- Co..? - powiedział piskliwym głosem. Wyglądał jakby miał się posrać ze śmiechu - Okres? Czyli nie ma bzykanka na zgodę? - wydął swoją dolną wargę.
- Sorry - wpiłam się w jego wargę. Chłopak siedział jak sparaliżowany, ale nie na długo. Odwdzięczył mój pocałunek, ciągnąc mnie bliżej do siebie. Przerzuciłam zwinnie jedną nogę, tak że teraz siedziałam na nim okrakiem. Złapałam dłońmi jego policzki, kontynuując. Powoli zaczął się niecierpliwić, gdyż ścisnął brutalnie moje pośladki, a jego język próbował znaleźć mój. W końcu dałam mu za wygraną. Wbiłam paznokcie w jego plecy, na co z jego gardła wydostał się cichy jęk.
- To bolało - wymruczał do moich ust.
- Bo jesteś niecierpliwy..
- A ty gorąca.. - oderwałam się od niego i spojrzałam głęboko w jego pełne troski i miłości oczy - Mam pytanie?
- Tak?
- Jak udało ci się tak szybko spakować? - kiwnął brodą na walizki.
- Wszystko już było spakowane - wzruszyłam ramionami, gładząc opuszkami palców jego kark.
- Ale jak to? - zmarszczył brwi.
- Jak wyszedłeś bez żadnych wyjaśnień, spakowałam się i miałam wrócić do Stratford..
- Chciałaś mnie opuścić?!
- Chyba.. Tak - przygryzłam policzek od środka.
- Nie odważyłabyś się - pewny siebie uśmiech zagościł na jego twarzy.
- Skąd wiesz?
- Stąd, że mnie za bardzo kochasz żeby to zrobić - cmoknął w moja stronę.
- Za bardzo pewny siebie - pokazałam mu język. Pewnie wyglądałam jak idiotka, ale trudno - Właśnie co do tamtego dnia.. To co u licha ci strzeliło do ego jebanego łba?! - powiedziałam, poprawiając koc na moich ramionach.
- Wisiałem koledze przysługę
- Słucham? Ty mogłeś umrzeć?! - krzyknęłam, nie wierząc własnym uszom - Kompletny idiota. Zero mózgu.. - sapnęłam, wywracając oczami.
- Daj spokój.. Jestem tutaj no nie?
- Ale słuchaj..
- Miley.. - westchnął.
- Ale.. - tym razem przycisnął swój palec do moich ust, abym przestała gadać.
- Mam ci go odgryzć? - wzięłam jego rękę, mocno ściskając. Posłałam mu piorunujące spojrzenie.
- Grozna - zaśmiał się głosno, tak że jakąś babka spojrzała się na nas jak na idiotów. Sorry za takiego dupka, ale pani przyzna on jest boski! - Pamiętasz o ślubie?
- Owszem
- A pamiętasz, że jest pojutrze? - otworzyłam szeroko oczy. Jak pojutrze?! Że co? Chyba do reszty pojebało.!
- Kurwa - mruknęłam do siebie.
- Spokojnie - spojrzał na mnie znacząco. Zeszłam z niego i stanęłam na równe nogi.
- Jak? Przecież nie mam się w co ubrać?! - zakryłam ręką usta - Czemu mi nie przypomniałeś?
- Hm.. Bo byłem w śpiączce - jęknął poirytowany. Przeciągnął się, a jego mina zrobiła się skwaszona. Kiedy on zrozumie, że ma świeżą ranę? A własnie! Spojrzałam na jego brzuch i ujrzałam wielką, czerwoną plamę.
- Ty.. ty krwawisz- pisnęłam.
- Cholera.. - westchnął.
- Chodz musimy coś z tym zrobić - uśmiechnęłam się zachęcająco, wyciągając w jego stronę dłoń. Kiwnął głową na znak, że mam racje i splótł nasze palce razem. Otworzyłam drzwi od domu i weszliśmy razem.
