Ostatnio:
Minęło kilka godzin. Wszyscy dobrze się bawiliśmy, gdy nagle ktoś zadzwonił. Krzyknęłam, że otworze. Otworzyłam drzwi, stała w nich mama?!
Miley POV
- Witaj córeczko - kobieta, a raczej moja mama weszła bez wahania do środka i stanęła w salonie. Wszyscy byli bardzo zdziwieni, ale Alex trochę mniej
- Ty żyjesz?!
- Kochanie musimy porozmawiać - mówiła spokojnie i cicho
- O czym ty do cholery chcesz rozmawiać?! Przecież Alex powiedział mi że nie żyjesz!!! - podniosłam ton. Moje oczy robiły się szkliste, ale nie, nie mam zamiaru płakać
- Musiał tak powiedzieć dla twojego bezpieczeństwa - jak to musiał?
- Mamo trzeba jej powiedzieć całą prawdę - powiedział blondyn, który patrzył się na mnie przepraszającym wzrokiem
- O co tu do kurwy nędzy chodzi?!! - zacisnęłam pięść aż moje knykcie pobielały
- Miley usiądz
- Postoje - kobieta spojrzała sie na mnie i zaczęła mówić
- Twój brat miał za zadanie cię chronić
- W jakim sensie? - nogi miałam jak z waty, jak chronić? Po co?
- Nie urodziłaś się tu tylko w Nowym Jorku. Twój ojciec był szefem jednej z największej mafii w mieście...
- Jak to mafii?!
- Daj mi dokończyć. Nikt nie wiedział, że ty i Alex przyszliście na świat. Pewnego razu ktoś zauważył tatę z wami i od tego się zaczęło. Chcieli ciebie i twojego brata zabić. Może tego nie pamiętasz, ale w wieku 3 lat dopiero tu zamieszkaliśmy. Ojciec rzadko bywał w domu to dlatego, że jezdził do NY
- Zabić?! - byłam wściekła, ale chciałam wysłuchać jej do końca co było trudne
- Nathan, miał dużo wrogów, którzy mieli ochotę na zemstę. Większość jego czasu przebywał w NY aby nikt nie dowiedział się gdzie jesteśmy. Cały czas się ukrywaliśmy. Ale kiedyś jak wracał do domu, ktoś, a raczej Jeremy śledził go do granicy miasta. Dlatego musiałam zniknąć
- Powiedz mi jeszcze, że ojciec też żyje i zaraz tu będzie?! - zaśmiałam się chamsko, ale nikomu nie było do śmiechu
- Nie. Tata zginął podczas strzelaniny - łzy zaczęły mi lecieć, nie rozumiałam tylko tego czemu nie mogła nas zabrać ze sobą
- Ale czemu musiałaś zniknąć?! I czemu nie zabrałaś nas?!
- Miley kochanie, szpiegowali mnie na każdym kroku. 2 lata temu spakowałam się i kazałam Alexowi powiedzieć, że zginęłam w wypadku. Dzięki temu odsunęłam ich wszystkich od was, żebyście mogli normalnie żyć - płakała, tak jak ja. Van i Jaden wyszli, chcieli zostawić nas samych
- Czemu od razu mi nie powiedzieliście o tym?!
- Bałam się
- Czego, że wszystko wygadam?!
- Sama nie wiem czego. Zrobiłam to dla was. Przepraszam
- W dupie mam takie przeprosiny, wiesz?!
- Mils nie odzywaj się tak do mamy! - dodał Alex, właśnie osoba której najbardziej ufałam mnie zdradziła
- A ty? Huh, brak mi w ogóle słów. Jesteście siebie warci!! - wybiegłam z domu. Lał deszcz. Nie obchodziło mnie nic. Osoby które, tak kochałam, zrobiły mi takie świństwo. Nie miałam co ze sobą zrobić. Do Van nie pójdę, bo miała po imprezie jechać do dziadków na weekend. Został mi tylko Justin...
***
Stałam przed jego domem. W końcu odważyłam się zapukać. Otworzył mi, chyba Mike, jak dobrze pamiętam.
- O cześć wchodz do środka - tak zrobiłam. Stanęłam na środku korytarza i zapytałam
- Jest może Justin?
- Tak - chłopak zawołał go, a on zjawił się błyskawicznie na dole
- Miley? Co ty tu robisz? Miałem przecież po ciebie przyjechać - podbiegłam do niego i gwałtownie się w niego wtuliłam. Szatyn odsunął się na chwile i spojrzał mi w oczy - Ty płakałaś? - nie odpowiedziałam tylko patrzyłam na niego błagającym wzrokiem, żeby na razie dał mi z tym spokój - Mike zostawisz nas samych?
- Ale stary.. - nie dał mu dokończyć
- Wypierdalaj - z drygnęłam się na dzwięk tych słów, ale nie obchodziło mnie już nic. Brunet wyszedł, bo usłyszałam trzask drzwi - Dobra, skarbie chodz pójdziemy do mnie na górę. Weszliśmy do jego pokoju. Nie wiedziałam co mam robić stałam przy łóżku gdzie chłopak usiadł - Powiesz co się stało?
