie


Weszliśmy do środka. Niestety nie byliśmy sami.
- Yo Bieber...kto to jest? - spytał Sean
- Miley - odciągnąłem go na bok, żeby ona nie usłyszała - To siostra Johnsa
- Stary, nie mówiłeś, że to taka laska. Wiesz może ja się nią zajmę? - zaśmiał się
- Spierdalaj - szturchnąłem go i wróciłem do dziewczyny
- Chodz do pokoju - chwyciłem jej rękę i weszliśmy na górę. Dziewczyna szybko wskoczyła na łóżko, a ja włączyłem film i po chwili wylądowałem bok niej. Film był chujowy, ale jej się podobał to najważniejsze.


Miley POV

Leżeliśmy obok siebie i patrzyliśmy w swoje oczy. Czułam się dziwnie, tak nie swojo. Szatyn gładził mój policzek i uśmiechał się. W końcu zbliżył się i lekko musnął moje usta swoimi, aż w końcu pocałował mnie. Czułam motylki w brzuchu, to było miłe. Nim się obejrzałam nasze języki walczyły o dominacje, a on przygniatał mnie swoim ciałem. Jego ręce oplotły moją talię. Przewróciłam nas tak, że tym razem ja leżałam na nim. Odsunął się na chwile i powiedział
- Nie myślałem, że tak świetnie całujesz - uśmiechnął się zadziornie
- Um...ty też - zaśmiałam się głośno. Jego ręce powoli zjeżdżały na mój tyłek, zaciskał swoje palce na nim. Zdjęłam je z mojego tyłka i usiadłam obok. On trochę zmieszany zrobił to samo.
- Coś się stało? - patrzył się na mnie pytającym wzrokiem
- Tak - odwróciłam wzrok, żeby na niego nie patrzeć
- Coś zrobiłem nie tak?
- Po pierwsze nie jestem gotowa, a po drugie masz dziewczynę
- Dziewczynę? - powiedział zdziwiony
- Nina. Nina Dobrev - widziałam wściekłość na jego twarzy
- Głupia suka - mruknął do siebie
- Słucham? - chłopak chwycił mój podbródek i spojrzał mi głęboko w oczy
- Ona nie jest moją dziewczyną. Ubzdurała sobie coś. Nie słuchaj jej więcej, okay? - przytaknęłam tylko, a on przytulił mnie mocno.
.......

Mijały tygodnie, a ja miałam co raz lepsze kontakty z Alexem. A Justin? Od tamtej nocy zaczęliśmy się widywać bardzo często. Nie, nie byliśmy parą. Zachowywaliśmy się tak, ale nie wiem jak to wytłumaczyć z resztą to nie ważne. Już jutro moje 17 urodziny. Tak 17. Wiem, że jestem w 1 liceum, ale raz nie zdałam razem z Van. Zrobiła to specjalnie dla mnie.
Przed domem czekał już na mnie Justin. Zeszłam na dół i wsiadłam do samochodu, pocałowałam go na przywitanie
- No to co robimy? - byłam szczęśliwa razem z nim

I to bardzo

- Jedziemy na plaże, może być?
- Jest pazdziernik. Nie za zimno na plaże? -spojrzał się na mnie
- Księżniczko idziemy na spacer - zarumieniłam się na to jak mnie nazwał. Resztę drogi przejechaliśmy w ciszy. Gdy dotarliśmy na plaże robiło się ciemno. Zdążyliśmy na zachód słońca. Jak romantycznie. Chodziliśmy po trochę zimnym piasku. Było bardzo fajnie. Chyba się w nim zakochałam. Czuje się przy nim bezpieczna. Mam nadzieje, że traktuje mnie poważniej. Nie ważne, że jest ode mnie starszy i dojżalszy, ale to dla mnie nic nie znaczy - Co jutro robisz?
- Wiesz, mój brat coś planuje - zatrzymaliśmy się na chwile
- Hmm...może przyjadę po ciebie o 19
- Dobrze - pocałowałam go i wróciliśmy do tego co robiliśmy.
Justin odwiózł mnie do domu. Weszłam do środka. O Alex był.
- Cześć, co tak wcześnie? - podeszłam do niego i przytuliłam
- Planuje. Ej, a Jaden może przyjść? Nie chce być sam - zgodzić się czy nie? Dla brata to zrobię
- Nie ma sprawy. Dobra ja idę na górę - nie czekałam na odpowiedz. Weszłam do pokoju, rzuciłam torbę na podłogę i poszłam do łazienki. Zmyłam makijaż i zdjęłam ubrania. Nalałam wodę do wanny po sam koniec. Zanurzyłam się się cała i zrelaksowałam. Minęła godzina. W końcu wyszłam i wytarłam się dokładnie. Umyłam zęby i ubrałam w bluzkę brata. położyłam się na łóżku. Byłam strasznie zmęczona. Zamknęłam oczy i przeniosłam się do krainy Morfeusza.