- Nie dotykaj! - krzyknęłam kiedy zobaczyłam, że już próbuje majstrować przy bandażu - Ja się tym zajmę..
- No dobrze - oznajmił, klepiąc mnie po tyłku.
Nie puściłam jego dłoni, kiedy szliśmy na górę, do sypialni.
- Wskakuj na łóżko i zdejmuj to.. - pokazałam palcem na jego zakrwawioną bluzkę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, szukając apteczki.
- Apteczka jest w łazience - machnął ręką. Zdjął koszulkę, ukazując swój idealny brzuch. Poszłam poszukać czerwonego pudełka z bandażami. W końcu go ujrzałam.
- Tu jesteś - powiedziałam do siebie. Wróciłam do pokoju.
Usiadłam okrakiem na jego krocze, kiedy leżał już na łóżku, szarpnęłam mocno za zakrwawiony bandaż. Justin skrzywił się lekko i jęknął z bólu.
- Nie bądz baba, Bieber - mrugnęłam do niego. Ten położył rękę na swoim czole i westchnął.
- Chcesz to możemy się zamienić.. Nawet nie wiesz jak to kurewsko boli.. - powiedział, przygryzając wargę - Miley! Ostrożnie..
- Odczep się ode mnie, to mój pierwszy raz
- Wszystko co robisz to twój pierwszy raz - wbiłam dwa palce w jego klatkę piersiową.
- Cicho bądz. Powinieneś mi podziękować, że uratowałam ci to jebane życie, a nie mi dokuczać - kiedy rana ujrzała światło dzienne, spsikałam ją jakimś bezbarwnym płynem, który przepisał mu lekarz. Oczywiście pan Justin musiał cały czas jęczeć i się krzywić, cokolwiek bym nie zrobiła - Gotowe - otarłam czoło z potu i pocałowałam szatyna w usta.
- Ja żyję? - zaśmiał się, trącając mnie palcem w biodro.
- Niestety.. - syknęłam, wkładając wszystkie rzeczy z powrotem do apteczki.
- Nie rób tego - jęknął, odchylając głowę w tył.
- Nie rób czego? - o co mu teraz chodzi?
- Nie wciskaj swojego zajebiście seksownego tyłka w moje klejnoty - przygryzł swoja wargę.
- Czyli mam nie robić tego? - przesunęłam się lekko, ocierając o jego przyrodzenie, które nieco się uniosło.
- Miley, nie drażnij mnie.. - warknął seksownym głosem.
- Bo co mi zrobisz?
- To - przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować namiętnie. I to ja lubię!
Usłyszałam ciche szuranie.
- Słyszałeś to? - zmarszczyłam brwi.
- Nie..
- No nic, to na czym sko..
Szmer.
- Kurwa - syknął, spychając mnie z siebie, gdy tylko wstał.
JUSTIN
- Zostań tu - posłałem jej znaczące spojrzenie, bo wiem jakim wrzodem na dupie jest i jak uwielbia wtrącać wszędzie swój malutki nosek. Lekkie światło z pokoju podało pod kątem prostym, na salon. Wyciągnąłem z szafki przy drzwiach mój naładowany pistolet, trzymając go prosto przed sobą. Pstryknąłem włącznik światła, wciąż stojąc na górze schodów, kiedy przed moimi oczami pojawił się, potykający o stopień, Mike.
- Mike! kurwa, czego? - opuściłem spluwę i schowałem ją do tylnej kieszeni spodni.
- Spokojnie - uniósł ręce w geście obronnym - Gdyby nasza księżniczka odbierała telefon, nie byłoby mnie tu - zwęził oczy, oglądając mnie - Ale widzę, że miałeś coś innego na głowie - wzruszył brwiami.
- Nie mam czasu, więc gadaj co chcesz?
- James mnie przysłał. Dzisiaj jest wyścig, idziesz ze mną - zauważyłem, że zerka co chwilę za moje plecy.
- Miley, mówiłem żebyś tam została.. - westchnąłem, odwracając się na pięcie.