- Okay, ale obiecaj mi, że nigdy mnie nie zostawisz? - w tym momencie miałam tylko jego. Czułam się przy nim bezpiecznie
- Obiecuje, a teraz gadaj
- No więc, moja mama żyje i przez nie jakiego Jeremiego musiała uciec, a mój zmarły ojciec był szefem Nowojorskiej mafii, fajnie co? A co najlepsze chcieli nas zabić - powiedziałam to wszystko na jednym oddechu. Szatyn siedział i patrzył na mnie z niedowierzaniem
- Justin? - chłopak wstał i przytulił mnie mocno
- Nie martw się jestem przy tobie - odsunęłam głowę i patrzyłam mu prosto w oczy
- Wiem to, ale... - nie dokończyłam, bo mnie pocałował. Robił to coraz zachłanniej, a ja nie mogłam się oprzeć jego pełnym, malinowym ustom. Potrzebowałam tej bliskości jak nigdy dotąd. Chłopak muskał lekko moją szyję. Jęknęłam, kiedy włożył mi dłoń pod spódnice i położył ją na moim udzie. Druga ręka powędrowała na suwak od mojej bluzki. Spódnica i top opadły lekko na podłogę. Szatyn odsunął się na chwile i zdjął zbędne mu ubrania. Znowu wrócił do swojej pozycji. Chwyciłam końcówki włosów Justina, który już zaczął odpinać mi stanik. Zabrał się za całowanie moich ramion, rękami pieszcząc mi piersi. Upadliśmy na łózko. Chłopak całował coraz głębiej, aż w końcu wszedł we mnie jednym płynnym ruchem. Jękałam z podniecenia. Zacisnęłam ręce na jego plecach i pozwoliłam dalej kontynuować...
Trwało to nie więcej niż pół godziny. Kiedy skończyliśmy, chłopak położył się obok, a ja wtuliłam się w jego pierś. Szepnął mi do ucha
- Byłaś cudowna
- Justin, ale to mój pierwszy... - nie dał mi dokończyć
- Wiem o tym kochanie
- Cieszę się, że przeżyłam go z tobą - widziałam jak się uśmiecha. Nie wiedziałam, że to takie przyjemne uczucie
- Dobra, chodzmy spać - chłopak objął mnie jedną ręką, a drugą trzymał pod swoja głową. Zamknęłam oczy, ale nie mogłam zasnąć. Męczyłam się chyba tak dobre 10 minut. W końcu sprawdziłam, czy chłopak już śpi, ale jednak. Patrzył się w sufit, wyglądał jakby nad czymś rozmyślał
- Justin? - szepnęłam
- Czemu nie śpisz? - skierował swój wzrok na mnie
- Jeśli ty nie pójdziesz spać to ja też nie
- Już, przepraszam skarbie - pocałował mnie w czoło i oboje szybko zasnęliśmy
~.~
Obudziły mnie krople deszczu, które waliły o metalową blachę na zewnątrz. Otworzyłam oczy i skierowałam wzrok na miejsce gdzie powinien leżeć Justin. Nie było go. Wstałam z łóżka, byłam kompletnie naga. Podniosłam bieliznę i bluzkę chłopaka. Weszłam do łazienki i stanęłam przed lustrem. Wyglądałam gorzej niż gówno. Makijaż rozmazany, włosy potargane. Wlazłam szybko pod prysznic i odkręciłam wodę. Natychmiastowo ciepła ciecz opatuliła całe moje ciało. Tylko w taki sposób mogłam się odprężyć. Gdy skończyłam, założyłam "ubranie" i zeszłam na dół do kuchni, skąd wywodziła się woń smażonego bekonu. Przy patelni stał szatyn, miał na sobie tylko spodnie dresowe i łańcuch na szyi. Podeszłam bliżej i przytuliłam go od tyłu. Odskoczył lekko. Udało mi się go przestraszyć.
- Jak pachnie - nachyliłam się nad skwierczącym bekonem
- Bo ja to robię - chłopak odsunął mnie lekko od patelni i siebie - A ty się tylko mi tu nie wtrącaj - podniosłam ręce w geście obronnym. Wskoczyłam na blat stołowy i patrzyłam jak chłopak zaczyna smażyć jajka.
- Um...Justin? - szatyn podszedł do mnie i złapał w talii
- Słucham? - wciągnęłam powietrze. Bałam się odpowiedzi na pytanie
- Mogę jeszcze u ciebie trochę pomieszkać? - powiedziałam to wszystko na jednym wydechu. On się tylko uśmiechnął i pocałował. Uchyliłam lekko usta, aby złapać powietrze. Nasze języki stały się jednością, tańczyły w rytm naszych serc. Ręce Biebera zjeżdżały coraz niżej. Oderwałam się od niego.
