niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 3

Miley POV

- Tęskniłaś? - odwróciłam się na dżwięk tych słów i ujrzałam...tak Biebera
- Co ty tu robisz?
- To co ty. Bawię się idiotko - ten jego głupi uśmieszek mnie wkurza
- Ale czemu akurat tu. Skąd znasz Asha?
- Spotkaliśmy się kiedyś na...z resztą co cię to obchodzi. Dobra, a ty skąd go znasz? -
- Był moim chłopakiem
- Hm..zazdroszczę mu - czemu ja wogólę z nim gadam. Chciał mnie uderzyć i nie wiadomo co jeszcze, a teraz jakby nigdy nic.
- Sory, ale muszę już iść - gdy próbowałam odejść, ten złapał mnie za rękę i lekko przyciągnął w swoją stronę
- Chciałem cię przeprosić za dzisiaj
- Dobra, nie było tematu
- Jestem Justin - chłopak wyciągnął dłoń w moją stronę, którą po chwili uścisnełam
- A ja Miley

 ~.~

Obudziły mnie rażące w oczy promienie słońca. Próbowałam znalezć mój telefon na komodzie obok, ale bez skutku. Nagle poczułam czyiś oddech na moich plecach. Odwróciłam się i zobaczyłam śpiącego Justina. Zeskoczyłam z łóżka aby zorientować się gdzie jestem.
- Obudz się. Justin!
- Co? - powiedział zaspanym głosem
- Powiesz mi co ja tu robię?
- Stoisz, heh
- Ja pytam serio. Czy my... - nie dał mi dokończyć
- Nie, nic między nami nie było. Byłaś pijana i nie chciałaś mi powiedzieć gdzie mieszkasz, więc przywiozłem cię do mnie
- Uff...to dobrze
- No właśnie nie - parsknęłam śmiechem gdy usłyszałam co powiedział
- O co ci chodzi? - spytał trochę zdezorientowany
- O nic - poszłam do łazienki trochę się odświeżyć. Zdjęłam ubrania, które miałam na sobie i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę. Ciepła ciecz zaczęła pływać po mojej twarzy, a potem po reszcie ciała. Po 30 minutowym prysznicu, wytarłam się dokładnie ręcznikiem, a włosy wysuszyłam suszarką. Przeczesałam je ręką i   związałam w niechlujny kok. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam Justina w samych bokserkach, robiącego coś na swoim Iphonie. Usiadłam koło niego na łóżku i spytałam
- Odwieziesz mnie do domu?
- Teraz? A śniadanie?
- Nie jestem głodna, a więc?
- Ok tylko się ubiorę - zszedł z łóżka i podniósł z ziemi szare dresy i białą bokserkę po cym wszystko powoli zaczął zakładać. Obserwowałam każdy jego najmniejszy ruch. Chyba to zauważył, bo uśmiechnął się.
- Podoba ci się ten widok
- Jaki? - głupia ty przecież nie umiesz kłamać
- No ty dobre wiesz o co chodzi - nie odpowiedziałam mu nic, bo nie wiedziałam co
- Ach Miley, Miley, Miley. Dobra chodz już - Justin założył swoje żółte supry i zeszliśmy na dół do garażu. Wsiedliśmy do jego czarnego Lamborgini. Otworzył przyciskiem garaż i wyjechaliśmy. Oparłam głowę o szybę gdy poczułam, że szatyn położył swoją rękę na moim kolanie
- Co się dzieje?
- Nic, jestem trochę zmęczona
- Okay. Powiedz mi adres, a potem się zdrzemniesz
- Dobrze - po powiedzeniu adresu, zamknęłam oczy i zasnełam