- Ide z tobą - wymruczała, patrząc na mnie tymi wielkimi oczami.
- Dobra, ale..
- My się chyba jeszcze nie znamy. Cześć kochanie, jestem Mike - uśmiechnął się do niej. Przeniosłem wzrok na Miley, która stała z zniesmaczoną miną. Oho, teraz się zacznie.
- Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a zdejmę ci z buzi ten twój głupi uśmiech - stanęła, podpierając sie o ścianę.
Moja dziewczynka.
- Miley.. Leć się ubrać - spojrzałem na jej gołe ręce, oblizując lekko wargi. Zrobiła tak jak kazałem. Spojrzałem na Mika, który stał jak osłupiały.
- Um.. Bieber, a ty nie miałeś.. - podszedłem do niego, zaciągając go dalej od pokoju.
- Miałem, ale tego nie zrobiłem jak widzisz - syknąłem.
- Nie mów, że sam Justin Bieber zakochał się w jakiejś małolacie - gwizdnął
- A jesli tak to co?
- Nic nic - wszedłem szybko do pokoju, zakładając czarną bluzę, a na głowę czerwonego fullcapa. na stopy zwykłe, białe supry. Gdy sie odwróciłem ujrzałem, brunetkę miała na sobie ciasne jeansy, białą podkoszulkę, czarna skórzaną kurtkę i czarne air force. Chwyciłem ja za rękę i ruszyliśmy do samochodu.
~.~
O cholera!Tak, tylko tyle udało mi się z siebie wydusić, kiedy przyjechaliśmy na miejsce, w którym byłam pierwszy raz. Wszędzie stały odpicowane, kolorowe, warte miliony samochody. Ludzi było w chuj dużo, a na każdym aucie mogłam dostrzec kilka dziewczyn, rozkładających nogi przed kolesiami. Jezu, nawet nie pytajcie.
Udałam odruch wymiotny, na co Justin się zaśmiał, całując mnie prosto w czoło. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, w powietrzu dało się wyczuć mieszankę dymu i alkoholu.
Każdy zaczął do nas podchodzić, wesoło witając się z Bieberem. Szłam za nim krok w krok, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się z pytającym spojrzeniem, a przede mną pojawił się brązowowłosy przystojniak. [KLIK] Jaki on boski, kurwa.
- Hej. Jesteś tu nowa? Znam tu każda laskę i żadna nie jest taka ładna jak ty - spojrzał na mnie, oblizując swoje wargi. Obróciłam sie, szukając Justina. Czułam jego intensywny wzrok na swoim tyłku.
- Tak. Jestem tu pierwszy raz - zaczęłam bawić sie suwakiem od kurtki.
- Jestem Bruce
- Miley
- Może chcesz mi towarzyszyć w wyś.. - nie dokończył, bo przeszkodził mu Justin.
Zaraz jak on to?
- Cześć Bruce. Widzę, że poznałeś Moją dziewczynę - podkreślił słowo "moja". Widzę, że ktoś jest tu zazdrosny.
- Och.. Czyli jesteś z Bieberem, szkoda.. Wielka szkoda - uśmiechnął się tak, jakby to ująć, no jak jakiś gangster.
- Tak jest ze mną, a ty zabieraj stąd swój żałosny tyłek - warknął Justin.
- Widzę, że komuś zepsuł się humorek, bo wie, że dzisiaj wróci do domu z niczym. No oczywiście, nie licząc tej pięknej pani, ale wiesz co? - przystanął na chwilę, dobierając odpowiednie słowa - Już niedługo będzie moja i to moje imię będzie krzyczała w łóżku, prosząc o więcej. Obiecuje - uśmiechnął się złośliwie, oblizując górną wargę, kiedy "zjechał mnie" wzrokiem. Nie minęła chwila, a Justin rzucił się na niego jak głodne zwierze, okładając go pięściami gdzie popadnie.