~.~

Obudził mnie hałas dochodzący z dołu. Wstałam z łóżka i spojrzałam na zegarek stojący na biurku. 12! Boże, co ja tak długo spałam!? Podeszłam do szafy i wyjęłam czarnego crop topa i białą spódniczkę. Pobiegłam do łazienki. Ubrałam się, umalowałam i spięłam włosy w niechlujny kok. Założyłam czarne koturny i zeszłam na dół. Byli już wszyscy. Van, Alex i Jaden
- O śpiąca królewna wstała - powiedziała Van
- Szkoda, że książę jej w tym nie pomógł - dodał Jaden
- Ale wy śmieszni - uśmiechnęłam się szeroko. Każdy zaczął do mnie podchodzić i składać życzenia. Najbardziej czułam się dziwnie kiedy Jaden do mnie podszedł i przytulił, bez zbędnych słów typu "jak seksownie wyglądasz" itp. Minęło kilka godzin. Wszyscy dobrze się bawiliśmy, gdy nagle ktoś zadzwonił. Krzyknęłam, że otworze. Otworzyłam drzwi, stała w nich mama?!


____________________________________

Mam nadzieję że sie podoba i będziecie czytać dalej. Kolejny rozdział też jakoś w sobote.

Czytasz=Komentujesz
Pozdrawiam Oliwia xo

niedziela, 11 stycznia 2015

Rozdział 8

Z dedykacją dla Klaudii, która mnie męczy z tym rozdziałem ♥


Miley POV



- M, jedziemy do mnie?
- Hm...okay - zgodziłam się żeby pojechać do Asha, bo nie chciałam siedzieć w domu z Alexem, jeśli w ogóle był w domu.
- Spoko. Ej co się stało między tobą, a Dobrev? - spojrzał się na mnie, a potem szybko na drogę
- Coś tam mówiła żebym nie "przymilała" się do jej chłopaka - wybuchł śmiechem - Czemu się śmiejesz?
- Ty z Bieberem? - a co w tym takiego dziwnego?
- No co myślisz, że mu się nie podobam? - uśmiechnęłam się
- No brzydka nie jesteś
- Ach...dziękuję - resztę drogi przesiedzieliśmy w ciszy. Ja skądś znam tego "Biebera". Już wiem! On był na plaży i u mnie w domu. Jeszcze ten szpital. Nie wierzę, że on chodzi tu do szkoły. 2 miesiące spokoju i znowu wszystko wróciło. Zastanawiam się czy on też mnie poznał. To nie może być prawda. Myślałam, że nasza znajomość zakończyła się tego pamiętnego dnia, kiedy wylądował szpitalu, ale nie, to dopiero początek. Co ja zrobię? No chyba nie będę się przed nim chować, jak jakieś małe dziecko. Pierwszy dzień w szkole i taka niespodzianka.

Nie! Miley pamiętaj co sobie postanowiłaś, że "to będzie najlepszy rok" i tego masz się trzymać.

Wreszcie dotarliśmy do domu Asha. Wysiadł pierwszy. Podszedł do moich drzwi i otworzył je abym mogła wysiąść. Jaki dżentelmen. Uśmiechnęłam się w jego stronę, a on to odwzajemnił. Weszliśmy do tego ogromnego "pałacu". Skierowaliśmy się w stronę salonu i zasiadliśmy na kanapie. Ash włączył telewizor. Leciały jakieś bajki. Tak, BAJKI. Jesteśmy bardzo dziecinni, jeżeli chodzi o takie rzeczy. Kocham te seriale "Powodzenia Charlie", "Wolf Blood" itp. Zmęczona trochę całym tym cholernym dniem, położyłam głowę na kolana chłopaka. Widziałam jak się uśmiecha, chyba mu się to podobało. Wiem, że to dziwne takie zachowanie, w końcu to mój ex, ale obiecaliśmy, że będziemy tylko przyjaciółmi. Kocham go nadal, ale nie potrafię mu wybaczyć jednej rzeczy. Nie będę teraz grzebać w przeszłości.
- Miley? - powiedział to ze strachem w głosie
- Słucham?
- Musimy porozmawiać - powiedział to tym razem powarznie. Zlekłam się i usidłam normalnie
- O czym? Coś się stało?
- O nas
- No jesteśmy przyjaciółmi - zaśmiałam się cicho, ale jemu nie było do śmiechu
- Właśnie o to chodzi, ja nie chcę być tylko przyjacielem
- Czego ty ode mnie oczekujesz?
- Że mi wybaczysz i wrócisz do mnie. Kocham cię - ułorzyłam usta w kształt litery "o". Czy on właśnie powiedział, że mnie kocha? Gdyby tak było to nie zdradzał by mnie z kim popadnie. Ugh...i co teraz?
- Gdybyś naprawdę mnie kochał to nadal byśmy byli razem
- Wiem, spieprzyłem wszystko, ale naprawdę tego żałuje
- No nie wiem - zbliżył się do mnie i położył ręce na moich policzkach. Patrzył mi prosto w oczy i powiedział
- Wybacz mi, proszę - pochylił się, żeby mnie pocałować. Oczy zaczęły mi błyszczeć.

Mils przestań, ty tego nie chcesz!
A jednak

Nasze usta w końcu się połączyły, a mnie przeszedł miły dreszcz. Miłe uczucie. Brunet odsunął się i jeszcze raz się na mnie spojrzał. Nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu wstałam i wybiegłam na ulicę.