   ***

- Miley, kochanie
- Huh?
- Już jesteśmy
- Dziękuję - otworzyłam drzwi od samochodu, ale chłopak nie pozwolił mi wyjść
- O co chodzi?!
- Spokojnie chciałem się tylko pożegnać
- Sory. Pa
- Ale nie tak - zbliżył się do mnie i złożył mokry pocałunek na moich ustach. Zdziwiona wybiegłam z samochodu. Podeszłam do drzwi mojego domu, były otwarte więc bez kłopotu weszłam bardzo cicho, ponieważ Alex jest pewnie w środku. Nie myliłam się. Zdjęłam buty, a blondyn stanął przede mną
- Gdzie ty do cholery byłaś?!
- Byłam u Asha na imprezie, a potem poszłam do Vanessy na noc
- Nie mogłaś zadzwonić?!
- Zapomniałam - podszedł do mnie i mocno przytulił
- Nigdy więcej mi tego nie rób
- Prze-przepraszam - wypuścił mnie z uścisku i zapytał
- Jesteś głodna?
- Tak! - Weszliśmy do kuchni i usiadłam przy blacie stołowym, Alex podał mi jajecznicę, od razu zabrałam się za jedzenie
- I jak?
- Ty umiesz gotować
- Naprawdę - jego sarkazm można było wyczuć wszędzie
- Tak. Wychodzisz gdzieś dzisiaj?
- No właśnie Miley teraz muszę wyjść
- Czemu?! -myślałam, że sobie dzisiaj odpuści, ale nie
- Mils...- nie dałam mu dokończyć
- Co Mils? Co się z tobą dzieje, huh?
- Nie mogę ci teraz powiedzieć. Cześć
- Alex!! - wyszedł. Teraz widzicie, że nie ma dnia bez kłótni z nim. On po prostu jest jak małe dziecko. Chciałabym w końcu żeby nie miał przede mną tajemnic, czy ja o tak wiele proszę?


________________________________
Mam nadzieję że sie podobało i będziecie czytać dalej ;)

czwartek, 27 listopada 2014

Rozdział 2

- Miley lepiej chodżmy - spojrzała się na mnie ze strachem w oczach. Gdy miałyśmy odejść ktoś mocno chwycił mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie
- Kurwa, co ty zrobiłaś?! - powiedział do mnie wysoki szatyn, miał dużo tatuaży na rękach i pewnie nie tylko na rękach.
- Przepraszam, nie chciałam
- Co z tego, że nie chciałaś?!
- Możesz się na mnie nie drzeć?! - zirytował mnie trochę
- Jak mam się na ciebie nie drzeć. Popatrz co zrobiłaś z moim samochodem. Musisz jakoś zapłacić, suko - obejrzał mnie od góry do dołu, oblizując przy tym dolną wargę.
- Niby jak?
- Przekonasz się - owinął swoje silne ręce wokół mojej tali
i swoimi ustami lekko muskał moją szyję. Odepchnęłam go, po czym kopnęłam w krocze. Złapał się za obolałe miejsce, ale nie trwało to długo, ponieważ szybko się wyprostował.
- Co ty sobie myślisz, huh? - jego twarz robiła się co raz bardziej czerwona. Chciał mnie uderzyć, ale ktoś go powstrzymał.
-Bieber daj im spokój - hmmm...Bieber pasuje do niego. 
- Max ale zobacz co one zrobiły z naszym autem - chłopak, który stał przed szatynem wskazał głową abyśmy odjechały. Wsiadłyśmy do samochodu i ostatnie co usłyszałam to słowa Biebera
- Do zobaczenia - co ja zrobiłam? 
- Vanessa możesz mnie odwieźć do domu?
- Oczywiście. Wszystko w porządku? - głupie pytanie, nic nie jest w porządku.
- Jasne w jak najlepszym - włączyłam radio, leciała piosenka "Arctic Monkeys - I wanna be yours". Przysnęłam na chwilę.
- Miley, MIley obudż się
- Huh?
- Jesteśmy już na miejscu
- Aa...dziękuję za podwózkę
- Nie ma za co. Odezwę się później
- Okay. Na razie
- Pa - wyszłam z samochodu i zaczęłam iść w stronę domu. Po chwili byłam już u jego stóp, chwyciłam za klamkę, o dziwo drzwi były otwarte. Pewnie mój brat śpi, więc próbowałam wejść jak najciszej. Ku mojemu zaskoczeniu nie spał tylko leżał na kanapie i robił coś na swoim telefonie, a wokół niego walały się niedopałki papierosów i pudełko po pizzy.
- Alex! Posprzątaj tu, to nie burdel
- Dobrze!
- Idę do siebie - weszłam po schodach na górę i po chwili byłam już w swoim pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wyjęłam z torby telefon. Odblokowałam go i zobaczyłam, że mam wiadomość.

