- Siema stary... - Justin przybił piątkę z "irytującym gangsterem", który nagle zwrócił na mnie uwagę.
- Wy nadal razem? - odparł, podchodząc do mnie.
- Jak widać - wywróciłam oczami, gdy nagle objął mnie w pasie - Coś ci się chyba pomyliło - odsunęłam się od niego jak najdalej.
Nadal jest tym samym dupkiem co wcześniej.
- Jak zawsze zadziorna.. Niezle wyszkoliłeś suczkę - kiwnął zadowolony głową, patrząc na mnie obleśnym wzrokiem. Oblizał dolną wargę.
- Coś powiedział? - rozszerzyłam oczy, krzyżując ręce na piersi. Trzymajcie mnie, bo kiedyś go zabije.
- To co słyszałaś.. - obejrzał mnie od góry do dołu, zatrzymując swój wzrok na mojej zaciśniętej pięści - Wyluzuj skarbie
- Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, a.. - już miałam zamiar powiedzieć coś czego na 100% bym żałowała, ale Justin mi przerwał.
- Miley.. - spojrzał się na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
- Co?! - powiedziałam przez zęby.
- Wiesz, że cię kocham
- Dobra, już wychodzę. Będę na korytarzu - posłałam Maxowi ostrzegawcze spojrzenie. Nie chcę, żeby Justin znowu w coś się wpakował.
JUSTIN
Odprowadziłem Miley wzorkiem, zanim zniknęła za drzwiami.
- Niezła jest - gwizdnął Baker
- Wiem - oblizałem swoje spierzchnięte usta, przeczesując włosy, które układały się w różne strony świata.
- Pamiętasz jak odstąpiłem ci laskę chociaż była moja?
- Nicole?
- Zgadza się
- No to co z nią?
- Oddałem ci ją, więc może teraz twoja kolej - uśmiechnął się cwaniacko, poruszając swoimi brwiami. Wiedziałem o co mu chodzi i nie podobało mi sie to kurwa.
- Masz szczęście, że właśnie leżę i jestem przypięty do tych jebanych kabli, bo dawno byś już nie żył. Teraz gadaj po chuj tu przyszedłeś, bo chyba nie po to żeby mi powiedzieć, że spierdoliłem sprawę..
- Spoko stary. To chyba logiczne, że taka laska jak ona działa na mnie.. i to bardzo - parsknął śmiechem, poprawiając swoją skórzaną kurtkę - Przysłał mnie James
- Wiem.. Bo niby kto inny zawracał by mi głowę? - powiedziałem poirytowany.
- Kazał mi przekazać, że nie masz co się martwić psami i masz się wstawić w jego magazynie na przedmieściach
- Coś ważnego?
- Wyścigi kochaniutki. Wracasz do gry - tymi słowami zakończył swoją wizytę i wyszedł z sali.
MILEY
Stałam, opierając się o parapet gdy nagle poczułam lekkie muśnięcie na mojej szyi. Zauważyłam czarne ręce, które oplotły mnie w tali.
- No i znowu się spotykamy księżniczko - jego ręka błądziła niebezpiecznie mojego miejsca intymnego.
- Zabieraj te swoje łapy, albo zrobi się nie przyjemnie - zagryzłam wargę, aż poczułam nieprzyjemną ciecz w ustach.
- Podobasz mi się Miley - szepnął mi do ucha, przygryzając jego płatek. Zamachnęłam się, a mój łokieć wbił się w jego brzuch. Jęknął, zginając się w pół, przy tym mamroczał wiązankę przekleństw.
- Mówiłam, że zrobi się nie przyjemnie jeśli nie zabierzesz tych swoich rąk - uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Zobaczysz znowu się spotkamy, a wtedy może być już nie przyjemnie - wyprostował się. Wyminął mnie i poszedł w stronę wyjścia. Ostatnim razem też tak mówił, ale zapewne gdyby nie to, że jesteśmy w szpitalu dawno by mnie gdzieś zaciągnął i... Zgwałcił?!
~.~
Minęło półtorej tygodnia, a Justin mógł już wrócić do domu. Max już chyba przez ten czas nie pojawił sie w szpitalu.
Otworzyłam drzwi od domu, stawiając czarną torbę obok ściany, a fala ciepła uderzyła mnie w twarz. Szatyn z szerokim uśmiechem wszedł do środka.
- Wreszcie w domu - rozłożył ramiona, rozciągając się. Sądząc po jego minie, przypomniał sobie, że niedawno miał operację i nie wszystko sie zagoiło.
- Idiota - pacnęłam go lekko w łeb.
- Ale mnie kochasz, prawda..? - podchodził do mnie bardzo powoli z dużymi oczkami i wydętą do przodu dolną wargą.
- Przecież wiesz, że nie - puściłam oczko w jego stronę.