Idiotka!!

Nie pobiegł za mną wiedział, że muszę sobie trochę to wszystko przemyśleć. Stanęłam na środku chodnika, zastanawiając się czy przejść przez park, czy na skróty. Wybrałam na skróty, bo chciałam znalezć się jak najszybciej w moim kochanym łóżku. Aby dostać się do mnie do domu musiała przejść przez nie za fajną dzielnicę, chyba najgorszą w ty mieście, ale teraz już nie mam wyboru. Szłam spokojnym krokiem. Usłyszałam, że ktoś za mną idzie. Odkręciłam głowę, zobaczyłam mężczyznę, wskazywała na to jego postura. Nie widziałam twarzy. Było już po 18, a w tych ciemnościach nic nie widać. Skierowałam wzrok przed siebie i przyspieszyłam kroku, ten ktoś najwyrazniej biegł, bo czułam, że jest coraz bliżej. Stanęłam i odwróciłam się, nikogo nie było, może ja sobie coś ubzdurałam. Gdy nagle poczułam czyiś oddech na plecach.


Justin POV


Huh...stała przede mną, ta mała suka przez którą miałem niezłe problemy. Najlepsze jest, że to siostra Johnsa.

Bieber czas na zemstę.

Odwróciła się w moją stronę. W jej oczach można było zobaczyć przerażanie. Jak ja lubię ten widok.
- Co ty t-tu ro-robisz? - jąkała się, co było zabawne i słodkie. Z resztą w ogóle ona jest cała słodka.
- Kochanie, spaceruje - zaśmiałem się cicho
- Dobra ja muszę iść - popchnęła mnie i ruszyła dalej, ja nie dałem za wygraną i chwyciłem ją za ręke i przyciągnąłem do siebie
- A gdzie ci tak śpieszno?
- Do domu - czułem jak się trzęsła
- Nie bój się nic ci nie zrobię, Miley -pogłaskałem ją lekko po głowie
- Ty-ty mnie pamiętasz?
- Trudno zapomnieć takiej ładnej buzki - uśmiechnąłem się i ujrzałem lekki rumieniec na jej twarzy - Może cię odprowadzę?
- Wolałabym nie
- Serio, wolisz wracać sama, teraz?
- Tak, nie potrzebuję twojej pomocy, wiem jak wrócić do domu - powiedziała to takim tonem, który mnie irytował. Była za bardzo pewna siebie, pora pokazać gdzie jest jej miejsce. Chwyciłem jej nadgarstek i powiedzałem, wyraznie i groznie
- Słuchaj, próbuje być miły, co się rzadko zdarza, a ty mi takim tonem odpowiadasz, co to, to nie moja droga. Nie jestem twoim kolegą, żebyś do mnie tak mówiła, zrozumiano? - wyrwała ręke z uścisku i krzyknęła
- Będę robić co mi się żywnie podoba. Nie jesteś moim ojcem do cholery!
- Kurwa, przestań drzeć tego ryja, bo ja ci zaraz go zamknę, a tego byś nie chciała, więc wracaj szybko do domu, zanim się bardziej wkurwie!! - dziewczyna zrobiła to co chciałem, a po chwili zniknęła w ciemnościach. Co za mała dziwka, działa mi na nerwy. Wsiadłem do samochodu, który miałem niedaleko zaparkowany. Odpaliłem go i ruszyłem w stronę domu. Wyjąłem z kieszeni paczke Marlboro i zapaliłem jedego z papierosów. Otworzyłem okno, bo duszący dym trochę mi przezkadzał. Odprężyłem się. Zanim się spostrzegłem byłem już na miejscu. Wszedłem do środka i skierowałem się do salonu, gdzie byli wszyscy, plus Nina. Spojrzałem na nią. Miała spuchnięty nos. Nie zbyt mnie to obchodziło.
- Yo, Bieber, gdzieś ty tyle był? - powiedział Mike
- No właśnie. Czekałam na ciebie - dodała Nina, na co wywróciłem oczami
- Poszedłem się przejechać. Przy okazji spotkałem siostrę Johnsa - wszyscy się zdziwili
- Od kiedy on ma rodzeństwo? - powiedział Drake
- Kurwa, od 16 lat
- Najwidoczniej Nathan ją ukrywał
- Przede mną - uśmiechnąłem się zadziornie, na co Mike odparł
- Co ty znowu kombinujesz? - podniósł jedną brew i czekał na odpowiedz
- Czas na małą zemstę.....


______________________________________________________________________________
I oto jest nowy rozdział. Przepraszam, że tak pózno.
Następny powinien być w piątek, najpózniej w niedziele.
Chciałabym, żeby ten kto to czyta zostawił po sobie ślad w postaci komentarza, może być zwykła "."
To dla mnie bardzo ważne. Pozdrawiam Oliwia :)

sobota, 10 stycznia 2015

INFORMACJA

Przepraszam za opóznienie, ale te święta itp.
Obiecuję, że już niedługo pojawi się rozdział. Jutro, albo w poniedziałek. 
Jeszcze raz przepraszam :)