- Justin! - krzyknęłam z przerażenia - Uspokójcie się... Błagam - Wyłapałam wzrokiem plecy Biebera. Raz się żyje... Rozpędziłam się, wskakując wprost na niego. Oplotłam go nogami w pasie, zakrywając dłońmi jego oczy. Bruce to wykorzystał, uderzając Justina pięścią w łuk brwiowy. O ty chuju, mieliście przestać...
Ściskając palce ze sobą, zamachnęłam się z całej siły, sprzedając brązowowłosemu piękne uderzenie w policzek. Zaklął pod nosem, wypluwając krew razem ze śliną. Wtedy wyskoczył z tłumu Mike z kilkoma chłopakami. Dwóch z nich złapało Bruca za ręce, powstrzymując go od dalszego ataku.
Justin zrzucił mnie z pleców, tak że upadłam plackiem na asfalt. Przechodząc, sorry popychając każdego kto stanie mu na drodze, pobiegłam za nim i wołałam go, ale miał mnie w dupie.
- Zatrzymasz się w końcu?! - miałam dosyć biegania za nim. Zatrzymaliśmy się koło jakiegoś magazynu pomazanego sprejem. Szatyn odwrócił się w moją stronę.
- Mam przez ciebie same problemy. Doprowadzasz mnie do białej gorączki, a kiedy nie zamykasz mordy mam ochotę ci strzelić w nią kilka kulek - kopnął z całej siły jakąś butelkę, która rozbiła sie o pobliski śmietnik - Wtrącasz się wszędzie, bez potrzeby, a ja wtedy mam ochotę cie zabić - wzdrygnęłam się na jego słowa. Cofnęłam się do tyłu, kiedy stanął niebezpiecznie blisko mnie, tak że czułam jego ciężki i przypspieszony oddech na mojej twarzy. Wiedziałam co teraz się stanie. Widziałam to w jego oczach, które strasznie pociemniały.
uniósł dłoń, zatrzymując ja nagle na wysokości mojej twarzy.
- Nie mogę.. - westchnął, zanurzając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Czułam i słyszałam jak próbuje się uspokoić, z trudem panując nad oddechem.
- Już spokojnie Justin.. - przytuliłam go z całej siły, masując jego plecy.
- Przepraszam - szepnął, a jego głos się załamywał.
Co się przed chwilą stało?
_______________________________________________________________________________
No cześć!
Mam nadzieje, że rozdział sie podobał, a tak w ogóle to bardzo przepraszam za takie dodawanie, ale trudno jest mi pogodzic szkołę z blogiem, ale tylko dla was tu jestem i przykro mi sie robi jak widze, że kiedys czytało jeden rozdział z 300 osób, a teraz zaledwie 60 to bardzo przykre. No nic, dla tych co czytają, mógłby ktoś pozostawic komentarz, bo dla mnie to duża motywacja.
Dodałabym wcześniej, no ale usunął mi sie z kompa cały rozdział i musiałam od nowa pisać
Kocham was !!!!!!
Jeejuu <3! zajebistyy:* Niech Miley powie Justinowi o ciąży xd czekam na neext <3
OdpowiedzUsuńPowie już niedługo
UsuńNie przejmuj się tym, że mniej osób czyta Twojego bloga! Postaraj się tylko regularnie dodawać rozdziały i od razu będzie więcej osób! Blog jest świetny! Czekam z niecierpliwością na next! :*(codziennie sprawdzam, czy dodałaś nowy rozdział ;-;)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak miło miło jest ! ♥
UsuńKocham ♡♥♡ ja również wchodze na twojego bloga codziennie :P ( to się chyba nazywa uzależnienie xD ) rodział super <3
OdpowiedzUsuńweny i do następnego :*
/ Jagoda
Bardzo miło mi czytać takie komentarze ♥
UsuńŚwietne ❤ Warto było tak długo czekać. Życzę weny I czekam na kolejny 😃😊
OdpowiedzUsuńPisz dalej bo umieram z ciekawości ♥ genialny :*
OdpowiedzUsuń