- Twoje jajka - chłopak patrzył się na mnie pytającym wzrokiem, w końcu domyślił się o co chodzi
- O kurwa! - odwrócił się gwałtownie i próbował uratować to co jeszcze zostało z naszego śniadania - To twoja wina
- Moja? - otworzyłam szeroko oczy
- Tak. Czemu musisz być taka kusząca? - zaśmiałam się
- Bywa - zeskoczyłam z blatu i wyciągnęłam talerze, kubki i sztućce. Justin nałożył nam bekon i jajka. Ja nalałam soku pomarańczowego. Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść
- Mógłbyś mnie zawieść do domu, muszę wziąć parę rzeczy
- Jak zjemy - kiwnęłam głową i wróciłam do jedzenia
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy do wyznaczonego miejsca. Gdy dotarliśmy, trochę byłam zdenerwowana. Oby nikogo nie było. Wysiadłam z auto i podeszłam do drzwi. Były zamknięte. Wyjęłam zapasowe klucze z pod wycieraczki i otworzyłam. Weszłam do środka, nikogo nie było.
Na ich szczęście
Wbiegłam do mojego pokoju i zabrałam potrzebne mi rzeczy typu ubrania i kosmetyki. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu
Cholera!
- Alex?! Jesteś już?! - no nie tylko nie ona. Ja to mam pecha. Kurwa. Zeszłam na dół i nie zwracając uwagi na moją rodzicielkę kierowałam się w stronę wyjścia - Miley! Gdzie byłaś? Martwiłam się o ciebie - spojrzała na moją walizkę - Wyprowadzasz się?
- To nie jest twój interes, okay? - wywróciłam oczami
- Jak nie mój? Jestem twoją matką!
- Matką? Nie rozmieszaj mnie! - zaśmiałam się szyderczo
- Nigdzie nie idziesz! Rozumiesz?! - słucham? Zabawna jest
- Co ty sobie myślisz?! Że będę z tobą mieszkać pod jednym dachem, po tym co mi zrobiłaś?!
- Tłumaczyłam ci, że to dla waszego bezpieczeństwa
- Mam w dupie te twoje tłumaczenia! - coś we mnie pękło. Nie wytrzymałam, muszę jej powiedzieć co o niej myślę - Gdzie ty byłaś przez te dwa lata, kiedy cie naprawdę potrzebowałam?! Kiedy potrzebowałam się tobie wypłakać. Pewnie nawet nie wiesz, że miałam chłopaka, który mnie zdradzał. No pytam się gdzie ty wtedy byłaś?! - po policzkach zaczęła spływać pojedyńcza łza, a za nią całe morze
- Miley, kochanie, nie miałam pojęcia... - nie dałam jej dokończyć
- No właśnie, więc teraz nie wtrącaj się w moje życie!
- Moja droga to nie zmienia faktu, że jestem twoja matką i nie pozwalam ci nigdzie iść! - nagle ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam je, Stał w nich Justin
- Słyszałem krzyki. Wszystko w porządku? - widziałam jak patrzy na moją matkę
- Tak, wychodzimy? - kiedy chłopak próbował coś powiedzieć, mama mu przerwała
- A zwłaszcza z nim! Ty w ogóle znasz tego chłopaka?!
- A żebyś wiedziała! Nie wybieraj mi znajomych. Żegnaj! - wyszłam trzaskając drzwiami. Szybko weszliśmy do auta - Jedzmy już - oparłam głowę o szybę
- Okay - szatyn złapał mnie za nogę - Dobrze się czujesz?
- Nie. Proszę jedzmy - kiwnął głową i ruszyliśmy.
Łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie dawałam im wyjść. Nie chce przy nim płakać. Nie chce żeby wiedział, że jestem słaba. Jestem do niczego. Chce zasnąć i już nie wstać. Nie mam siły do tego wszystkiego.
_____________________________________
Czytasz=Komentujesz
Rozdział trochę wcześniej, ale to chyba nic.
Mam nadzieję, że się podobało
Pozdrawiam xD
Czytam, komentuję, jestem.
OdpowiedzUsuńOsobiście według mnie opis seksu trochę krótki, ale i tak niezły ;d
Rozdział pełen uniesień, głównie z powodu o imieniu Justin.
Czekam ;*
I zapraszam ;d
http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/
Wiem, bo jeszcze nie opisywałam seksu, ale nasępny pis będzie lepszy.
UsuńOkay wejdę :)
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńDziękuje anonimku :)
UsuńSuper rozdział :D jeejuu nie mogę sie doczekać następnegoo ;**
OdpowiedzUsuńSuper rozdział i w ogóle cały blog meega. *.* Czekam na następny rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńJuż jest następny xD ale dziękuję
UsuńJa nie mogę, super! Idę czytać dalej! Miłego czytania wszystkim! :)
OdpowiedzUsuń