Od: Vanessa
Do: Miley

Skarbie szykuj się na impreze u Asha. Będę za 20 minut.


Zeskoczyłam z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarną koronkową bluzke i obcisłą mini tego samego koloru co bluzka. Weszłam do łazienki i ubrałam się w przygotowane ubrania. Stanęłam przed lustrem i musnęłam lekko usta błyszczykiem, uśmiechnęłam się z powodu mojego wyglądu. Zeszłam na dół przy okazji biorąc kremową kopertówkę.
- Wychodzę! - gdy zamierzałam wyjść, stanął przede mną Jadan
- Gdzie się wybierasz?
- Nie twój pieprzony interes
- Czemu jesteś taka nie miła? - podchodził do mnie co raz bliżej, aż poczułam zimną ścianę za mną.
- Bo jesteś...Cholera, wkurzasz mnie dobra? - zaczął jezdzić po moim ciele. Próbowałam go odepchnąć, ale on był za silny. Nie wytrzymałam, zawołałam brata, który szybko przybiegł do mnie i ociągnął Jadana.
- Stary, nie dotykaj jej więcej, okay?
- Uspokój się. Przecież nic bym jej nie zrobił
- Polemizowałbym - Alex odwrócił się w moją stronę i pocałował w czoło.
- Baw się dobrze
- Dzięki. Pa
- Pa - wyszłam z domu, po czym zauważyłam, że Vanessa już czeka, więc wsiadłam do auta.
- Gotowa?
- Gotowa - podjechałyśmy pod dom Asha. Jezu, za każdym razem gdy tu przyjeżdżam zachwycam się nim, jest wielki jak pałac. Gdy szłyśmy w stronę drzwi, zauważyłam znajomy mi samochód. O nie, czy to nie jest auto Biebera?
- Van, to nie jest auto tego chłopaka z plaży?
- Możliwe, a co?
- Nie nic. Może wrócimy do domu?
- Laska, ominiesz imprezę z powodu jakiegoś skurwiela?
- Racja - podeszłyśmy do drzwi i zadzwoniłyśmy dzwonkiem, otworzył nam już trochę podpity gospodarz. Uściskał nas obie.
- Zapraszam
- Oh dziękujemy - czuć było zapach alkoholu i nie tylko.
- Mils ja idę się przywitać z innymi
- Spoko. To ja idę po drinka

Justin POV

Tyle tu niezłych lasek, może wezmę jedną na górę by sobie trochę ulżyć Wstałem z kanapy na której aktualnie siedziałem i ujrzałem brunetkę stojącą przy barze tyłem. Ma niezłą dupę. Odwróciła się na moment, a ja korzystając z okazji zobaczyłem jej twarz. Uuu...to koleżanka z plaży.
Bieber czas się zabawić.
Podszedłem do dziewczyny obejmując ją i szepcząc do ucha.- Tęskniłaś?