- Nie wygłupiaj się - położył ręce na moich biodrach - Wiem, że mnie kochasz.. Bardzo - przygryzł skórę na mojej szyi, a z moich ust wydostał się cichy jęk.
- Niech ci będzie - pociągnęłam za końcówki jego włosów.
- Mam nadzieję, że kiedy byłem w szpitalu nie znalazłaś sobie nowego fagasa - parsknął śmiechem.
- Nie powiedziałeś tego - popchnęłam jego klatkę piersiową żeby sie ode mnie odsunął - Dupek! - miałam zamiar wejść na górę, ale jego ręka mnie zatrzymała.
- Skarbie.. - westchnął.
- Nie dotykaj mnie - warknęłam, uwalniając się z uścisku. Wbiegłam szybko po schodach. Wparowałam do pokoju. Rozejrzałam się za walizkami, które po chwili znalazłam. Chwyciłam je i bez wahania zeszłam na dół. Ustawiając je pod drzwiami. Schyliłam sie i założyłam swoje timberlandy.
- Gdzie idziesz? - spojrzał się na mnie, a potem na walizki - Miley..?
Olałam go, szarpiąc za bagaże.
- Skarbie.. Sorry, nie chciałem cie urazić. To był żart - podszedł do mnie i wyrwał jedna z toreb - Spójrz na mnie
- Powiedziałam nie dotykaj mnie! - wyszłam z domu trzaskając drzwiami.
Wychodząc z domu, usiadłam na ostatnim schodku prowadzącym pod drzwi. Z nerwów zapomniałam kurtki. Cholera! Jest tak zimno, ale nie.. Nie wrócę tam.
Przycisnęłam kolana do klatki piersiowej, opierając na nich brodę. Próbowałam wyrównać oddech, bo z tego co wiem to stres nie służy dziecku.
Teraz pewnie uważacie, że przesadziłam, ale to ja się nim opiekowałam przez te pare zasranych dni. To ja w ogóle nie zmrużyłam oka, bo się tak o niego martwiłam, a on mi z takim czymś wyskakuję, co ja jakaś dziwka? Przepraszam, pare razy mnie tak nazwał, więc pewnie dla niego nią jestem.
Usłyszałam zamykające się drzwi, a za chwilę zostałam okryta cieplutkim kocem.
- Czego chcesz? - spojrzałam się na niego, a ten usiadł jak najbliżej mnie. Gdy nasze oczy się spotkały, szybko odwróciłam wzrok. Wiem, że ma takie spojrzenie, które działa na mnie kojąco.
- Myślałem, że sobie juz poszłaś..ja, ja przepraszam, po prostu nie wiem kiedy powinienem zamknąć buzię i nic nie mówić. Kocham cię, a to był tylko żart. Przecież wiesz jaki jestem.. - chwycił mój podbródek w rękę i uśmiechnął się.
- Właśnie wiem jaki jesteś. Mówiłeś tyle razy, że się zmienisz, ale po chuj takie obiecanki cacanki... Co się z tobą dzieję? - powiedziałam wyrywając twarz z jego uścisku.
- Co się ze mną dzieje? Ze mną kurwa?! To ty mi powiedz, co z tobą jest nie tak. Chodzisz wkurwiona całymi dniami, czepiasz się o chuj wie co, przez te twoje humorki mam ochotę ci wpierdolić. Jaki ty masz problem? - przeczesał włosy, szarpiąc brutalnie za ich końcówki, to oznacza, że jest wkurzony.
- Ty nic nie wiesz.. - spuściłam głowę w dół, a w mich oczach pojawiła sie pojedyncza łza. Miałam ochotę mu wykrzyczeć w twarz, e tym problemem jest ciąża.
Parsknął śmiechem - Oświeć mnie - wzięłam głęboki oddech.
- Jestem w...
Zrobiło mi się słabo, a serce zaczęło walić mi niemiłosiernie. Miley ogarnij się!
Powiedzieć mu?
Tak.
Nie.
Tak.
Nie.
Nie wiem.
Cholera!
Czułam intensywny wzrok Justina na sobie, co jeszcze bardziej mnie denerwowało.
_____________________________________________________________________________
Witajcie Miśki!
Jest i 18 rozdział. mam nadzieję, że nie jesteście zli za te moje dodawanie rozdziałów.
Wiecie, że was kocham? Wiecie.
Pozdro xo
<3 super rozdział <3 te ich harakterki ;) Mam nadzieje że ten Max nie zrobi nic Miley. No i że ona powie Justinowi o ciąży jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńweny :*
/Jagoda
dzięki skarbie :) ♥
UsuńOjej *.* świetny ;o mam nadzieje ze Miley jak najszybciej powie Justinowi o ciąży <3 no i że rozdzialy będą dłuższe ;) weny:*
OdpowiedzUsuńbędą obiecuję ♥
Usuń