środa, 26 listopada 2014

Rozdział 1

Obudził mnie głośny dżwięk budzika. Zdjęłam leniwie kołdrę z mojego pół nagiego ciała. Po chwili stałam przy mojej szafie. Wyjęłam z niej czarną spódnicę i bordową, lużną podkoszulkę. Weszłam do łazienki z wcześniej przygotowanymi ubraniami. Wzięłam szybki prysznic.Wszystko zajęło mi około 30 minut. Zeszłam na dół do kuchni by zjeść śniadanie
- Kurwa! Alex znowu jesteś pijany - myślałam, że się ogarnął, ale nie znowu to samo. Przysięgam kiedyś mu coś zrobię!!!
- Nn..ie pra-prawda
- Oczywiście. Ja idę do szkoły, bo w porównaniu do ciebie mam jakieś ambicje - włożyłam moje białe air maxy za kostkę i zarzuciłam skórzaną torbę na ramię. Krzyknęłam tylko krótkie cześć i wyszłam z domu. Boże czemu on taki jest, wiem ma 19 lat, więc mu nie zabronię. Miley nie myśl o tym. Wyjęłam mojego Iphona i podłączyłam słuchawki. Puściłam moją ulubioną piosenkę "Rock Mafia - Big big bang", i zaczęłam cicho ją nucić, gdy nagle poczułam ból na moim prawym pośladku. Odwróciłam się gwałtownie i ujrzałam wysokiego chłopaka o kruczo czarnych włosach, był ubrany w szare rurki, białą bokserkę, która idealnie podkreślała jego tors i czerwone supry.
- Witaj księżniczko
- Nie mów tak do mnie! Przez ciebie Alex znowu wrócił pijany do domu
- Kochanie ciszej bo zaraz całe miasto cię usłyszy
- Może i dobrze. Jaden nie zapraszaj go więcej na te swoje popijawy okay? - matko jak ja nie lubie tych jego odzywek. Nie należę do dziewczyn, które lecą na takie słodkie słówka.
- Jezu, nic się chyba nie stało co nie?
- Stało! On musi zarabiać na nasze utrzymanie. Ja nie mogę, bo muszę skończyć szkołę, a on nie! -
- Możesz zarabiać tym swoim pięknym ciałkiem, zaczynając ode mnie - nie wierze, że to powiedział. Sprzedałam mu liścia, ten tylko syknął z bólu.
- Suka! - nic sobie z tego nie robiłam. Spojrzałam na zegarek, 8:30. Pani Chesterfield nie będzie zadowolona, ale co tam. Odstopowałam mój kawałek i poszłam dalej.

***

Westchnęłam gdy dotarłam do mojego liceum. Ujrzałam znajomą mi twarz, to była Vanessa. Van to moja przyjaciółka, znamy się od podstawówki.
- Cześć - zamknęła mnie w uścisku.
- Van udusisz mnie
- Przepraszam - jaka ona piękna. Każdy jej zazdrości figury. Ma długie brązowe włosy. Wszyscy chłopcy za nią się oglądają, nawet mojemu bratu się podoba.
- Nic nie szkodzi. A ty co nie w szkole? -
- Mam zmarnować dzień na uczeniu się w tej budzie. Przecież to ostatni dzień szkoły. A w poniedziałek zakończenie, więc pojadę sobie dzisiaj z tobą na plażę. -
- To rozkaz?
- Tak to rozkaz
- Dobrze - co mi szkodzi taka przejażdżka . Wsiadłyśmy do czarnego Mercedesa i ruszyłyśmy do wyznaczonego miejsca. Zaparkowałyśmy samochód na parkingu na plaży. Wysiadając, nie zwróciłam uwagi na auto stojące obok
- Mils co ty zrobiłaś?!
- Zamyśliłam się. Jezu naprawa będzie kosztować fortunę - gdy patrzyłam na drzwi od strony kierowcy to chciało mi się płakać. Ten dzień zaczął się chujowo.


_________________________________
mam nadzieję że sie podobał rozdział i będziecie czytać dalej :)

Prolog

Myślałam, że w wieku 17 lat jestem skazana na niedojrzałych chłopców, myślących o graniu itp. Dopóki nie poznałam jego....był inny. Intrygował mnie tym, że był dojrzały i doświadczony. Jednak życie to nie fikcja. Każdy ma swoje sekrety. Większe i mniejsze. Podobno gdy się kogoś kocha, akceptuję się niemal że wszystko. Chyba...


__________________________________
Jestem tu nowa. Przepraszam za krótki prolog, ale obiecuję że rozdziały będą dłuższe ;)